Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
- Winters
- Posty: 2801
- Rejestracja: 10 kwie 2011, 11:29
- Lokalizacja: prawie Łódź
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Trochę zdziwiło mnie, że o tych płytach nikt nie założył jeszcze tematu. Tak się składa, że niedawno postanowiłem pociągnąć za spust i kupić kilka reedycji Polskich Nagrań i jedyną jak narazie nową płytę wydaną przez Pronit. Póki co dotarły do mnie tylko płyty pierwszego z tych wydawnictw, kupiłem je w firmowym sklepie Muzy - cena niższa o 10 PLN niż gdziekolwiek indziej. Zamówienie zostało zrealizowane sprawnie i bez żadnych problemów. Z Pronitem tak łatwo nie było - mechanizm składania zamówień jest skomplikowany, strona jest krótko mówiąc niewygodna. Nadal czekam na płytę.
Wracając do Polskich Nagrań, oto co dostałem: Wszystkie płyty z wyjątkiem Novi Singers ładnie zafoliowane - chyba pierwsze polskie wydania w foliowanych okładkach w historii (trochę nam to zajęło). Novi natomiast dotarli do mnie w zaklejanej koszulce, tak jak niektóre nowe wydania Music on Vinyl, okładka niestety nie była w idealnie idealnym stanie, jeden róg jest lekko zmarszczony, ale nie ma nad czym lamentować - z mojego doświadczenia wynika, że to się poprostu zdarza, zwłaszcza w tańszych reedycjach.
Okładki tych reedycji, znowu z wyjątkiem Novi (o tym później) są świetnie wykonane. Grafika jest wyraźna, kolory dobre i co najważniejsze są wydrukowane na dobrej jakości tekturze. Wygląda na to, że albo były cyfrowo poprawione, albo wydrukowane na dobrej klasy sprzęcie. Ostrość jest doskonała, widać to zwłaszcza przy tekstach. Ktoś się przyłożyl do swojej pracy i chwała mu za to. Nie ma porównania do starych okładek, gdzie tekst był nierzadko delikatnie rozmazany, gatefoldy rozklejały się tworząc dwie osobne części, a przy złapaniu pustej okładki za brzeg drugi opadał pod kątem 90 stopni.
Przy Novi ten ktoś się rozleniwił i cały front jest niewyraźny - logo Polskich Nagrań jest niemalże nieczytelne. Wygląda to prawie tak jakby wzięli grafikę z okładki CD i rozciągneli ją do wymiarów 30cmx30cm. Fuszerka. Tył natomiast trzyma poziom pozostałych edycji z tej serii. Czyżby nie mieli oryginalnej grafiki? Według prawa "egzemplarza obowiązkowego" płyta ta (tak jak i wszystkie polskie wydania) powinna trafić do archiwum Biblioteki Narodowej i w kilka innych miejsc.
Grafika okładek jest zupełnym duplikatem oryginalnych wydań, nie ma żadnych kodów kreskowych i innych elementów wskazujących na to, że jesteśmy w 2012.
Wszystkie płyty zostały wytłoczone na dobrej jakości winylu, na powierzchni nie ma żadnych skaz. Tłoczeniem z tego, co wiem zajmował się czeski GZVinyl i zrobili to nieźle. Nie są to wydania 180g, raczej około 120-140g. Po umyciu w Knosti tło jest praktycznie niesłyszalne, bardzo mało jest fabrycznych szmerów związanych z niedoskonałością tłoczenia. Przed umyciem trochę tego było, bo płyty po pierwszym wyicągnięciu z kopert były mocno naelektryzowane i pokryte warstwą fabrycznego pyłu. Nie jest to żaden wyjątek, bo mało które nowe wydanie jest idealnie czyste.
Labele są zrobione na wzór oryginalnych, pierwszych wydań, ale nie są to ich kopie. Wygląda to tak, jakby były wykonane na nowo, ale na wzór oryginałów. Czcionki są inne, geometria oznaczeń "STEREO" nie do końca się zgadza. Na całe szczęście nie paprzą się tak jak stare etykietki polskich płyt - tamte wystarczy pomoczyć i są zrujnowane.
