JAZZ CAFE - czego słuchamy
- blispx
- Posty: 4645
- Rejestracja: 26 paź 2014, 22:32
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
brawo, dobrze zachowane wydanie z epoki potrafi odwdzięczyć się bardzo dobrą realizacją i to praktycznie każde a nie jak teraz że trza szukać audiofilskich bo normalne nie grajo
DDX-1000, RMG-309i, SME3012, 2xSPU, MPU, 2xLundahl, Kondo AN, 2xANK, 300B, 2A3, Audio Nirvana, AN Sogon, AN Sootto, Wirewoo
Holo Red, Holo Cyan 2, Lundahl 1:1, AN Kondo, 300B, Audio Nirvana, AN Sogon, AN Sootto, Wirewoo
Holo Red, Holo Cyan 2, Lundahl 1:1, AN Kondo, 300B, Audio Nirvana, AN Sogon, AN Sootto, Wirewoo
- Mich.G
- Posty: 227
- Rejestracja: 09 gru 2022, 19:41
- Gramofon: Brinkmann
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
Piękny rodzyn. Congrats!SimonTemplar pisze: ↑23 lut 2023, 11:11Miles Davis - 'Four' & More - Recorded Live In Concert
https://www.discogs.com/release/1777230 ... In-Concert
W oczekiwaniu na dodruk od MOFIków upolowałem na Ebayu taką oto wersję. Okładka w stanie EX a sama płyta Mint bo … zafoliowanaPomyśleć że się jeszcze trafiają takie rodzynki. Przetrwała tak prawie 60 lat aż wpadła w moje łapki
![]()
Nieźle zapierdalali na tym koncercie jakby ich ktoś gonił. W pierwszych sekundach ‚So What’ zerknąłem czy nie wystartowałem czasem na 45rpm (*)Dźwiękowo petarda. Polecam jak ktoś lubi koncertówki.
* Wikipedia:
https://en.m.wikipedia.org/wiki/So_What ... mposition)
„ …While the track is taken at a very moderate tempo on Kind of Blue, it is played at a speedy tempo on later live recordings by the quintet, such as Four & More.”
… i wszystko jasne![]()
D411C57A-BB2D-47A5-A7A4-5F40E497C47D.jpeg
13859AA5-8A97-4EA7-82BA-DC218629CBEE.jpegECDA10EF-0773-43C1-B220-63D6E9681FA7.jpeg
Brinkmann Bardo(Trant)/Brinkmann 12.1/Skyanalog G2Mk2/P1-G/Dynavector Karat17 DX/Denon 103/Denon 103C1/Brinkmann Fein/Benchmark LA4/Benchmark AHB2/Benchmark DAC3B/432 EVO/Harbeth SHL5 XD/Ton Trager.
- piotrjazz
- Posty: 4037
- Rejestracja: 11 maja 2019, 23:20
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
SimonTemplar pisze: ↑23 lut 2023, 11:11Miles Davis - 'Four' & More - Recorded Live In Concert
https://www.discogs.com/release/1777230 ... In-Concert
W oczekiwaniu na dodruk od MOFIków upolowałem na Ebayu taką oto wersję.



No Ty niespokojny duch jesteś.

Ale co oryginal to oryginał.
Piękny strzał .

Zazdroszczę, to brzmi lepiej niż gratuluję

Accuphase DP-400, Reimyo DAP-999EX
Accuphase E-280, Harbeth C7ES-3 XD
Accuphase E-280, Harbeth C7ES-3 XD
-
- Posty: 3781
- Rejestracja: 26 sty 2020, 12:31
- piotrjazz
- Posty: 4037
- Rejestracja: 11 maja 2019, 23:20
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
Blossom Dearie
https://www.discogs.com/release/1302200 ... som-Dearie
Miód i słodycz
Nie tylko piosenkarka ze slodkim głosikiem , ale też pianistka.
Chyba jej najbardziej znana płyta.
Uspokajacz zmęczonej duszy.
Świetna na zimowe wieczory. Ja wieczorem pracuję więc u mnie do porannej kawy.
https://www.discogs.com/release/1302200 ... som-Dearie
Miód i słodycz

Nie tylko piosenkarka ze slodkim głosikiem , ale też pianistka.
Chyba jej najbardziej znana płyta.
Uspokajacz zmęczonej duszy.
Świetna na zimowe wieczory. Ja wieczorem pracuję więc u mnie do porannej kawy.

