Wielce szanownego Admina - Wojtka - proszę o wyrozumiałość. Dobrze wyczytałem (kilkakrotnie), że nie jest to gramofon "na start". Bo zbyt wiele możliwości, zbyt wiele stopni swobody. Ale to właśnie moja natura: lubię strome krzywe uczenia się. Linuxa też nauczyłem się od zera świadomie wybierając dystrybucję bez instalatora "next-next". Żeby dokładnie wiedzieć co-jak-dlaczego działa. Albo nie działa. Tak już mam...
No więc za kilkaset złotych wyczesałem na olx mój egzemplarz, podobno "spoko, wszystko działa", oczywiście świadomie kupując w cenie złomu i szykując się na napięcie szczęki, wypieki na policzkach i przygryzanie języka oraz kopanie po necie. Przyszło.
Pokrywa w mocno opłakanym stanie, nie wiem, czy jest sens dawać na polerowanie. Ale zawiasy w całości. Reszta też nosi ślady użycia, ale nie tak zniszczone. Ciekawe, bo gościu przykleił na plincie małe lusterko, tak, żeby "podglądać" igłę - czy nie nazbierała fafrocli. Prosty patent. Aż dziw, że nie stosowany obowiązkowo i powszechnie.
Winda ramienia działa płynnie i bez marudzenia.
Gramofon przeszedł z założoną - podobno nową - wkładką. Na wszelki wypadek od razu wymieniłem na swoją - startowy AT-VM95E. Dużo długiej lektury na forach. Szukanie i drukowanie szablonów do ustawiania wkładki, adaptacja domowej wagi jubilerskiej do ustawiania nacisku. Zabawa z regulacją antiskatingu. Wydaje się, że z ramieniem wszytko gra. Nie wyczuwam żadnych luzów zawieszenia. Na początek - akceptuję. Przyjdzie kiedyś czas na wyższy poziom wtajemniczenia. Na przykład rozebranie "do śrubki" i poskładanie...
Silnik działa, talerz kręci. Znalazłem i wydrukowałem kółko stroboskopowe, zainstalowany sofcik na smartfona dający na latarce stroboskop 50Hz. Obroty 33 i 1/3 trzymane poprawnie. Ale na 45 nie wchodzi. Cóż, pewnie gumka w moich spranych bokserkach lepiej ciągnie niż dostarczony pasek.
I pierwszy zakup serwisowy - pasek THAKKER na Amazonie. Podobno wedle receptury nieprodukowanego oryginału. Rzeczywiście krótszy i nierozwleczony. Talerz szybciej startuje. Czyszczenie położonej na talerzu płyty szczotką z włókna węglowego nie zatrzymuje. Ale niestety 45 nie wchodzi. Na razie temat odkładam, bo mam jedną jedyną płytę na 45 rpm - jak przyjdzie nostalgia, to uruchomię Adama. Chyba, że wcześniej nabędę jakieś wyuzdane winyle 45rpm. Ale się nie zanosi.
Pewnie znawcy zagadnienia czekają na gwóźdź programu:
- Czy silnik kopie?
- TAK, k@#%a, KOPIE!!!

Szybko przeliczyłem - nadal nie utopiłem, reszta na części i się zwróci. Ale to nie w moim stylu.
No i znowu: necik, fora itd. Teraz już wiem, że to dość powszechna dolegliwość tego napędu. Mimo tego, że szwajcarska inżynieria. Jak bym wiedział wcześniej...
Ale nie mam nic do stracenia. Więc - do dzieła! Inspirowany półgodzinnym filmikiem na YT jak gościu rozbiera i naprawia taki silniczek - odlutowałem i wymontowałem. Przy okazji stwierdziłem wyraźne ślady lutowań na złączu i brak jego osłonki. Sprzedawca przed sprzedażą wstawił złom. Pies go trącał... No ale takie ryzyko zaakceptowałem wcześniej.
Silniczek rozebrałem (brut force, bo trzeba rozwiercić fabryczne nity). Ponieważ pokrywy silniczka - dolna i górna - są identyczne, to zamieniłem je miejscami. Miało być lekarstwem - górne łożysko wyrobione ciągłym naciągiem paska na tulejce napędowej zastaje wymienione na mniej zużyte, dolne. Moja natura zbieracza rozmaitych "przydasi" pozwoliła dobrać śrubki i tulejki dystansowe, żeby złożyć do kupy i zmontować. Wlutowane. Dreszczyk emocji: WŁĄCZAM. Działa. Niby cisza. Ale po postawieniu na nogi, założeniu paska i talerza - niestety nadal stuka. Kolejny hint z tego filmiku to wyprostowanie osi silniczka. Ponieważ nie miałem takiego zegarowego czujnika, to kolejny zakup - allegro i zestaw do badania odkształceń tarcz hamulcowych. Dokładność 0,01 mm. Znowu kilka dni oczekiwania. Fajne toto. Szczególnie ta magnetyczna "przyssawka", dzięki której można precyzyjnie zamontować na wysięgnikach czujnik zegarowy, tak, żeby włączyć silniczek i badać skrzywienie ośki. Rzeczywiście - krzywo. Delikatnie, z czułością i zdecydowaniem kilka pieszczotliwych ruchów kombinerkami, kontrola, poprawki. Zero bicia. Dokładniej się nie da.
I co? Gówno. Stuk puk. Ręce opadły.
Kolejne podejście: patent z tulejką naklejoną od spodu, gdzie śrubką imbusową podnoszę kuleczkę, która popycha ośkę do góry. Zupełnie inne miejsca oparcia na łożyskach - patent na likwidację kopania i turkotania. Kolejny zakup, tym razem ebay. Za 22 jurki, z przesyłką. W międzyczasie obwąchiwałem używane silniczki. Drogie toto niemiłosiernie. Z przesyłką - co najmniej 300 zł. Bez żadnej gwarancji. I bez prawa zwrotu. Wytrzymałem, nie kupiłem. Tulejka z Portugalii szła tydzień. Dzisiaj przykleiłem. Czule i zdecydowanie dokręciłem. Nic nie pękło ani nie strzeliło. O razu postawiłem na nogi, założyłem pasek, talerz i docisk.
I co tym razem? Znawcy zagadnienia pewnie już wiedzą. TEN PATENT DZIAŁA. Być może obeszłoby się bez rozbierania silniczka. Ale teraz wiem więcej. Wiem jak działa!
Dzisiejszy sukces uważam za wystarczający powód, aby się wszystkim pochwalić i zmienić podpis pod avatarem