Dla przykładu, Bemibem: Jakość dźwięku jest na przyzwoitym poziomie, jednak te płyty najprawdopodobniej były masterowane ze źródła cyfrowego. Nie jestem pewien czy to, co słyszę to zwykłe redbook CD, czy też może 24/192 - prędzej to pierwsze. Prezencja jest dobra, niczego w zasadzie nie brakuje jeżeli chodzi o balans tonalny. Dynamiki niestety trochę im uleciało, brakuje trochę naturalnego analogowego kopnięcia w niskich rejestrach. Są to płyty, których słucha się przyjemnie, nieprawidłowości nie rzucają się w uszy. Novi to wydanie mono, zupełnie jak oryginał - dobrze, że nikt nie bawił się w kombinowanie stereo, bo to mogłoby wszystko zepsuć. Czy brzmią lepiej niż oryginały? Myślę, że nie, ale konia z rzędem temu, kto kupi oryginalne wydanie Bossa Novy Novi Singers w stanie NM za pięć dych.
Podsumowując, to są dobre płyty. Różnią się od oryginałów, ogółem mówiąc są to płyty lepszej jakości - wszystko oprócz dynamiki jest generalnie mówiąc lepsze. Warto kupić, oj warto, zwłaszcza jeżeli ktoś chce mieć kilka niezłych, polskich krążków, które dostać w oryginale i w świetnym stanie jest trudno.
Pomyłką jest to, że każdy tytuł został wytłoczony w nakładzie 500 egzemplarzy. Tylko pięcset i tylko sprzedawane w Polsce, podczas gdy kolekcjonerzy za oceanem walczą na aukcjach o pierwsze wydania płyt z serii Polish Jazz, tych z lat 60. Dużo tytułów zostało już wyprzedanych, a ja bardzo chętnie kupiłbym np. Astigmatic Komedy i Enigmatic Niemena
Wracając do Polskich Nagrań, oto co dostałem: Wszystkie płyty z wyjątkiem Novi Singers ładnie zafoliowane - chyba pierwsze polskie wydania w foliowanych okładkach w historii (trochę nam to zajęło). Novi natomiast dotarli do mnie w zaklejanej koszulce, tak jak niektóre nowe wydania Music on Vinyl, okładka niestety nie była w idealnie idealnym stanie, jeden róg jest lekko zmarszczony, ale nie ma nad czym lamentować - z mojego doświadczenia wynika, że to się poprostu zdarza, zwłaszcza w tańszych reedycjach.
Okładki tych reedycji, znowu z wyjątkiem Novi (o tym później) są świetnie wykonane. Grafika jest wyraźna, kolory dobre i co najważniejsze są wydrukowane na dobrej jakości tekturze. Wygląda na to, że albo były cyfrowo poprawione, albo wydrukowane na dobrej klasy sprzęcie. Ostrość jest doskonała, widać to zwłaszcza przy tekstach. Ktoś się przyłożyl do swojej pracy i chwała mu za to. Nie ma porównania do starych okładek, gdzie tekst był nierzadko delikatnie rozmazany, gatefoldy rozklejały się tworząc dwie osobne części, a przy złapaniu pustej okładki za brzeg drugi opadał pod kątem 90 stopni.
Przy Novi ten ktoś się rozleniwił i cały front jest niewyraźny - logo Polskich Nagrań jest niemalże nieczytelne. Wygląda to prawie tak jakby wzięli grafikę z okładki CD i rozciągneli ją do wymiarów 30cmx30cm. Fuszerka. Tył natomiast trzyma poziom pozostałych edycji z tej serii. Czyżby nie mieli oryginalnej grafiki? Według prawa "egzemplarza obowiązkowego" płyta ta (tak jak i wszystkie polskie wydania) powinna trafić do archiwum Biblioteki Narodowej i w kilka innych miejsc.
