superdisc pisze:Czy istnieją też jakieś inne preparaty antystatyczne które powinienem używać ? Moje płyty są z reguły kupowane jako nowe albo miętówki, nie mam płyt po dziadku, ojcu czy innym krewnym lub znajomym. Aby zachować w należytym stanie mój skromny zbiorek musze jeszcze w coś zainwestować ? Mam tylko taki włochacz do zbierania kurzu i nic więcej.
Radzę przeczytać wątek o czyszczeniu płyt. To że płyty są nowe prosto z folii czy też niby nieużywane to akurat nie ma żadnego znaczenia w tej kwestii.
Tak nawiasem mówiąc to stan "mint" to de facto oznacza zafoliowaną płytę (czyli nową). Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak "używany mint"

Trzeba jednak uważać na cwaniaczków co sami pakują używane płyty w folie zgrzewane i nazywają taki egzemplarz nieużywanym, ale na szczęście jest to dosyć marginalny proceder.
Swoją droga pierwszy raz spotykam się z określeniem "miętówka". Ja rozumiem, że anglojęzyczny wyraz mint może oznaczać miętę, ale jako rzeczownik może znaczyć równie dobrze mennicę, jednakże jako określenie "mint condition", czyli "stan mint" (jak to ma miejsce w przypadku skali ocen) znaczy to tylko i wyłącznie "idealny" czy też "nieskazitelny". Określenie wywodzi się z numizmatyki, gdzie mianem tym określano monety, które wyglądały tak jakby dopiero co wyszły z mennicy.
To taka mała dygresja językowa.
superdisc pisze:A co do zakupów za granicą to nie mam najmniejszych oporów. Od lat właśnie w ten sposób zdobywam upragnione płyty, dotychczas były to głównie płyty w ginącym formacie sacd i dvd-a. Teraz doszły winyle.
Super, jednakże mi nie chodziło o opory, ale o sensowność takiego pomysłu. Za granicą raczej taniej nie dostaniesz, koszty wysyłki jednak wyższe, a w kraju masz to samo.
Tak czy siak, róbta co chceta. Dodam jeszcze tylko, że SACD póki co nie ginie, a DVD-A już dawno umarło.