Od razu uspokajam: ten egzemplarz już nigdy nie będzie na sprzedaż. Nie wcisnę nikomu chałupniczo rozbieranego silniczka, który - zdaniem projektantów - nie powinien być rozbierany... Ach, mój pierwszy Thorens...
Pierwszy? To znaczy że będą następne? Nie wiem. Na razie nie planuję.
Uwaga: jeszcze jeden mój wybryk. Otóż - sporo wcześniej - szarpnąłem się i nabyłem nówkę AT-VM740ML. Wisiała na Adamie. Długo czytałem, czy zgra się z ramieniem mojego Thorensa, podobno kłopotliwie lekkim, a wkładka już do lekkich nie należy. Kolejne lektury i obliczenia uspokoiły mnie. Częstotliwości rezonansowe takiego układu nadal w granicach normy. Najpierw kupa poszukiwań jak przeliczać fabrycznie podawaną przez Japońców podatność ze 100 Hz na 10Hz. Okazuje się, że nie da się dokładnie przeliczyć. Trzeba zmierzyć. Oczywiście świat jest wielki, ktoś laboratoryjnie zmierzył. Teraz dało się policzyć. A jednak pasuje. Teraz, po okiełznaniu silniczka, założyłem moją docelową (na czas nieokreślony) wkładkę. Znowu zabawa z geometrią. Montaż w tym headshellu cokolwiek upierdliwy. Ale ustawione.
Gra. Jak? Nie wiem, nie mam doświadczenia. Mi się podoba. Oczywiście lepiej niż VM95E. A czy Thorens lepiej od Adama na tej wkładce? Nie wiem na ile to autosugestia, ale mam wrażenie że lepiej określony bas. Ale na pewno stabilne obroty. Thorens to czołg. Tylko, że nie ma autostopu i doopę trzeba podnieść, żeby płyty na wylot nie przeżarło na ostatnim rowku. Toż to i zaleta - strona B gra zaraz po stronie A. I płyty szybciej się zmieniają na talerzu. Bo na Adamie czasami nie chciało się już ruszać po zakończeniu strony...
Z nudy zacząłem też próby z polerowaniem rantu talerza. Syn majsterkowicz podrzucił mi pastę do polerowania. Coś z tego wychodzi. Ale nie mam tyle niespożytej energii, siły i cierpliwości, żeby tak nacierać. Kupiłem filcowe wałki, żeby pomóc sobie wiertarką. Ale nie idzie tak jak chcę - pojawiają się nierównomierności, migoce i drażni jak się talerz kręci. A chciałbym, jak z tymi dresiarskimi kołpakami na koła, że samochód jedzie, a wygląda, jakby kółka się nie kręciły, a jedynie ślizgały. Też bym tak chciał - talerz się kręci mimo, że wydaje się, że stoi. Cóż, mam w okolicy ze dwa warsztaty dla autodetailingu, za poradą gdzieś na forum - pogadam z chłopakami. Spodziewam się, że szybko załapią aluzję do tych odpustowych kołpaków. Bo trzeba talerz zamontować na czymś obrotowym i polerować z równomiernym naciskiem. Mam nadzieję, że zaświeci jak psu ...

W przyszłości:
- polerka talerza
- konsultacje czy warto polerować pokrywę (nowa to 500 zł)
- dobranie się do zawieszenia, bo mam wrażenie, że to przyczyna tego, że pasek nie wchodzi na kołnierz tulejki 45rpm
Dziękuję za uwagę. Przepraszam za gadulstwo.