Tarkus pisze: ↑01 paź 2022, 17:33
Merrick pisze: ↑18 lut 2021, 23:10
Zrezygnuj z kolekcjonowania płyt winylowych. To nie na twoje nerwy
Płyt jak płyt. Ale ja np. od dłuższego już czasu unikam kupowania
nowych wydań tak winyli, jak CD, z reguły zaopatrując się w nagrania na rynku wtórnym.
Pierwszym powodem co do winyli, jak i w zasadzie jedynym co do kompaktów, jest kiepski z zasady mastering. W CD przejawia się on przede wszystkim manierą nadużywania kompresji i limitingu - kompletnie nieuzasadnioną tak technicznie (CD ma potencjalnie dużo większy zakres dynamiki niż winyl), jak i od pewnego czasu rynkowo (płyty kupują dziś głownie audiofile, rozsądniej byłoby więc robić mastering pod sprzęt audiofilski niż pod boom-boxy). Drugim problemem jest maniera wyrównywania wszystkich części pasma, co sprawia, że nagranie zatraca swój indywidualny charakter, wszystko brzmi tak samo.
Co do winyli, problem nr 1 to charakterystyka. Większość nowych wydań, jakie posiadam, ma mniej lub bardziej zamulony dźwięk. Góra jest albo przytłumiona, albo wręcz "na chama" ucięta. Być może bierze się to stąd, że mastering jest robiony "pod" wkładki Ortofon i Audio Technica, jako najczęściej montowane seryjnie w nowych gramofonach. Rzadziej spotykanym felerem jest zbyt głośny mastering, co najgorzej brzmi pod koniec strony płyty, przyczyniając się do zwiększonej ilości zniekształceń. Chlubnym wyjątkiem (w każdym razie pod względem masteringu, bo ma inne wady, o czym za chwilę) jest tu wydane przez Muzę wznowienie płyty "Laokoon" Krzysztofa Zgrai, które może gra nawet trochę za jasno, ale w granicach przyzwoitości (nie wykluczam nawet, że tak właśnie brzmi oryginalne nagranie). Co do dynamiki, wznowienie jest nieco cichsze od oryginału "z epoki", ale za to bogatsze w niuanse dynamiczne, a na dobrej igle czysto gra od początku do końca (zresztą dynamika stanowi też mocny atut wydania CD).
Tłoczenie to osobna historia. Nie chcę dublować przedmówców, lecz na nowo kupionych płytach znajdowałem i cykliczne szmery, i głośne trzaski, i niezidentyfikowanego pochodzenia niskie stuki (te ostatnie to główny, jeśli nie jedyny istotny, problem wspomnianego wznowienia "Laokoona"). Pofalowanie jest nagminne (nie wiem, ile w tym winy tłoczenia, a ile - nieprawidłowego przechowywania i transportu), choć muszę dodać, że najczęściej niesłyszalne przy odtwarzaniu. O pyknięciach już nie mówię; te zdarzają się wszędzie, chociaż część z nich - przy regularnym przemywaniu igły - w miarę kolejnych odtworzeń słabnie bądź zanika.
Co do papierowych kopert, nie jest to nowy problem. Raczej główny powód zarysowania wielu starszych egzemplarzy. Niestety mało który wydawca dodawał kopertę foliową, w którą płyta była zapakowana i dopiero w niej włożona do papierowej. Współcześnie Muza z reguły stosuje wariant optymalny, czyli koperty papierowe wykładane od wewnątrz folią.
Nie mówię, że nie ma dobrych nowych wydań. Takim pozytywnym przykładem winylowym jest wznowienie debiutu The Cranberries przez Analog Spark. Tylko że to podobno wytwórnia "audiofilska"... Innymi słowy: to, co niegdyś było standardem - czyli wymóg w miarę starannego wykonania - dziś stało się atrybutem produktów niszowych i drogich.
Spośród CD nieźle brzmi wydanie 2CD "Tarkusa" ELP z 2016 - i remaster, i remix (Wilsona) brzmią całkiem przyjemnie, a dynamiką "biją" wszystkie wcześniejsze wznowienia kompaktowe. Podobno cała ta seria wznowień ELP jest taka.
Tak, że widzę to tak: jeśli nie stać nas na wydania audiofilskie, ewentualnie w braku takowych, lepiej szukać na rynku wtórnym. Zwykle tak jest również taniej (choć niestety nie zawsze).