Grafika okładek jest zupełnym duplikatem oryginalnych wydań, nie ma żadnych kodów kreskowych i innych elementów wskazujących na to, że jesteśmy w 2012.
Wszystkie płyty zostały wytłoczone na dobrej jakości winylu, na powierzchni nie ma żadnych skaz. Tłoczeniem z tego, co wiem zajmował się czeski GZVinyl i zrobili to nieźle. Nie są to wydania 180g, raczej około 120-140g. Po umyciu w Knosti tło jest praktycznie niesłyszalne, bardzo mało jest fabrycznych szmerów związanych z niedoskonałością tłoczenia. Przed umyciem trochę tego było, bo płyty po pierwszym wyicągnięciu z kopert były mocno naelektryzowane i pokryte warstwą fabrycznego pyłu. Nie jest to żaden wyjątek, bo mało które nowe wydanie jest idealnie czyste.
Labele są zrobione na wzór oryginalnych, pierwszych wydań, ale nie są to ich kopie. Wygląda to tak, jakby były wykonane na nowo, ale na wzór oryginałów. Czcionki są inne, geometria oznaczeń "STEREO" nie do końca się zgadza. Na całe szczęście nie paprzą się tak jak stare etykietki polskich płyt - tamte wystarczy pomoczyć i są zrujnowane.
Dla przykładu, Bemibem: Jakość dźwięku jest na przyzwoitym poziomie, jednak te płyty najprawdopodobniej były masterowane ze źródła cyfrowego. Nie jestem pewien czy to, co słyszę to zwykłe redbook CD, czy też może 24/192 - prędzej to pierwsze. Prezencja jest dobra, niczego w zasadzie nie brakuje jeżeli chodzi o balans tonalny. Dynamiki niestety trochę im uleciało, brakuje trochę naturalnego analogowego kopnięcia w niskich rejestrach. Są to płyty, których słucha się przyjemnie, nieprawidłowości nie rzucają się w uszy. Novi to wydanie mono, zupełnie jak oryginał - dobrze, że nikt nie bawił się w kombinowanie stereo, bo to mogłoby wszystko zepsuć. Czy brzmią lepiej niż oryginały? Myślę, że nie, ale konia z rzędem temu, kto kupi oryginalne wydanie Bossa Novy Novi Singers w stanie NM za pięć dych.
Podsumowując, to są dobre płyty. Różnią się od oryginałów, ogółem mówiąc są to płyty lepszej jakości - wszystko oprócz dynamiki jest generalnie mówiąc lepsze. Warto kupić, oj warto, zwłaszcza jeżeli ktoś chce mieć kilka niezłych, polskich krążków, które dostać w oryginale i w świetnym stanie jest trudno.
Pomyłką jest to, że każdy tytuł został wytłoczony w nakładzie 500 egzemplarzy. Tylko pięcset i tylko sprzedawane w Polsce, podczas gdy kolekcjonerzy za oceanem walczą na aukcjach o pierwsze wydania płyt z serii Polish Jazz, tych z lat 60. Dużo tytułów zostało już wyprzedanych, a ja bardzo chętnie kupiłbym np. Astigmatic Komedy i Enigmatic Niemena
DIOMEDES KATO
- Wojtek
- Administrator
- Posty: 43730
- Rejestracja: 02 lut 2009, 02:59
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Widocznie nie wierzyli, że będzie dość duży popyt i wykupili najtańszą "opcję" u CzechówWinters pisze:Pomyłką jest to, że każdy tytuł został wytłoczony w nakładzie 500 egzemplarzy.

Z drugiej strony, skoro inne płyty nadal są dostępne mimo niskiego nakładu to może jednak dobrze oszacowali?
Tubylcza wredota, tudzież insza kanalia
Wsparcie finansowe forum
Wsparcie finansowe forum
- Micke
- Posty: 209
- Rejestracja: 04 paź 2011, 21:40
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Winters, świetna robota! Naprawdę szczegółowo opisałeś płytki.
