Aldek przez wiele lat zabierałem ze sobą rower na łikendowe czy też "pełne" wczasy w Polskę. Jak dla mnie okazało się, że Polska to cholernie wymagający dla roweru i rowerzysty kraj. Nawet nie wspominam o całej południowej granicy, bo nawet niższe góry pod Wrocławiem były dla mnie poza zasięgiem mając przyzwoity rower górski. Objeździłem znaczne rejony kraju i jakoś sobie nie wyobrażam jazdy po piaskach Drawska Pomorskiego na oponach 35mm... I wcale nie muszą być piaski - dolina Rospudy czy nawet wokół Augustowa. Najpiekniejsze trasy wokół jezior to teren w którym mając górskie przełozenia i balony mozna było sie osrać. Wszystko podmokłe nawet latem. Na kaszubach są stoki narciarskie czym byłem mocno zaskoczony. Bez górala byłbym skazany na drogi krajowe i towarzystwo samochodów ciężarowych wspinających się pod naprawde niemałe wzniesienia. I to trasy bez pobocza. Nie wiem jak Ty ale ja miałem okazję parę razy zaczerpnąć prosto z ich wydechu... Nie wiem jak to wygląda teraz ale pare lat wstecz ścieżka rowerowa to była rzadkość i z reguły ograniczała się do puzli przez większe miasteczka. Góral otwierał mi każdą trasę i ograniczała mnie tylko wydolność organizmu. Większość miejsc do których udało mi sie dojechać czy zrobić sobie dowolny skrót na trasie byłaby dla roweru typu cross czy trek piekielnie wymagająca czy nawet odcinkowo wymagałby prowadzenia. Pewnie, że większość tych tras przebiegała przez miejsca dostępne nawet dla roweru miejskiego i mtb nie jest najwygodniejszym rowerem na nie, ale dla niego nie mam zamkniętej żadnej trasy.aldek pisze: ↑09 kwie 2025, 14:18No i znów ten argument „gdybyś czasem chciał zjechać ze szlaku...”. Uwielbiam to.
No więc z tego powodu, że ktoś 3 proc. czasu wjedzie w lasek (bo zwykle będzie to lasek, nie każdy ma ciężki teren jak kol. Arkadyo), to musi w pozostałe 97 proc. swojego rowerowania tracić megawaty na rozbujanie balonów z traktorem, uginanie zbędnego amora i męczyć się z trzema stalowymi blatami oraz geometrią ukrzyżowanego Jezusa, którą dziś mają wszystkie 29jerery czy jak tam się te pokraki teraz marketingowo wciskają. Gratuluję logiki.
I bardzo często na niewielkich podjazdach, na nizinnych rejonach Polski potrzebowałem przełożeń górskich żeby pokonać miękkie podłoże.
I chociaż mam fulla mającego blokady na obu amorach to chyba nigdy ich nie użyłem. Wiesz pisanie o traceniu wattów na bujanie... Wybacz ale jak strace więcej wattów to sobie zrobie dłuższą przerwę na odpoczynek. Np zrzucę ciuchy i wejdę do jeziora bo góralem moge jeździć nawet po plaży... W końcu jestem na rekreacji a nie wyścigach.