Accuphase DP-400, Reimyo DAP-999EX
Accuphase E-280, Harbeth C7ES-3 XD
Accuphase E-280, Harbeth C7ES-3 XD
- piotrjazz
- Posty: 4037
- Rejestracja: 11 maja 2019, 23:20
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
Count Basie/Kansas City 3
For The Second Time
https://www.discogs.com/release/5347130 ... econd-Time
For The Second Time
https://www.discogs.com/release/5347130 ... econd-Time
Accuphase DP-400, Reimyo DAP-999EX
Accuphase E-280, Harbeth C7ES-3 XD
Accuphase E-280, Harbeth C7ES-3 XD
- darkman
- Posty: 16903
- Rejestracja: 02 paź 2015, 09:23
- Gramofon: PL70LII, PSX60
- Lokalizacja: Topanga Corral
- Kontakt:
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
SimonTemplar pisze: ↑18 lut 2023, 22:19Fakt, mocno popłynął, zajebiście popłynął
Dolphy to z nią jakoś tak wtedy do Europy podróżował szukając zrozumienia bo tego materiału to nawet w stanach nie łapali o co kaman
Eric Dolphy – Out To Lunch!

W życiu zawsze coś ma swój kres. Przychodzi czas na strzemiennego. To dobry obyczaj jeszcze z czasów napoleońskich. Kończ Waść sobie pomyślałem i wstydu oszczędź.
Hm, mam dwie wiadomości. Obie dobre.
Co prawda dla Dolphy'ego ale niesmak i tak pozastanie.
Pierwsza to taka, że pojechał do Europy jako zakontraktowany sideman Mingusa, choć nie grał już wtedy w jego combo. Jednak praca to praca. Minugus lubił Erica i niesamowicie szanował jego styl gry.
Praca!
Praca nie jest po to żeby się lubić, tylko po to by pracować. Zatem pojechał.
Np:
"Po wyjściu ze studia Blue Note'u – Van Gelder Studio - w Englewood Cliffs w New Jersey, Dolphy zagrał jeszcze na płycie Andrew Hilla „Points Of Departure” i wyjechał z Charlesem Mingusem do Europy, gdzie zamierzał zatrzymać się na stałe."
.. nie bardzo miał czas by na moje oko i ucho, czekać by dowiedzieć się czy w Stanach wiedzą "o co kaman"? Nie znam źródła, które potwierdzałoby tezę złego przyjęcia ww płyty przez amerykańską publiczność.
Eric planował osiąść na stałe w Paryżu z prozaicznej ale jakże ważkiej przyczyny. Otóż zamierzał wstąpić w związek małżeński. Z kim? A jakże z kobietą przecież! Eric był hetero, a nowoczesne i tolerancyjne ruchy społeczne nie były jeszcze wówczas tak modne jak obecnie.
Kobieta, piękna nota bene, nazywała się Joyce Mordecai i była tancerką w balecie oraz, a może przede wszystkim narzeczoną Erica.
Ten zaś miał kilka gigs w Berlinie, a po zakończeniu zobowiązań u Mingusa był już umówiony z Albertem Aylerem na wspólne nagrania. Eh.. miało się dziać! I to jak łatwo się domyślić niebanalnie. Eric jednak do Paryża nie dotarł. Zmarł nagle w Berlinie. Przyczyną była nierozpoznana podobno cukrzyca, zaś w szpitalu wizęto go za narkomana.
Joyceline dożyła do 1995 roku. Eric dziś byłby sporo po 90tce.
"John Coltrane powiedział o Dolphym, z którym współpracował na początku lat 60.: „Cokolwiek powiem, nie uda mi się wyrazić tego, co czuję. Mogę tylko powiedzieć, że moje życie było znacznie bogatsze dzięki znajomości z nim. Był jednym z największych ludzi jakich znałem – jako muzyk i jako człowiek”
Nie znałem, rzecz jasna Johna ani Erica ale mogę tylko powiedzieć, że moje życie było znacznie bogatsze dzięki nagraniom Johna Coltrane'a i Erica Dolphy'ego, a zwłaszcza płyty Out To Lunch, jak i wielu innych.
cyt:
"„Out to Lunch” to album wybitny. Niełatwy, a mimo to nigdy nie słyszałem, żeby ktokolwiek powiedział, że jest za trudny, za skomplikowany, czy niezrozumiały. Wymaga jedynie poświęcenia mu odrobiny uwagi. To album, który każdy fan jazzu powinien znać na pamięć, niezależnie od tego, czy słucha wyłącznie późniejszego free-jazzu – wtedy to będzie element poznawania źródeł, czy be-bopu, którego wyznacza symboliczny koniec, pokazując zarazem, że free wywodzi się z muzycznej tradycji a nie powstało w próżni. Tym łącznikiem są liczne odniesienia do Charlesa Mingusa i nieco bardziej tradycyjna gra Freddie Hubbarda, reszta to nadzwyczajna muzyczna wyobraźnia lidera.
RadioJAZZ.FM poleca!
Rafał Garszczyński
"
Ano i ja też Panie Rafale nigdy nie słyszałem do teraz. Tośmy się doczekali!