PN Muza też się stara, bo przecież nie musieli robić reedycji. To jest naprawdę duży ukłon w naszą stronę. Kolejna sprawa że Muza jest chyba nastawiona wyłącznie na rodzimy rynek (poprawcie mnie jeśli się mylę), więc nie dziwi mnie że nie składali większego zamówienia, i tak jak pisze Wojtek, coś w tym chyba jednak jest...
PN Muza też się stara, bo przecież nie musieli robić reedycji. To jest naprawdę duży ukłon w naszą stronę. Kolejna sprawa że Muza jest chyba nastawiona wyłącznie na rodzimy rynek (poprawcie mnie jeśli się mylę), więc nie dziwi mnie że nie składali większego zamówienia, i tak jak pisze Wojtek, coś w tym chyba jednak jest...
- Winters
- Posty: 2801
- Rejestracja: 10 kwie 2011, 11:29
- Lokalizacja: prawie Łódź
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Powiem tak, w niektórych przypadkach 500 egzemplarzy wystarczy, w innych absolutnie nie. Bemibem, czy albumy Namysłowskiego można dostać w okolicach VG+ raczej bez problemu i takiego popytu nie ma. Moim zdaniem wyprzedały się przede wszystkim tytuły kultowe i rzadkie, takie jak Astigmatic Komedy, Enigmatic Niemena, czy też Anawa Grechuty.
Pytanie: czy ktoś jest w stanie potwierdzić ukazanie się dwóch reedycji z tej serii, a mianowicie Breakout Blues i Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego? Były w planach, kiedy czytałem po raz pierwszy wieść o polskich reedycjach w 2009 (?) roku. Na jednym z tekturowych pasków (trochę jak OBI) dodawanych do każdej z płyt są one przedstawione jako pozostałe płyty z serii "Czarne Perły", jednak na stronie Polskich Nagrań ani widu, ani słychu. Ktoś to widział/słyszał?
Pytanie: czy ktoś jest w stanie potwierdzić ukazanie się dwóch reedycji z tej serii, a mianowicie Breakout Blues i Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego? Były w planach, kiedy czytałem po raz pierwszy wieść o polskich reedycjach w 2009 (?) roku. Na jednym z tekturowych pasków (trochę jak OBI) dodawanych do każdej z płyt są one przedstawione jako pozostałe płyty z serii "Czarne Perły", jednak na stronie Polskich Nagrań ani widu, ani słychu. Ktoś to widział/słyszał?
DIOMEDES KATO
- Kocewicz
- Posty: 739
- Rejestracja: 25 lip 2012, 19:12
- Lokalizacja: Zgierz
- Kontakt:
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Winters pisze:konia z rzędem temu, kto kupi oryginalne wydanie Bossa Novy Novi Singers w stanie NM za pięć dych.
Ja mam za darmo, hurtem wziąłem

Are you Shure?
- Winters
- Posty: 2801
- Rejestracja: 10 kwie 2011, 11:29
- Lokalizacja: prawie Łódź
Re: Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Dzisiaj po południu odebrałem paczkę z płytą Czerwonych Gitar "To właśnie my", która trafiła do mnie zapakowana w firmowy karton do wysyłki z rysunkiem czarnej płyty oraz stemplem adresowym "PROJEKT PRONIT". Album nie był owinięty w żadną folię, żadnej dodatkowej obwoluty nie było. Rzecz niespotykana w dzisiejszych czasach, nawet przy najtańszych reedycjach, do których ta płyta bez wątpienia się zalicza.
Okładka wygląda tak:


Jakość druku jest niezła, grafika dosyć wyraźna, ale cudów nie ma, tekst z tyłu bardzo dobrze czytelny. Jak widać okładka różni się od oryginalnego wydania - użyto nowszego logo Pronitu, z tyłu pojawił się nam znaczek ZAIKS i nieusuwalna naklejka hologram - niezbyt mądre rozwiązanie, bo takie sreberko średnio pasuje do formatu LP. Na reedycjach Polskich Nagrań tego nie ma, więc wnioskuję, że nie jest to rzecz przymusowa. Oprócz tego, obok oryginalnego numeru katalogowego XL 0350 pojawił się nam nowy PLP 1001.
