TEST
Wstęp
Superlux, jedna z najbardziej kontrowersyjnych marek na rynku. Jeśli te słuchawki przypominają Ci jakiś inny dostępny model na rynku, nie myślisz się, są to kopie słuchawek Beyerdynamic DT 880. Firma Superlux nie pokusiła się o większą zmianę, parę szczegółów pokazujących, że mamy do czynienia z produktem Tajwańskiej firmy.
Bezczelne zachowanie ze strony Superlux w stosunku do niemieckiego producenta? Tak. Fani Beyerdynamic mogą poczuć się znieszmaczeni, oburzeni.
Pierwsze wrażenie.
Słuchawki dostajemy w kartonowym pudełku. Pierwsze wrażenie? Na pewno nie niemiecka jakość, włoski polot i fantazja. Pudełko jest proste, zwykłe, nie mówiąc brzydkie. Leci w kąt, przecież nie na nim nam zależy. Po rozpakowaniu naszym oczom ukazuje się drugie pudełko, tym razem plastic is fantastic. Sprawdza się w czasie wyjazdów, pomijając kiepskiej jakości zapięcia, które mogą się po prostu otworzyć w czasie podróży, trzeba mieć to na uwadze.
Plastikowe pudełko również dostało brzydką grafikę.
Parametry techniczne.
przetwornik: 40 mm, półotwarty
- czułość: 96 dB SPL (1 mW)
- zakres częstotliwości: 10-30,000 Hz
- maksymalna moc wejściowa: 100 mW
- impedancja: 150 ohmów
- kabel: 3-metry, skręcany, jednostronny
- wtyk: pozłacana wtyczka z nakręcaną przejściówką na 6,3mm
- gwarancja: 2 lata
O wykonaniu słów kilkadziesiąt.
Tutaj producenta można chwalić i besztać, stawiać 5 i wysyłać na egzamin poprawkowy. Mieszane uczucia od samego początku, gdy naszym oczom ukazuje się produkt dla którego wydaliśmy 129zł.
Podstawą konstrukcji jest metalowy pałąk, jego wykonaniu nie można nic zarzucić, nie zalatuje chińszczyzną, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że nie ustępuje bardzo swojemu pierwowzorowi. Jego sprężystość sprawia, że dopasuję się na każdy rozmiar głowy, dodatkowo delikatnie rozciągając go można regulować stopień dolegania do uszu. Zero zastrzeżeń, tego oczekuje się od słuchawek w jakich chcemy spędzić kilka godzin dziennie.
Na nasze uszy powędrują przetworniki 40mm (Beyerdynamic 45mm) zamknięte w plastikowych kopułkach – wspominałem już, że coś mi przypominają? Jedyne po czym z daleka można poznać, że to Superluxy to niebieski pasek na którym dumnie widnieje „Superlux HD330”. Przy dalszym, bliższym spojrzeniu na słuchawki widać, że plastik to jednak nie to samo co u niemieckiego producenta, jednak dalej nie ma żadnych większych zastrzeżeń.
Pady, tutaj zaczynają się schody. Jak ktoś raz założył słuchawki z welurowymi padami z niechęcią spojrzy na tą ceratkę jaką obdarował nas producent. Ich jakość jest po prostu kiepska, tutaj wychodzi jakość zastosowanych materiałów. Nie jest to na szczęście minus skreślający słuchawki. Za kilkadziesiąt złotych możemy zaopatrzyć się w welurowe pady, które sprawią, że o słuchawkach zapomnimy podczas codziennego pośpiechu, słuchawki nabierają wtedy wygody na jaką od samego początku zasługują. Ktoś nie odrobił lekcji, Superlux musi się jeszcze dużo nauczyć.
Wygoda ciąg dalszy.
Po wyjaśnieniu sprawy z padami warto zobrazować słuchawki jako całość w wygodzie noszenia. Tutaj niestety jest minus, który dla niektórych użytkowników może być dosyć upierdliwy. Przewód. Superlux zawalił. Nie chodzi o jego wygląd, który może przywieść na myśl starsze sprzęty, ładny, tradycyjny. Jednak jego jakość wykonania jest przeciwieństwem tego co prezentuje na pierwszy rzut oka. Jego długość to teoretycznie 3m! Jednak już po rozciąganiu go do półtora metra padną w jego stronę nieprzyjemne epitety. Czujemy się jak pies na sprężynie. Im bardziej chcemy uciekać tym bardziej musimy się wracać. Chciałem tutaj ostrzec! Nie rozciągajcie kabla na siłe! Można go uszkodzić. Zresztą rozciąganie da nam tylko tyle, że będzie... dłuższy, na elastyczności nic nie nabierze. Jednak czego spodziewać się po słuchawkach za 129zł?! Warto zaznaczyć, że zmiana kabla nie jest trudna i wyjątkowo kosztowna. Nie oczekujmy zmiany jakości dźwięku, jest to jedynie gra wyobraźni, jednak sama wygoda korzystania jest warta tych kilkunastu złotych.
Jak to gra?