Druga dobra wiadomość koledzy jest taka, że to mój strzemienny post w Jazz Cafe. Ostatni, bo mój czas tutaj, uznałem minął. Wolę się usunąć niż miałbym się z kimś poróżnić lub go urazić.
Wątek choć bardzo dobry i nośny ostatnio się zapętlił i zjada swój ogon. Przestałem zamieszczać też swoje płyty bo jakoś zagubiłem sens. Wątek idzie w kierunku bycia forpocztą jedynych słusznych wytwórni, serii i reedycji. Kreuje sztuczną wartość muzyki poprzez lada jakie nagrania spod dużego palca byle miały tag doskonale brzmiących. Zresztą ten rodzaj prezentacji powiela tematy poszczególnych wytwórni/label i tam jest lepsze miejsce dla wielu z prezentowanych płyt. Na dłuższą metę obniża to znacznie wartość merytoryczną wątku, a zaczyna być nudne, żeby nie powiedzieć wybaczcie, żałosne.
Dzięki za razem spędzone chwile i do zobaczenia na innych łamach forum. Zapewne w jakimś wątku o proweniencji jazzowej. To na pewno.
Z drugiej strony, może to i dobre takie klikanie pt "kupiłem i chcę się pochwalić. Czemu nie? Dla mnie to tyleż bezrefleksyjne co i bezduszne. jedno jest jednak pewne koledzy:
Miles Lives! Bird Lives!
Serdeczności i pa!
`d
- SimonTemplar
- Posty: 4085
- Rejestracja: 24 gru 2015, 14:28
- Lokalizacja: UK
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
Pisałem i pisałem. Długo pisałem. I się poddałem.
To zabolało. Mnie personalnie zabolało bo w końcu mnie zacytowałeś. Nudny? Żałosny? Chwalenie?
Tak siedzę i myślę…. Kurna! Może masz rację! Jaki
jest sens wstawiać te wszystkie wypasione, często drogie płyty i zachwalać jak to one zajebiście grają? Zawalmy temat szmelcem a’la WAX TIME rus DOLLe. Niech się rozniesie po necie jakie cuda winyl.net proponuje. I jak tanio. Ale zaraz zaraz. Jaki to cel miał ten wątek co go z Piotrem zakładaliśmy?
Ja mam czyste sumienie. Wiem co słucham a tym bardziej biorę odpowiedzialność za to, co polecam i z czym mam problem bo i takie wpisy miałem. W necie nic nie ginie.
Strzemienny? Zdecydowanie wolałbym brudzia
Cenię sobie Twoje wisy. Wiesz to choć nie zawsze ze wszystkimi się zgadzać muszę. Szkoda że ich już nie będzie bo często dopełniały te nudne przechwałki

