Ale po kolei

Dawno, dawno temu (he he, jakieś 10 lat, czyli prawie wczoraj) kupiłem CD-17 Arcama. Kosztował więcej niż moja miesięczna pensja, więc nie był to zakup "po taniości" i miał być wzorcem na lata (taki sprzęt docelowy


Baza pomysłu to lampizator, czy ogólnie lampizacja, czyli zmiana sekcji analogowej na lampy. Polega ona (w uproszczeniu) na zamianie oryginalnego wyjścia analogowego, na prosty układ oparty na 1 lub 2 triodach (najczęściej SRPP lub wtórnik katodowy). Diabeł jednak tkwi w szczegółach, bo ta zamiana powoduje jedną istotną dla całości przetwornika ingerencję w układ: usuwa tzw. filtr antyaliasingowy, który ma za zadanie usunąć z sygnału wszystkie składowe powyżej 20kHz, które pojawiają się na skutek konwersji sygnału dyskretnego (cyfrowego) na ciągły. Układy takie, będące aktywnymi filtrami dolnoprzepustowymi wysokich rzędów, mają na wyjściu chyba wszystkie urządzenia konwertujące sygnał cyfrowy na analogowy. To był przez długi czas dla mnie argument, żeby niczego nie ruszać, bo przecież musi być gorzej. No ale stało się jak się stało, więc postanowiłem spróbować.
Opis stanu oryginalnego: przetwornik Wolfson WM8741, z wyjściem napięciowym symetrycznym (po dwa sygnały na kanał w przeciwfazie), za nim układ filtra aktywnego 4 (chyba, bo możliwe, że 6) rzędu na 2 opampach oraz śmiesznych rezystorkach i kondensatorkach SMD, a na końcu, .... uwaga... do odcięcia składowej stałej chiński, nołnejmowy, bipolarny elektrolit 100uF (nosz qrua!). Generalnie z wyglądu bardziej płyta główna komputera niż lepszej klasy CD.
Opis rozwiązania: zamiast filtra para różnicowa z rozszerzoną strefą liniową. Ze względu na składową stałą na wyjściu Wolfsona o wartości 1/2 napięcia zasilania sekcji analogowej (ok. +2,7V) zaprojektowałem parę na tranzystorach PNP. Wzmocnienie układu wynosi ok. 1 a schemat wygląda tak: Zlutowałem na małej (za małej) płytce uniwersalnej, żeby po prostu sprawdzić.
Ukradłem sygnał i prąd z płyty głównej CeDeka: Nie ruszyło od kopnięcia, bo w schemacie miałem błąd ale po poprawieniu diody źródeł prądowych ładnie zabłysły i ze słuchawek (bo późno) popłynęła MUZYKA! Chyba jest dobrze, bo słuchanie CD nie wywołuje już ochoty na jak najszybsze znalezienie odpowiedniego winyla

Z tego co zdążyłem zauważyć, to na pewno zwiększyła się ilość szczegółów, tych drobiazgów dających prawdziwą frajdę ze słuchania. Talerze brzmią naturalnie, rozdzielczo. Dźwięk jest spójny. Bas melodyjny, z fakturą. Wokale na pewno się nie pogorszyły. Póki co jednak nie trąbię, że to jakiś spektakularny sukces, bo słuchałem zaledwie kilkadziesiąt minut.