Do odsłuchu (jak to profesjonalnie brzmi...) posłużyły mi dwa gramofony: Garrard SL95 z wkładką Pickering V15 oraz Philips Ga212 z wkładką Philips Gp400. Jako wzmacniacz Rotel RX504. Słuchawki służą mi od roku czasu. Przez ten czas nie skupiałem się na teście na konkretnych płytach, nie zajmuje się tym, jest to mój pierwszy test, opisuje wrażenia jakie towarzyszyły mi podczas intensywnego korzystania z nich w domowych warunkach. Tutaj trzeba podkreślić słowo „domowych”, nie są to na pewno słuchawki przenośne, nie bierzemy ich w ogóle tak pod uwagę. Jest to konstrukcja pół-otwarta z zapędami do grania „otwarcie”. Więc jak ktoś nie chce raczyć podróżnych komunikacji miejskiej swoją muzyką niech zostanie w wygodnym fotelu.
Zacznijmy od dolnego pasma przenoszenia, który jest mocno stroną tych nauszników, nie dominuje, nie powoduje bólu uszu, nie wychyla się, jest i bardzo dobrze komponuje się w całokształt. Nie uświadczymy tutaj dużo niskiego, głebokiego basu, chociaż to zależy od płyty, potrafią zagrać nisko, jednak nie jest to rzecz jaka rzuca się w nich podczas słuchania. Zdecydowanie więcej tutaj basu wyższych częstotliwości. Źle? Dobrze? Zależy co kto lubi. Mnie takie brzmienie pasuje, nie lubię męczenia uszu niskimi pasmami w dużej ilości.
Średnie, średnie, średnie, to jest to co w tych słuchawkach chce być na pierwszym miejscu. Są wszędzie. Na każdej odtworzonej przeze mnie płycie zawsze wychylały się krzycząc „JESTEŚMY!”. Grają bardzo muzykalnie, czuć, że to jest dźwięk do jakiego chcemy wracać, wokal brzmi dobrze, nie jest przygaszony jak i nie jest skrzeczący. Są to najbardziej detaliczne słuchawki jakie miałem przyjemność używać w swoim domowym zaciszu. Jakby ktoś pytał, nie było ich dużo. Wcześniej posiadałem jedynie Senheiser HD202 na których bardzo się zawiodłem, nie leżały mi.
Wysoko, wysoko, wysoko... ale jednak ktoś narzuca koc. Jest to dla mnie słabsza strona ich brzmienia, która można jednak poprawić, w otchłani internetu znajdziemy wiele modyfikacji pozwalających wydobyć trochę więcej wysokich tonów. To ich tak mało jest? Słuchawki są tak bardzo zamulone? Nic z tych rzeczy, są poprawne, nie narzucają nam na tych częstotliwościach, nie są nachalne, im wyżej, tym są bardziej subtelne.
Jak to w końcu gra?
Mam nadzieje, że mój system nie dawał mi złudnego poczucia, jednak patrząc po innych opiniach, myślę, że słuchawki są odpowiednie jak i do odtwarzacza CD (z tym też zdażyło mi się odsłuchiwać - jakiś Technics, nie pamiętam już:) i toru analogowego. Gra to bardzo przyjemnie, jest to brzmienie jakiego szukałem i jestem spełnionym posiadaczem. Pomimo wyraźnie górującej średnicy nie zabraknie nam niczego. Nikt nie odłoży ich z niesmakiem, nie powie „nie da się na tym słuchać”, nie porzuci ich w kąt. Codziennie będzie do nich wracał, będzie zapomniał o ich istnieniu, jeżeli tylko kabel mu na to pozwoli.
Podsumowanie.
129zł. Słownie: sto dwadzieścia dziewięć złotych. Koszt jednej, dobrej, nowej płyty winylowej. SZAŁ. Otrzymujemy słuchawki, które po położeniu na półce sygnowanej „500zł” nie będą czuły się nie swojo. Niech wszyscy wiedzą, że pomimo że firma potrafiła się w nich dopuścić błedów elementarnych to warto w nie zainwestować. Pady, kable da się wymienić, nie wyniesie nas to więcej niż 80-90zł, gdyż pady możemy już dostać za 30-40zł a dobry kabel za kilkanaście złotych za metr, plus odpowiadająca nam wtyczka. Warto, jak ktoś się jeszcze zastanawia niech sam posłucha!
Na sam koniec pytanie... czemu znane sieci sklepowe ich nie oferują? Czemu w Saturnie, Media Markt, Avansie powiedzą, że nie słyszeli? Superlux przez swoją niezbyt uczciwą praktykę spowodował, że nie jest mile widziany na salonach nie dla idiotów.
Przypominam jeszcze raz, 129zł. Beyerdynami Dt880 kosztują 899zł. Dla mnie wybór był jasny i tego też Wam życzę.
Chciałem jeszcze nadmienić, że nie zajmuje się recenzowaniem jakichkolwiek produktów, można u mnie poczuć brak profesjonalnego podejścia w niektórych ujęciach, brak odpowiedniego słownictwa, jednak te słuchawki to dobry materiał by zacząć, popełnili błędy przy ich budowie to i ja mogę.
PS Zdjęć nie zamieszczam, jest ich pełno w sieci.

Dziękuje za uwagę i polecam posłuchanie ich.

tollo