"...Wkrótce po zarejestrowaniu Out to Lunch i wzięciu udziału w powstaniu Point of Departure Andrew Hilla, wiosną, Dolphy wyruszył z sekstetem Charlesa Mingusa do Europy, gdzie zapragnął osiedlić się wraz ze swoją narzeczoną, Joyce Mordecai, tancerką baletową występującą na estradach Paryża. Jedną z przyczyn podjęcia tej decyzji był fakt, że w Stanach Zjednoczonych bywał bardzo mocno krytykowany za swój unikalny sposób gry i trudno było mu zarobić na utrzymanie oryginalną muzyką, jaką proponował. Jak gorzko wyznawał jeszcze przed opuszczeniem Ameryki: „Wybieram się do Europy, gdzie trochę pomieszkam. Dlaczego? Dlatego że grając tam swoją muzykę mogę znaleźć znacznie więcej ofert pracy, poza tym kiedy starasz się zrobić coś odmiennego w tym kraju, ludzie cię za to skrytykują”[7]. Stąd właśnie po zakończeniu trasy koncertowej u boku sławnego kontrabasisty pozostał w Europie, gdzie występował z wieloma muzykami, tak amerykańskimi (Donald Byrd, Nathan Davis), jak i europejskimi (Misha Mengelberg, Han Bennink). Sporo też planował, dla przykładu zamierzał nawiązać współpracę z innymi awangardzistami, Albertem Aylerem i Cecilem Taylorem..."
https://artrock.pl/recenzje/53058/dolph ... lunch.html
To zabolało. Mnie personalnie zabolało bo w końcu mnie zacytowałeś. Nudny? Żałosny? Chwalenie?
Tak siedzę i myślę…. Kurna! Może masz rację! Jaki


Ja mam czyste sumienie. Wiem co słucham a tym bardziej biorę odpowiedzialność za to, co polecam i z czym mam problem bo i takie wpisy miałem. W necie nic nie ginie.
Strzemienny? Zdecydowanie wolałbym brudzia



