tr000tyl pisze: ↑15 lis 2020, 16:58
Czy ta pogoń jest konieczna?, zamiast skupić się na sednie sprawy czyli na muzyce?
Hmm, to zależy czego oczekujesz lub inaczej: od czego jesteś uzależniony.
Ja na przykład jestem uzależniony od kawy i dobrego dźwięku.
Jak zasmakujesz w dobrym dźwięku, zacznie Ci to latać po pokoju, ulubione nagrania odkryjesz na nowo słysząc brzmienia i detale niesłyszane nigdy wcześniej, odpowiednia barwa dźwięku wejdzie Ci w głowę, to odpowiedź na Twoje pytanie będzie twierdząca. Do tego dochodzi jeszcze parę innych rzeczy, jak np. percepcja (zdolność) słyszenia i ogólne predyspozycje psychoakustyczne, itd.
Czasem lepiej tego nie odkrywać, bo jak trafi to na podatny grunt (jak na przykład moja osoba), to mówiąc kolokwialnie: masz pozamiatane.
Z pewnością łatwiej (i zdrowiej) jest żyć nie mając rozterek typu WINYL vs. CD i można wtedy tego uniknąć:
tr000tyl pisze: ↑15 lis 2020, 16:58
Jest to na pewno wspaniała przygoda. Trudna, obkupiona nerwami, ale wspaniała.
A na pytanie:
tr000tyl pisze: ↑15 lis 2020, 16:58
Czy tego warta?
- masz odpowiedź powyżej.
amrowek pisze: ↑15 lis 2020, 17:13
Abstrahując od rozważań od audiofilskich rozważań vinyl do wina a CD do piwa. Albo coś jest nagrane dobrze albo źle i nie ma znaczenia czy jest to vinyl czy CD.
Czyli jak to w języku mówek zwykle bywa: krótko, na temat... i tak po... mrówkowemu
Myślę, że ten temat żyje, ponieważ ani to:
restimek pisze: ↑15 lis 2020, 17:44
Gdy chce sobie coś posłuchać głośno dynamicznie i sterylnie to włączam CD
ani to:
restimek pisze: ↑15 lis 2020, 17:44
Gdy potrzebuje posłuchać coś ciepłego usiąść sobie w fotelu. Trzymając w ręce szkło z jakąś "cieczą" niekoniecznie alkoholową i zanurzyć się w głębi i barwie dźwięku to włączam Winyl.
nie jest łac.
veritatem revelatam - prawda objawiona... (poza "cieczą" oczywiście
)
U mnie przez długi okres czasu winyle rżnęły uszy tak, że CD przy nich to było niemalże łac.
salutis - zbawienie.
Gravediggie coś o tym wie - żeby nie On, dzisiaj nie słuchał bym winyli.
Taki miałem tor, tak to grało, takie mam doświadczenie i dlatego
przeczę teorii, że WINYL to gwarancja miękkiego, analogowego, jedwabistego, w całości (całokształcie - bo wiedza, dobór sprzętu także w to wchodzi) relaksującego dźwięku
Wiele osób ma rozterki, jak się naczyta jaki to ten winyl dobry, modny i jak analogowo gra a potem leci do sklepu, kupuje plastikowego ProJecta z Ortofon OM RED (tak jak ja) i po podłączeniu do prądu siada zdołowany na podłodze nie wierząc w to co słyszy i na co właśnie wydał 2000zł (z płytami z Biedronki na czele).
Jestem za to w całości za:
restimek pisze: ↑15 lis 2020, 17:44
Hmm a czy trzeba koniecznie wybierac zwycięzce w pojedynku VINYL VS CD? Nie można lubić obydwu nośników i brać z nich to co najlepsze? Mam kolekcję zarówno CD jak i Vinyli.