Wojtek pisze: ↑25 wrz 2023, 10:18
To teraz brzmi tak jakby aspekt był stricte finansowy, a nie kulturoznawczy albo przynajmniej takie były priorytety.
Mówisz co najmniej tak, jakby ani kultura, ani finanse nie podlegały ocenie etycznej. Płacąc za coś, wspieram to finansowo - każde dziecko to wie. Finansując coś, co budzi mój sprzeciw, nie byłbym uczciwy wobec siebie. Chyba że się mylę, to mnie popraw.
Inaczej: jestem gotów wydać swoje pieniądze na dzieło wybitne, nawet jeśli nie zgadzam się z jego przesłaniem (np. "Aqualung" Jethro Tull). Jednak ten konkretny film nie zapowiada się na dzieło wybitne i nawet jego najwięksi chwalcy nie tytułują go takowym.
Wojtek pisze: ↑25 wrz 2023, 10:18
Może i lepiej że już nie ma tej akredytacji?
A tutaj nie rozumiem, co chcesz powiedzieć. Uważasz, że nie powinienem być recenzentem? Czy może uważasz, że recenzent nie powinien mieć bezpłatnego wstępu na coś, o czym ma napisać?
Wojtek pisze: ↑25 wrz 2023, 10:18
Skoro tak to jak wytłumaczysz pojęcie "uczciwa fikcja" w ujęciu dzieła sztuki?
Patrzysz na obraz w galerii i mówisz "Przecież to nie wygląda jak zdjęcie! Oddajcie mi kasę za bilet!"?
Czytasz bajkę dla dzieci i mówisz "Co to za szajs? Przecież koty nie chodzą do przedszkola. Zwracam ten paszkwil do księgarni."
Nie kombinuj, dobrze?
Baśń, fantasy, surrealizm, abstrakcjonizm - to
czysta fikcja. Film fabularny dziejący się w konkretnym miejscu i czasie, szczególnie tu i teraz,
nie jest czystą fikcją. I
tam, gdzie utwór nie jest fikcją (realia, rzeczywiste osoby itp.), twórca jest winien odrobinę uczciwości, tj. poznania i następnie ukazania tematu z więcej niż jednej strony. Stąd szczególnej odpowiedzialności i maksymalnej rzetelności należy oczekiwać od twórcy filmu biograficznego lub historycznego.
Wojtek pisze: ↑25 wrz 2023, 10:18
Kto decyduje o tym kto jest zorientowany, a kto niezorientowany no i jeśli już mowa o orientacji to wokół jakiej prawdy bądź nieprawdy?
Prawda jest to wypowiedź zgodna ze stanem faktycznym. Ni mniej, ni więcej. Zorientowany jest ten, kto o danym temacie czegoś już się dowiedział, najlepiej z więcej niż jednego źródła.
Dla przykładu wróćmy do nieszczęsnego filmu "The Doors" Olivere'a Stone'a. Po raz pierwszy oglądałem ten film jako człowiek kompletnie niezorientowany w temacie. Znałem Doorsów z muzyki i tekstów. Morrisona z paru utworów poetyckich drukowanych tu i tam. Początkowo też uwierzyłem, że jest to rzetelna biografia. Na co ojciec dał mi do przeczytania "Święto przyjaciół" Franka Lisciandro i zobaczyłem całkiem innego J.D.M. Studiując kolejne materiały, pisane przez różnych ludzi z autopsji, może nie wyrobiłem sobie takiego wyobrażenia o frontmanie Doorsów, jakiego byłbym w stu procentach pewny. Ale zyskałem wielostronny ogląd jego osoby i wiem już na pewno, że obraz Stone'a jest jednostronny. Osoby znające dobrze Morrisona przyznają, że
bywał taki, jak na ekranie, ale na pewno wyłącznie taki nie
był.
Oczywiście co innego, gdyby Stone nakręcił film czysto fikcyjny, jedynie inspirowany postacią takiej czy innej gwiazdy, w rodzaju "The Rose" Marka Rydella. Ale biorąc się za biografię osoby z imieniem i nazwiskiem, nie można już opowiadać, co ślina na język przyniesie.
Zorientowany w temacie jest po prostu ten, kto zadał sobie trud zyskania możliwie wielostronnej informacji dotyczącej tematu. Albo kto poznał temat z autopsji niezależnie od własnej woli (np. osoby, które przeżyły wojnę, mają o niej więcej pewnej wiedzy ode mnie).