Co do mojego wpisu o Dolphym. Namęczyłem się ale chyba znalazłem skąd to wziąłem. Pamięć trochę zawodna ale dużo nie przekręciłem. Swoją drogą ciekawa recenzja. Warto się zapoznać.darkman pisze: ↑24 lut 2023, 22:27SimonTemplar pisze: ↑18 lut 2023, 22:19Fakt, mocno popłynął, zajebiście popłynął
Dolphy to z nią jakoś tak wtedy do Europy podróżował szukając zrozumienia bo tego materiału to nawet w stanach nie łapali o co kaman
Eric Dolphy – Out To Lunch!![]()
"...Wkrótce po zarejestrowaniu Out to Lunch i wzięciu udziału w powstaniu Point of Departure Andrew Hilla, wiosną, Dolphy wyruszył z sekstetem Charlesa Mingusa do Europy, gdzie zapragnął osiedlić się wraz ze swoją narzeczoną, Joyce Mordecai, tancerką baletową występującą na estradach Paryża. Jedną z przyczyn podjęcia tej decyzji był fakt, że w Stanach Zjednoczonych bywał bardzo mocno krytykowany za swój unikalny sposób gry i trudno było mu zarobić na utrzymanie oryginalną muzyką, jaką proponował. Jak gorzko wyznawał jeszcze przed opuszczeniem Ameryki: „Wybieram się do Europy, gdzie trochę pomieszkam. Dlaczego? Dlatego że grając tam swoją muzykę mogę znaleźć znacznie więcej ofert pracy, poza tym kiedy starasz się zrobić coś odmiennego w tym kraju, ludzie cię za to skrytykują”[7]. Stąd właśnie po zakończeniu trasy koncertowej u boku sławnego kontrabasisty pozostał w Europie, gdzie występował z wieloma muzykami, tak amerykańskimi (Donald Byrd, Nathan Davis), jak i europejskimi (Misha Mengelberg, Han Bennink). Sporo też planował, dla przykładu zamierzał nawiązać współpracę z innymi awangardzistami, Albertem Aylerem i Cecilem Taylorem..."
https://artrock.pl/recenzje/53058/dolph ... lunch.html
- Mich.G
- Posty: 227
- Rejestracja: 09 gru 2022, 19:41
- Gramofon: Brinkmann
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
darkman nie dworuj sobie z nas Waść. ja wiem pogoda dziś chujowa, ale i ona znajdzie kiedyś swój kres. Bardzo lubię ten wątek, ale musi być kompletny, czyli z Twoim udziałem. Tak więc dość pierdolenia robota czekadarkman pisze: ↑24 lut 2023, 22:27SimonTemplar pisze: ↑18 lut 2023, 22:19Fakt, mocno popłynął, zajebiście popłynął
Dolphy to z nią jakoś tak wtedy do Europy podróżował szukając zrozumienia bo tego materiału to nawet w stanach nie łapali o co kaman
Eric Dolphy – Out To Lunch!![]()
W życiu zawsze coś ma swój kres. Przychodzi czas na strzemiennego. To dobry obyczaj jeszcze z czasów napoleońskich. Kończ Waść sobie pomyślałem i wstydu oszczędź.
Hm, mam dwie wiadomości. Obie dobre.
Co prawda dla Dolphy'ego ale niesmak i tak pozastanie.
Pierwsza to taka, że pojechał do Europy jako zakontraktowany sideman Mingusa, choć nie grał już wtedy w jego combo. Jednak praca to praca. Minugus lubił Erica i niesamowicie szanował jego styl gry.
Praca!
Praca nie jest po to żeby się lubić, tylko po to by pracować. Zatem pojechał.
Np:
"Po wyjściu ze studia Blue Note'u – Van Gelder Studio - w Englewood Cliffs w New Jersey, Dolphy zagrał jeszcze na płycie Andrew Hilla „Points Of Departure” i wyjechał z Charlesem Mingusem do Europy, gdzie zamierzał zatrzymać się na stałe."
.. nie bardzo miał czas by na moje oko i ucho, czekać by dowiedzieć się czy w Stanach wiedzą "o co kaman"? Nie znam źródła, które potwierdzałoby tezę złego przyjęcia ww płyty przez amerykańską publiczność.
