Ten "gramofon" nawet w czasach gdy był produkowany, był kupowany dzieciom do słuchania bajek. Do niczego więcej się nie nadaje. Wkładka piezo pomijając marne odwzorowanie dzwięku, wymaga ogromnego nacisku. Dlatego ten "gramofon" nazywany jest frezarką do płyt.
Serio? Poniosła Cię fantazja. Wkładka piezo + wbudowany wzmacniacz + oryginalne głośniki = słychać kiedy gra i czy to Szopen czy Julian Tuwim.
Nie no spoko. Przeważnie tak to właśnie działa.

Wszystko masz podłączone pod to samo wyjście końcówki mocy. Obniżyłeś jedynie impedancję wynikową głośników, co skończy się dymem ze wzmacniacza jak dasz trochę głośniej.
Tu pewnie trzeba się zgodzić.
Nie po dłuższym, tylko od razu.
Ryzykowne stwierdzenie. Przecież ten chiński złom na bramie fabryki kosztuje parę centów. Bo jest montowane w "gramofonach" sprzedawanych potem w Biedronce za sto piśdziesiąt. A trzeba jeszcze dołożyć resztę "gramofonu" do tej wkładki i z 50 % zysku dla Biedry.
Świetne to. Doniczki z kwiatkami też trzeba usunąć z zasięgu "gramofonu". Opisz nam swoją przygodęomd pisze: ↑23 sie 2019, 13:12A, byłbym zapomniał. Do odsłuchu płyt (a szczególnie dużych 12") wyjmujcie klapę z zaczepów, gdyż ewentualne opuszczenie klapy (pokrywy) mogłoby złamać płytę przy zbyt dużym nacisku, a nawet przy położeniu małych płyt po zamknięciu pokrywy początek ramienia gramofonu nie mógłby przejść dalej od mniej więcej środka płyty, powodując przeskoki i niszczenie płyty oraz stępianie igły. Sama pokrywa natomiast tak łatwo (np. od wiatru) nie spadnie

Szanowni googlowicze. Ten wynalazek jest tanim i masowym produktem PRL przeznaczonym dla dzieci. Dziś jego wartość jest ZEROWA. Już chyba lepsze są biedronkowe wynalazki, a juz na pewno tanie gramofony z wkładką MM z epoki typu Technics BD kosztujące grosze.