Taśma w warsztacie idzie powoli do przodu, kolejka się wydłuża bo z jakiegoś powodu trafiają do mnie mam wrażenie tylko same sprawy trudne a ja nie lubię działać powierzchownie i byle było. Często gdy zakładam, że coś będę robił dzień - to robię trzy albo i więcej. Wycen nie zmieniam, zarywam trochę nocy ale co tam. Przyjemnie potem słyszeć, że coś działa dobrze. Nie rozpisuję się o wszystkich robotach bo utrzymanie ruchu w przemyśle i jakieś typowe prace w remontowanych studiach nudzą mnie już jak robię

Z ciekawszych zleceń które trafiły do mnie a klienci nie nałożyli klauzuli tajności

Akai GX600D pro. Jak wszystkie Akai z tamtego okresu fajny magnetofon, niezniszczalne głowice ze szklanego ferrytu. W zasadzie nie do zużycia. Uszkodzenia głowic to erozja w okolicach szczeliny która degraduje odpowiedź dla wysokich częstotliwości, od zbadania stanu trzeba zacząć robotę.
Tu nie widać uszkodzeń w okolicy szczeliny i można zacząć pracę. Magnetofon został rozbrany praktycznie na części, silniki wymyte ze starego smaru, wymienione na filcowe magazyny oleju
Fabrycznie kołek prowadzący schodzącą z wałka taśmę odchodziło od płaszczyzny z ponad 0,7 mm?! frezarka i przeróbka i jest dobrze.
Sprawdziłem i poprawiłem ustawienie pochylenia i wysokości głowic, tu moja pasja mechaniczna i płyty traserskie i inne narzędzia pomiarowe się przydają, z wysokościomierza z nakładką z aluminium z doklejonym rezoteksem by nie zniszczyć czoła głowic, wzorzec wysokości i prostopadłości.
Wyregulowałem tor i wszystkie parametry taśmą pomiarową i mogłem posłuchać taśm Klienta m.in. z Final Cut nagranej na 38 cm/sek.
Magnetofon brzmi świetnie, lubię ten klimat który tworzy taśma. Przy tej prędkości pasmo sięga prawie 30 kHz szumy praktycznie nie istnieją. Moim zdaniem jedyna analogowa metoda uwiecznienia świeżego winyla z epoki odczytywanego wkładką MC.
W wolnych chwilach grał i tropiłem dziwne zachowanie w Sansui AU70, okazało się, że jedna lampa końcowa dostawała zadyszki a ostatecznie problem tkwił w układzie polaryzacji i pęknięciu w jego obrębie. Fajna plątanina kabli i elementów

. Ten wzmacniacz to wymagająca sztuka fabrycznie wyciska siódme poty z lamp końcowych. Brzmieniowo jest to taka lampowa alternatywa dla dobrego tranzystora z lampowymi smaczkami ale nie rozlazła i względnie dobrze radzi sobie ze skomplikowanym obciążeniem współczesnych zestawów głośnikowych.
Był też kolejny Luxman 560, śmiem twierdzić, że zrobię na nich doktorat. Każda kolejna sztuka to nowe problemy ale i nowe dobre rozwiązania. Mam już "patenty" na stabilność prądu spoczynkowego, na zmniejszenie szumów przedwzmacniaczy gramofonowych i korektora, powoli dochodzę jak zmniejszyć minimalny ale jednak brum sieciowy. Tu pomiar zniekształceń THD po robocie. To gorące wzmacniacze i wymagają serwisu po latach. Jeśli wykona się go dobrze to dla mnie jest to brzmieniowo jeden z lepszych klocków vintage. Chimeryczny, delikatny i względnie trudny w serwisie ale rewanżujący się.
Na końcu świeża sprawa, aktualnie już poskładana z proszku, czeka na rozruch
Conrad Johnson Evolution 2000. Wzmacniacz hybrydowy bez ogólnej pętli sprzężenia, lampowy układ wzmocnienia napięciowego (no tu w katodzie mamy lekkie lokalne ujemne sprzężenie) napędza końcówkę mocy opartą na 2SJ50 i 2SK135. W efekcie jest coś co można by nazwać triodą doładowaną kopresorem. Ma to swoje zalety, totalny brak cyrkulacji sygnału i zniekształceń wyjście-wejście i brak powstawania intermodulacji i zniekształceń wyższych rzędów.
Praktycznie po kolei cała końcówka sprawdzona element po elemencie, nowa pasta na tranzystorach zmierzonych co by mieć pewność, że nie ma z nimi jakichkolwiek problemów. Musiałem dostawić kolejny stół w warsztacie bo taka robota zablokowała by mi z racji gabarytów i wagi wszystko na miesiąc prawie. Heblowane klocki na kawałkach szmatek jako podstawki, co by był dostęp od spodu i dało się go przemieścić.

Cyfrowy charakterograf pozwala zapamiętać jako wzorcowy jeden zmierzony tranzystor, można odnieść pozostałe do niego. W tym wzmacniaczu końcówka mocy zrobiona jest na tranzystorach mosfet, które nie mają oporników w źródłach (równoważących prąd) więc precyzyjne dobranie wszystkich pięciu (pracujących równolegle) jest kluczowe, fabryka się popisała i nie ma lipy, tranzystory są naprawdę bardzo podobne. Przypuszczam, by dobrać taką piątkę trzeba by mieć dostęp do minimum setki. Mosfety pracujące w stanie aktywnym - czyli kiedy tranzystor reguluje prąd a nie działa jak dwustanowy zawór (zamknięte-otwarte) to element o bardzo dużym rozrzucie parametrów.
I na koniec Nikitka sunia ze schroniska ze 3 miesiące już z nami świeżo po sterylce, zasłuchana w etiudach Sora, Teixeiry czy innych plączących palce technicznych ćwiczeniach na dobre legato