Eric planował osiąść na stałe w Paryżu z prozaicznej ale jakże ważkiej przyczyny. Otóż zamierzał wstąpić w związek małżeński. Z kim? A jakże z kobietą przecież! Eric był hetero, a nowoczesne i tolerancyjne ruchy społeczne nie były jeszcze wówczas tak modne jak obecnie.
Kobieta, piękna nota bene, nazywała się Joyce Mordecai i była tancerką w balecie oraz, a może przede wszystkim narzeczoną Erica.
Ten zaś miał kilka gigs w Berlinie, a po zakończeniu zobowiązań u Mingusa był już umówiony z Albertem Aylerem na wspólne nagrania. Eh.. miało się dziać! I to jak łatwo się domyślić niebanalnie. Eric jednak do Paryża nie dotarł. Zmarł nagle w Berlinie. Przyczyną była nierozpoznana podobno cukrzyca, zaś w szpitalu wizęto go za narkomana.
Joyceline dożyła do 1995 roku. Eric dziś byłby sporo po 90tce.
"John Coltrane powiedział o Dolphym, z którym współpracował na początku lat 60.: „Cokolwiek powiem, nie uda mi się wyrazić tego, co czuję. Mogę tylko powiedzieć, że moje życie było znacznie bogatsze dzięki znajomości z nim. Był jednym z największych ludzi jakich znałem – jako muzyk i jako człowiek”
Nie znałem, rzecz jasna Johna ani Erica ale mogę tylko powiedzieć, że moje życie było znacznie bogatsze dzięki nagraniom Johna Coltrane'a i Erica Dolphy'ego, a zwłaszcza płyty Out To Lunch, jak i wielu innych.
cyt:
"„Out to Lunch” to album wybitny. Niełatwy, a mimo to nigdy nie słyszałem, żeby ktokolwiek powiedział, że jest za trudny, za skomplikowany, czy niezrozumiały. Wymaga jedynie poświęcenia mu odrobiny uwagi. To album, który każdy fan jazzu powinien znać na pamięć, niezależnie od tego, czy słucha wyłącznie późniejszego free-jazzu – wtedy to będzie element poznawania źródeł, czy be-bopu, którego wyznacza symboliczny koniec, pokazując zarazem, że free wywodzi się z muzycznej tradycji a nie powstało w próżni. Tym łącznikiem są liczne odniesienia do Charlesa Mingusa i nieco bardziej tradycyjna gra Freddie Hubbarda, reszta to nadzwyczajna muzyczna wyobraźnia lidera.
RadioJAZZ.FM poleca!
Rafał Garszczyński
"
Ano i ja też Panie Rafale nigdy nie słyszałem do teraz. Tośmy się doczekali!![]()
Druga dobra wiadomość koledzy jest taka, że to mój strzemienny post w Jazz Cafe. Ostatni, bo mój czas tutaj, uznałem minął. Wolę się usunąć niż miałbym się z kimś poróżnić lub go urazić.
Wątek choć bardzo dobry i nośny ostatnio się zapętlił i zjada swój ogon. Przestałem zamieszczać też swoje płyty bo jakoś zagubiłem sens. Wątek idzie w kierunku bycia forpocztą jedynych słusznych wytwórni, serii i reedycji. Kreuje sztuczną wartość muzyki poprzez lada jakie nagrania spod dużego palca byle miały tag doskonale brzmiących. Zresztą ten rodzaj prezentacji powiela tematy poszczególnych wytwórni/label i tam jest lepsze miejsce dla wielu z prezentowanych płyt. Na dłuższą metę obniża to znacznie wartość merytoryczną wątku, a zaczyna być nudne, żeby nie powiedzieć wybaczcie, żałosne.
Dzięki za razem spędzone chwile i do zobaczenia na innych łamach forum. Zapewne w jakimś wątku o proweniencji jazzowej. To na pewno.
Z drugiej strony, może to i dobre takie klikanie pt "kupiłem i chcę się pochwalić. Czemu nie? Dla mnie to tyleż bezrefleksyjne co i bezduszne. jedno jest jednak pewne koledzy:
Miles Lives! Bird Lives!
Serdeczności i pa!
`d

