pawelgrab pisze: ↑10 wrz 2022, 17:15
właśnie wg mnie tak powinno być ponieważ jest to album stricte studyjny czyli zarówno wokal jak i instrumenty są ograniczone pewną przestrzenią i akustyką studia
OK, ale ja użyłem słowa "sufit" w znaczeniu przenośnym:
Tarkus pisze: ↑07 wrz 2022, 22:10
Tak, jakby trochę za mało było tylko tych najwyższych częstotliwości i niczego więcej. Np. wybrzmienia talerzy -
jak gdyby był nad nimi sufit, na którym się kończą i wyżej już nie pójdą.
Chodziło mi o ograniczenie pasma przenoszenia, w jakim najwyższe dźwięki wybrzmiewają - jakby powyżej jakiegoś poziomu częstotliwości słyszalność wyższych "dawała nura" w dół. Po prostu na pewnej wysokości pasmo się kończy - i już.
pawelgrab pisze: ↑10 wrz 2022, 17:15
dźwiękowo zgodny z moją wizją analogu (dzwięk stereo podany wprost nie modulowany, bez udziwnień, komputerowych ulepszeń - efektów dźwiękowych, przestrzennych , miksów i syntezatorów)
![Mruga ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
Detox nie jest albumem zdemolowanym cyfrowym masteringiem i panoramicznymi przestrzennymi miksami
![Fajny 8-)](./images/smilies/icon_cool.gif)
a przede wszystkim korektą parametrów pomieszczenia o której mówimy
Mam w swoich zbiorach pełno starych płyt A-A-A, na których opisane przeze mnie zjawisko nie występuje - talerze wybrzmiewają sobie ładnie i wysoko, gitara jak zaśpiewa cienką stroną chwyconą na jednym z ostatnich progów - to aż przeszywa, a wokal nie ma stłumionych górek (chyba że miał je takie z natury, ewentualnie producent zdecydował się je przytłumić, bo i tak bywało). Mam też parę nowych płyt premasterowanych cyfrowo, gdzie góra jest jeszcze bardziej stłumiona (szczególnie wydania od MTJ - o jednym z nich ktoś na tym forum napisał wręcz: "krasnoludki ukradły wysokie tony").
Ogólnie ta płyta brzmi bardzo dobrze i jest dość przyzwoicie wytłoczona. Ale już od pierwszego słuchania miałem wrażenie, że u samej góry chyba czegoś brakuje:
Tarkus pisze: ↑29 sie 2022, 16:07
może właśnie góry przydałoby się minimalnie więcej, ale to już "co kto lubi"
Teraz mam wrażenie, iż nie tyle jest minimalnie za mało góry, ile stłumiona jest ta niewielka, najwyższa jej część. W każdym razie ja to tak odbieram. Jeśli ktoś miał okazję porównać
first press ze wznowieniem, dobrze będzie, jeśli się wypowie. Być może to po prostu już taka produkcja...
Nie mam żadnego porównania, bo nie miałem tej płyty nawet na CD. Posiadałem jedynie kasetę przegraną od kumpla z CD (w 1991), ale od jakiegoś czasu nie mogę jej znaleźć.