
Od ponad pół roku jestem zadowolonym użytkownikiem AT-VM95SH, co wcale nie przeszkadza mi zastanawiać się, jaka wkładka będzie następna. Shibata była znaczącą poprawą względem wcześniejszej zielonej eliptycznej WM95E, szczególnie mniej jest sybilantów, wysokie tony są milsze dla ucha, przestały być krzykliwe, dźwięk jest bardziej spójny - mam wrażenie, że "wszystko do siebie pasuje - oraz - brew opinii, którą można spotkać, że im precyzyjniejszy szlif, tym więcej wyciąga z płyt także trzasków - z VM95SH starsze płyty trzeszczą wyraźnie mniej niż z VM95E. Więc to, co słyszę teraz, jest dla mnie zadowalające, ale, ale, wiadomo, nic nie trwa wiecznie...
Używam: gramofonu Hitachi PS-38, przedwzmacniacza Audiokultura Iskra I, wzmacniacza Basf D6160 oraz kolumn Canton Quinto 520. Rozważam też wkładki MC. Mój gramofon nie ma regulowanego VTA, co może mieć znaczenie przy wyborze następcy.
Słucham właściwie każdej muzyki, najwięcej starszego i nowszego jazzu oraz rocka z lat 60-80

Waham się między AT VM750SH, która kontynuowałaby logikę dźwięku VM95SH, czyli "to samo, tylko lepiej" - a może uważacie inaczej. Ale kuszą też MC: tutaj znów zastanawiałbym się nad AT-OC9XML albo Hana SL. Wiele dobrego czytam też o wkładkach Nagaoka - tutaj pewnie mierzyłbym w mp-150 - ale też spotykam opinię, że w stosunku jakość/cena wypadają niekorzystnie. Obawiam się też szlifu eliptycznego, czy nie będę zawiedziony oraz czy trwałość igły nie będzie niższa. Nie mam też nic przeciwko wkładkom vintage i jestem gotów coś poleconego zaryzykować.
Aktualnie posiadam też zepsutego Godringa 1012GX, ale nie miałem okazji go słuchać. Igła, a z nią wkładka kładą się na płycie, jakby poszło zawieszenie. Będę starał się to naprawić, a jeśli się uda, sprawdzę, jak ten dźwięk mi leży (przy okazji, może znacie miejsce, gdzie takiej naprawy by się podjęli? - będę potem szukał odpowiedniego wątku na forum i tam zadam pytanie...).
Nie mam też potrzeby koniecznie wydawać kroci i jeśli mógłbym się zmieścić w 2k, to przy pierwszym upgradzie po AT-VM95SH wolałbym w tym budżecie pozostać, ale jeśli miałbym osiągnąć dźwiękowy Eden, to jestem gotów dołożyć do niecałych 3k.
Jestem trochę przyklejony do szlifu shibata, ponieważ to co mam teraz po przejściu z igły eliptycznej zupełnie trafia w mój gust. Jednocześnie mam dość ostre na górze kolumny Canton Quinto i miałbym obawę, że szlify typu MicroLine mogłyby sypać u mnie piachem, czego zupełnie nie mam przy shibacie. Z tego co czytam jest to też szlif mniej niszczący płyty oraz który sam się wolniej zużywa, więc taka igła będzie trwać dłużej niż eliptyczna, co oznacza, że chociaż płaci się więcej, to przy odpowiednim dbaniu wystarczy na dłużej, więc wychodzi tak samo lub taniej - tak to rozumiem...
Będę wdzięczny za wszystkie pomysły, podpowiedzi, luźne myśli. Pozdrawiam!