Brinkmann Bardo(Trant)/Brinkmann 12.1/Skyanalog G2Mk2/P1-G/Dynavector Karat17 DX/Denon 103/Denon 103C1/Brinkmann Fein/Benchmark LA4/Benchmark AHB2/Benchmark DAC3B/432 EVO/Harbeth SHL5 XD/Ton Trager.
- kukiz 30
- Posty: 2089
- Rejestracja: 18 wrz 2016, 16:05
- Lokalizacja: dolnośląskie
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
Podzielam zdanie bo to sama przyjemność czytać "Darka"
Tyle tu historii że palce lizać. Deliszis 


Mission Cyrus One,Sony PS-X6,2xPCM56 DAC by Martynka,Yamaha cdx-10,Infinity RS-4000.
- kinky
- Posty: 4369
- Rejestracja: 24 cze 2021, 19:48
- Gramofon: Philips 5877
- Lokalizacja: Konin
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
No weź, Darku... nie rób nam tego... Liczyłem na więcej nauczania o jazzie, a tu czytam, że już wcale nie będzie???
Strata by to była dla wątku niepowetowana... Liczę(my?) na zmianę decyzji

Philips 5877 - [MiBoxS-Fiio D03] - Tensai TA-2045 - Dali 104
Panasonic XR45/CD S65 - Jamo Studio 160
Technics EX510/CD PG580A - Altus 120A
Panasonic XR45/CD S65 - Jamo Studio 160
Technics EX510/CD PG580A - Altus 120A
- Szelak
- Posty: 1662
- Rejestracja: 17 maja 2022, 11:14
- Gramofon: Adam GS424/Lenco L75
- Lokalizacja: Warszawa
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
Wątek cenny, bardzo dużo się z niego nauczyłem. Dał mi drogowskaz. Jednak w ostatnim czasie nie zaglądam tu z takim przejęciem jak na początku. Tak jak w przypadku Erica Dolphiego (rozkłada tu praktycznie większość płyt na łopatki), tylko w odwrotną stronę, na 3/4 tytułów nie patrzę już tu tak entuzjastycznie. Wiem, że wydane najlepiej jak to tylko możliwe, wiem, że obi, że Top pressing, i takie tam, ale muzycznie to już może być różnie. Klimaty? Często takie do kotleta. Wątek zaczął przypominać niejakiego Majkela z Niemiec.
- pablos
- Posty: 1127
- Rejestracja: 21 paź 2019, 19:00
- Gramofon: Technics SL-100c
- Lokalizacja: Rumia
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
Ja się na jazzie nie znam, ale dzięki Wam poznaję. To wspaniała podróż
Często czytam wpisy i bez komentarza podziwiam i staram wyłapać coś dla siebie. Czy to wydanie czy tamto - to jest też ciekawe,.które co wnosi. Muzyka sama dla siebie, a jakże również.
Darek, zawsze ciekawie się czyta twoje wpisy, czasami trzeba przeczytać kilka razy by wyłapać co i jak
, ale wartość ich jest niemierzalna jak i wielu innych autorów wątków. Czasami zbacza temat , ale chyba to jest jeden z ciekawszych wątków na forum
Z dedykacją zapuszczam nowe cedeki

Często czytam wpisy i bez komentarza podziwiam i staram wyłapać coś dla siebie. Czy to wydanie czy tamto - to jest też ciekawe,.które co wnosi. Muzyka sama dla siebie, a jakże również.
Darek, zawsze ciekawie się czyta twoje wpisy, czasami trzeba przeczytać kilka razy by wyłapać co i jak

Z dedykacją zapuszczam nowe cedeki

Technics SL-100C, Focal Aria 936, ASR Emitter 1 plus, Phase Tech ea-3ii, Cambridge Audio Azur 840C
-
- Posty: 3781
- Rejestracja: 26 sty 2020, 12:31
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
To fakt, mający zapewne związek z tym, że większość najaktywniejszych w tymże wątku poznało jazz albo wczoraj, albo stosunkowo niedawno (dla wyjaśnienia - 10-15 lat to dla mnie też niedawno, bez urazy


Kwestii Twego wycofania się nie komentuję, bo wiadomo, że każdy wie co dla niego najlepsze - podkreślę tylko, że wątek BARDZO na tym straci, bo jesteś jedynym w nim, tak starym, wyjadaczem - młodzi już tak pisać nie potrafią, pomijając już to, że najczęściej nie za bardzo mają o czym.
Zaś w kontekście starego wydania 'Four" & More: może nie nówka w folii, ale płyta, która cieszy mnie, odkąd pamiętam: stare, solidne angielskie wydanie (może nawet pierwsze, bo A1/B1, ale nie wnikam za bardzo w takie szczegóły), klimat niesamowity: Billy Eckstine & Sarah Vaughan sings the best of Irving Berlin. Właśnie na życzenie żony włączyłem ponownie Cheek To Cheek, zamykający stronę A, robię więc za DJ-a w niedzielnym koncercie życzeń

- czaszka
- Posty: 83
- Rejestracja: 07 sie 2014, 10:01
Re: JAZZ CAFE - czego słuchamy
Ja tam pisać nie umiem, dobra muzyka się sama obroni 
A czy wywołuje w tobie jakieś emocje, czy spływa jak po kaczce, to już inna sprawa. De gustibus non est disputandum..
A wracając do sedna wątku:
Donald Byrd - Street Lady
Kolejne genialne, funkowe wcielenie Donalda. Dla mnie idealna płyta na niedzielę. No i ta ikoniczna okładka, która dopiero po rozłożeniu ma ręce i nogi
https://www.discogs.com/sell/release/4273114?ev=rb

A czy wywołuje w tobie jakieś emocje, czy spływa jak po kaczce, to już inna sprawa. De gustibus non est disputandum..
A wracając do sedna wątku:
Donald Byrd - Street Lady
Kolejne genialne, funkowe wcielenie Donalda. Dla mnie idealna płyta na niedzielę. No i ta ikoniczna okładka, która dopiero po rozłożeniu ma ręce i nogi

https://www.discogs.com/sell/release/4273114?ev=rb