Płyta została włożona do standardowej papierowej koszulki bez folii i obłożona dwiema kartkami A4. Nie pytajcie mnie po co te kartki, były dość mocno "przyssane" przez ładunek elektrostatyczny płyty. Wygląda to tak:

Teraz czas na kilka słów o etykietkach, gdzie niestety Pronit dał ciała. Po pierwsze - moja kopia tej płyty ma z jednej strony naklejone dwie etykietki, jedna na drugiej. To się zdarza, ale z mojego doświadczenia wynika, że rzadko i wynika prędzej z błędu maszyny niż człowieka. Etykieta nie ma prawie nic wspólnego z oryginałem, bardzo przypomina tę z lat 70. Nie pytajcie mnie dlaczego akurat wybrali design z lat 70., równie dobrze mogli zrobić kopie oryginału, ewentualnie uzupełnione o kilka detali. W oczy rzuca się oznaczenie "stereo" i znaczek "S-33", ale o tym za moment.

Sam winyl nie wygląda jakoś bardzo strasznie jak na cenę 40 PLN, ale nie jest to ideał. Przede wszystkim, nie mam wątpliwości, że to produkt fabryki z Pionek - podobna gramatura jak wydania z drugiej połowy lat 70. i lat 80. i charakterystyczne ostre brzegi. Taki element nostalgii przy wspomnieniu polskiej fonografii
Nie jest to waga piórkowa, ale lżejsze niż reedycje Muzy.
Płyta nie brzmi źle, co nie znaczy, że brzmi tak, że tylko siadać i słuchać ze wszystkimi korektorami brzmienia ustawionymi na 0 - nie, nie. Deficyt basu rzuca się w uszy, nagraniom przydałoby się trochę więcej kopnięcia i głębi. Mimo to, bas przecież można podkręcić i wtedy płyty słucha się dosć przyjemnie. Krążek Czerwonych Gitar o którym piszę, jest nagrany w mono, tak, w mono. Sprawdzałem kilka razy na różnych utworach. To teraz spójrzcie na etykietki. Co tam jest napisane?
I gdzie tu sens?
Żeby było jeszcze ciekawiej, to na okładce widnieje znaczek "M-33", czyli zgodny z prawdą.
O tym jak cicha jest powierzchnia płyty wypowiem się później, póki co jeszcze nie umyłem tego krążka. Na razie jest trochę elektrostatycznych uderzeń, ale nie ma tragedii.
I na koniec, największy babol tego wydania. Nie dość, że nieprzyjemny to niebezpieczny dla naszych umiłowanych igieł. Otóż, osoba przygotowująca matryce nie zapętliła kończącej obie strony rozbiegówki i rowek prowadzi igłę prosto na etykietkę. Tak nie może być.
Okładka wygląda tak:
Jakość druku jest niezła, grafika dosyć wyraźna, ale cudów nie ma, tekst z tyłu bardzo dobrze czytelny. Jak widać okładka różni się od oryginalnego wydania - użyto nowszego logo Pronitu, z tyłu pojawił się nam znaczek ZAIKS i nieusuwalna naklejka hologram - niezbyt mądre rozwiązanie, bo takie sreberko średnio pasuje do formatu LP. Na reedycjach Polskich Nagrań tego nie ma, więc wnioskuję, że nie jest to rzecz przymusowa. Oprócz tego, obok oryginalnego numeru katalogowego XL 0350 pojawił się nam nowy PLP 1001.
Płyta została włożona do standardowej papierowej koszulki bez folii i obłożona dwiema kartkami A4. Nie pytajcie mnie po co te kartki, były dość mocno "przyssane" przez ładunek elektrostatyczny płyty. Wygląda to tak:
Teraz czas na kilka słów o etykietkach, gdzie niestety Pronit dał ciała. Po pierwsze - moja kopia tej płyty ma z jednej strony naklejone dwie etykietki, jedna na drugiej. To się zdarza, ale z mojego doświadczenia wynika, że rzadko i wynika prędzej z błędu maszyny niż człowieka. Etykieta nie ma prawie nic wspólnego z oryginałem, bardzo przypomina tę z lat 70. Nie pytajcie mnie dlaczego akurat wybrali design z lat 70., równie dobrze mogli zrobić kopie oryginału, ewentualnie uzupełnione o kilka detali. W oczy rzuca się oznaczenie "stereo" i znaczek "S-33", ale o tym za moment.
