
Kupno gramofonu to dla mnie powrót do przygody jaką jest kolekcjonerstwo i muzyka w ogóle, po tym jak około 10 lat temu straciłem do tego zapał. W tamtych czasach zbierałem kasety i CD-ki (fundusze licealisty nie pozwalały raczej na wiele więcej), jednak wraz z upowszechnieniem się internetu i możliwości bezproblemowego "zassania" muzyki, którą do tej pory trzeba był nierzadko z trudem upolować, straciło to dla mnie dużą część uroku. W momencie kiedy wszyscy znajomi przerzucili się na zbieranie mp3-ek, ja przeszedłem na "emeryturę".
Kilka dni temu jednak doznałem nagłego olśnienia. Winyle! Coś, czego nie da się ściągnąć przez torrenta! Nagle jakby coś we mnie pękło i muzyczna magia która przez tyle lat gdzieś się ukrywała - powróciła. Nerwowe poszukiwania na Allegro, kilka zamówień, trochę szperania po necie aby zorientować się w temacie... i od kilku dni słowo "MINT" nawiedza mnie we snach

Nie jestem audiofilem, na pewno bardziej od kosmicznej jakości dźwięku bardziej kręci mnie sam rytuał słuchania muzyki z gramofonu oraz sam wygląd wydawnictw winylowych - ogromne okładki itd. Na początek zakupiłem taniutko totalnego szrota BRISTOL GWS-115, z perspektywą wymiany na lepszy sprzęt w najbliższych miesiącach jak się nieco odkuję po przeprowadzce


Koniec z przynudzaniem - pozdrawiam wszystkich forumowiczów!