Trochę czasu upłynęło. Krwi napsuł mi ten wzmacniacz co nie miara. Juz prawie działał, ale oczywiście coś chciałem ulepszyć. No i ulepszyłem tak, że miesiąc szukałem uszkodzenia. Prawie dzień w dzień nad nim siedziałem. Jak się ostatecznie okazało, szukałem uszkodzenia którego nie było. Dlatego nie mogłem znaleźć

Plus taki, że podbiłem parę leveli w kategorii diagnostyki, pomiarów i wnioskowania. Także było warto.
Przed chwilą w końcu wzmacniacz pierwszy raz zagrał. Tak że od tego momentu przechodzę z fazy reanimacji do fazy renowacji. No chyba że znowu coś popsuję

A roboty będzie sporo. Potencjometry trzeszczą. Kondensatory w kilku płytkach jeszcze do wymiany. Lifting wizualny. No ale widać światełko w tunelu.