Sam winyl nie wygląda jakoś bardzo strasznie jak na cenę 40 PLN, ale nie jest to ideał. Przede wszystkim, nie mam wątpliwości, że to produkt fabryki z Pionek - podobna gramatura jak wydania z drugiej połowy lat 70. i lat 80. i charakterystyczne ostre brzegi. Taki element nostalgii przy wspomnieniu polskiej fonografii

Płyta nie brzmi źle, co nie znaczy, że brzmi tak, że tylko siadać i słuchać ze wszystkimi korektorami brzmienia ustawionymi na 0 - nie, nie. Deficyt basu rzuca się w uszy, nagraniom przydałoby się trochę więcej kopnięcia i głębi. Mimo to, bas przecież można podkręcić i wtedy płyty słucha się dosć przyjemnie. Krążek Czerwonych Gitar o którym piszę, jest nagrany w mono, tak, w mono. Sprawdzałem kilka razy na różnych utworach. To teraz spójrzcie na etykietki. Co tam jest napisane?
I gdzie tu sens?
Żeby było jeszcze ciekawiej, to na okładce widnieje znaczek "M-33", czyli zgodny z prawdą.
O tym jak cicha jest powierzchnia płyty wypowiem się później, póki co jeszcze nie umyłem tego krążka. Na razie jest trochę elektrostatycznych uderzeń, ale nie ma tragedii.
I na koniec, największy babol tego wydania. Nie dość, że nieprzyjemny to niebezpieczny dla naszych umiłowanych igieł. Otóż, osoba przygotowująca matryce nie zapętliła kończącej obie strony rozbiegówki i rowek prowadzi igłę prosto na etykietkę. Tak nie może być.
DIOMEDES KATO
- Micke
- Posty: 209
- Rejestracja: 04 paź 2011, 21:40
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Pronit się nie postarał jeśli chodzi o wykonanie płyty...
Ale z przyjemnością przeczytałem twoją kolejną recenzję, i szczerze z równą przyjemnością przeczytam kolejne niekoniecznie dot. polskich reedycji.
Ps. Tak trochę po za tematem to właściwie czemu u nas nie ma tego typu wypowiedzi na temat płyt? Czy to tylko ja wykazuję się znów ślepotą?
Ale z przyjemnością przeczytałem twoją kolejną recenzję, i szczerze z równą przyjemnością przeczytam kolejne niekoniecznie dot. polskich reedycji.
Ps. Tak trochę po za tematem to właściwie czemu u nas nie ma tego typu wypowiedzi na temat płyt? Czy to tylko ja wykazuję się znów ślepotą?
- Kocewicz
- Posty: 739
- Rejestracja: 25 lip 2012, 19:12
- Lokalizacja: Zgierz
- Kontakt:
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Jednym słowem, wielka dziadówa. Ja bym zwrócił, mam gramofon manualny i to by zupełnie nie przeszło.
Are you Shure?
- Wojtek
- Administrator
- Posty: 43730
- Rejestracja: 02 lut 2009, 02:59
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
I niby gdzie i na czym oni to wytłoczyli?Winters pisze:Przede wszystkim, nie mam wątpliwości, że to produkt fabryki z Pionek - podobna gramatura jak wydania z drugiej połowy lat 70. i lat 80. i charakterystyczne ostre brzegi.

To o niczym nie świadczy, wg mnie.
Jako ciekawostkę opowiem co sam napotkałem stosunkowo niedawno.Winters pisze:I gdzie tu sens?
Żeby było jeszcze ciekawiej, to na okładce widnieje znaczek "M-33", czyli zgodny z prawdą.
