Dopiero co zostałem zaakceptowany, a już wcześniej, poza toną wiedzy, udało mi się wyhaczyć kolumny od kolegi kukiz 30 z forum

O mnie słów kilka: Dzieciństwo przyszło mi spędzić na podwórku lat 90, jeszcze przy marnej komputeryzacji - aktywnie i szczęśliwie zatem, w towarzystwie melodii granych z wieży starszego brata. Jako kilkuletni berbeć ponoć ciągle chciałem słuchać pewnego czarnego albumu, pewnego wykonawcy (a nie mogąc zapamiętać nazwy) powtarzałem: "Puść mnie to żelazo!". Sentyment do muzyki lat 90 mam do dziś, choć zainteresowania muzyczne poszły w różne wymiary czasowe i gatunkowe.
Z gramofonami niestety nie było mi dane spotkać się w życiu zbyt często, jedynie gdzieś tam ojciec znajomego miał jakiś, więc przy okazji imprezy udało mi się namówić na puszczenie mi wybranej płyty. Aż do kiedy poznałem wybrankę, której ojciec ma małą kolekcję i bodajże Adama Unitry. Przy okazji sprezentowania mu i przesłuchania płyty Grety Van Fleet stwierdziłem - kurde, ja też tak chcę


Idea kręcącego się ponacinanego krążka, mimo braku bliskiej obecności od dawna mnie pociągała, ale a to bidny student ani miejsca, ani pieniędzy nie miał, a to coś innego pochłaniało zasoby i tak czas leciał... aż do teraz




PS. Mam nadzieję, że fascynacja i zapał mi nie minie, bo póki co bawię się świetnie samym wsiąkaniem w temat
