Even In The Quietest Moments akurat bardzo lubię. Moim zdaniem to lepsza płyta niż śniadanie w Ameryce. Cóż, o gustach trudno dyskutować, ale może daj tej płycie jeszcze szanse. Dla mnie to świetny album. Live after death pamiętam nawet gdzie nabywałem na dwóch kasetach krótko po wydaniu albumu. Dzisiaj mam na winylu, płytach cd i dvd. Niezmiennie uwielbiam wiersze starych marynarzy i aleję akacjową. Tak naprawdę to jakby best of z pierwszego okresu działalności kapeli. Po latach w mojej ocenie się broni. Chyba sobie dzisiaj obie przesłucham