Dla znajomych zgrywałem stare bajki na winylu do formatu cyfrowego. Na jednej z płyt były "Przygody Koziołka Matołka".
Wydane chyba właśnie też przez Pronit. Na okładce dumny napis "Stereo". Numer katalogowy też typowy dla płyt stereo.
Na płycie zapis stereo (aczkolwiek sama stereofonia dość kiepskawa, no ale jest), a na etykiecie płyty co? M-33.
Oj ta kontrola jakości w Pronicie...

Ciekawe gdzie szykowali mastera wobec tegoWinters pisze:I na koniec, największy babol tego wydania. Nie dość, że nieprzyjemny to niebezpieczny dla naszych umiłowanych igieł. Otóż, osoba przygotowująca matryce nie zapętliła kończącej obie strony rozbiegówki i rowek prowadzi igłę prosto na etykietkę. Tak nie może być.


Ludziom się nie chce, ot coMicke pisze:Ps. Tak trochę po za tematem to właściwie czemu u nas nie ma tego typu wypowiedzi na temat płyt? Czy to tylko ja wykazuję się znów ślepotą?

Tubylcza wredota, tudzież insza kanalia
Wsparcie finansowe forum
Wsparcie finansowe forum
- Winters
- Posty: 2801
- Rejestracja: 10 kwie 2011, 11:29
- Lokalizacja: prawie Łódź
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Teoretycznie ta płyta jest tłoczona właśnie w Pronicie, tak twierdzi sam Pronit i wszystkie informacje na to wskazują.
Prawdopodobnie dysponują oni jakimiś resztkami tłoczni, żeby wytłoczyć 500 sztuk to nie trzeba ogromnej fabryki.
Co do ostrych brzegów - to nie są jakieśtam ostre brzegi, to są brzegi pronitowskie! Porównywałem tę płytę z kilkoma wydaniami polskimi z lat 80. i są bardzo, bardzo podobne. Po raz pierwszy kiedy wyjąłem tę płytę z okładki, pomyślałem "polska płyta".
Jak nie w Pronicie to gdzie? Do GZ to nie podobne, Pallas nigdy nie kosztowałby 40 zł, dalej na zachód też by to tak nie wyglądało.
Poza tym, na stronie Pronitu można znaleźć formularz na zlecenie tłoczenia winylu. Wszystko na niebie i ziemi wskazuje na to, że to jest rzeczywiście tłoczenie z Pionek.
Prawdopodobnie dysponują oni jakimiś resztkami tłoczni, żeby wytłoczyć 500 sztuk to nie trzeba ogromnej fabryki.
Co do ostrych brzegów - to nie są jakieśtam ostre brzegi, to są brzegi pronitowskie! Porównywałem tę płytę z kilkoma wydaniami polskimi z lat 80. i są bardzo, bardzo podobne. Po raz pierwszy kiedy wyjąłem tę płytę z okładki, pomyślałem "polska płyta".
Jak nie w Pronicie to gdzie? Do GZ to nie podobne, Pallas nigdy nie kosztowałby 40 zł, dalej na zachód też by to tak nie wyglądało.
Poza tym, na stronie Pronitu można znaleźć formularz na zlecenie tłoczenia winylu. Wszystko na niebie i ziemi wskazuje na to, że to jest rzeczywiście tłoczenie z Pionek.
Ostatnio zmieniony 25 wrz 2012, 21:08 przez Winters, łącznie zmieniany 1 raz.
DIOMEDES KATO
- Micke
- Posty: 209
- Rejestracja: 04 paź 2011, 21:40
- Wojtek
- Administrator
- Posty: 43730
- Rejestracja: 02 lut 2009, 02:59
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Gdzie? Napotkałem jedynie wzmiankę o wydaniu płyty przez Pronit. Z wytłoczeniem gorzej.Winters pisze:tak twierdzi sam Pronit
Jakie? Oprócz grzbietów i gramaturyWinters pisze:i wszystkie informacje na to wskazują

Wg dostępnych publikacji nic nie zostało, nawet jako obiekt muzealny.Winters pisze:Prawdopodobnie dysponują oni jakimiś resztkami tłoczni
Gdyby było inaczej to by już dawno mogli coś zakombinować w tym temacie albo chociażby realizować zlecenia dla Muzy czy kogo innego.
Fabryki nie, ale niezłą ilość dość specjalistycznego sprzętu już tak.Winters pisze:żeby wytłoczyć 500 sztuk to nie trzeba ogromnej fabryki.
A na "jeden rzut" i to w tak ograniczonym nakładzie raczej nie opłacałoby im się tego kompletować na nowo.
Na mój gust jest to za mało realne/sensowne po prostu, ale oczywiście mogę się mylić.
Może być. Dotykałem cienką/lekką płytę wytłoczoną w GZ, z ostrymi brzegami.Winters pisze:Do GZ to nie podobne
Przecież po drodze jest jeszcze tyle szop tłoczących, że naprawdę nie trzeba patrzeć na "duże" tłocznie typu GZ czy Pallas.Winters pisze:alej na zachód też by to tak nie wyglądało.
Co do tego "złego zakończenia" płyty to mam dwie teorie:
a) albo faktycznie ktoś nieogarnięty (może w Pionkach?

b) albo płyta jest dobrze zrobiona tylko etykiety są zbyt duże, przez co zachodzą na rowek
To Ci ciekawostka. Nie widziałem tego wcześniej. Już obczajam.Winters pisze:Poza tym, na stronie Pronitu można znaleźć formularz na zlecenie tłoczenia winylu. Wszystko na niebie i ziemi wskazuje na to, że to jest rzeczywiście tłoczenie z Pionek.
Obczaiłem. Mi to śmierdzi takim układem, że Pronit zbiera zamówienia, a sam podaje robotę dalej.
Najbardziej mi w tym wszystkim śmierdzi opcja DMM.
Drukarni własnej chyba też zresztą nie mają?

Tak czy siak, sprawa do głębszego zbadania/potwierdzenia

Tubylcza wredota, tudzież insza kanalia
Wsparcie finansowe forum
Wsparcie finansowe forum
- Wojtek
- Administrator
- Posty: 43730
- Rejestracja: 02 lut 2009, 02:59
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
OK kochani, badanie poczynione, konkrety mogę przedstawić.
Omawiane wcześniej spekulacje co do powstania tej płyty w Pionkach można oficjalnie wywalić do kosza.
Wszystkie sztuki zostały wytłoczone w Niemczech.
Dowodów na to mam parę, ale taki najbardziej oczywisty jest tutaj: http://kultura.dziennik.pl/artykuly/313 ... rynku.html
Co prawda wspomina się tam na końcu, że wskrzeszona firma/marka ma zamiar znowu ruszyć z produkcją, ale jak dzisiaj wiemy, tak się nie stało (i prawdopodobnie jeszcze długo się nie stanie).
Okej! Niemcy... ale gdzie u Niemców? Otóż na to też znam odpowiedź, ale może po kolei...
Winters wskazał na obecność formularza do zamówień płytowych na stronie Pronitu jako jedna z przesłanek co do tezy, że w Pionkach nadal tłoczy się płyty. Jak już wspomniałem, w tym formularzu zbyt wiele rzeczy mi śmierdziało, szczególnie co do możliwości technologicznych.
Formularz pojawił się na stronie z końcem zeszłego roku. Krótko przed tym momentem, Pronit zawarł kontrakt z pewnym niemieckim przedsiębiorcą i muzykiem, panem Werle-Mock. Kim jest ten pan? Otóż jest to pracownik (a może i współwłaściciel?) jednej z niemieckich tłoczni nośników audio-wizyjnych (w tym winyli rzecz jasna). Firma Eldorado Media.
Przypuszczam, że to było tak... (a ta teoria ma dla mnie najwięcej sensu)
"Nowy" Pronit zastanawiał się jak łyknąć kwestię produkcji płyt. Pogadali z ZPS w Pionkach, guzik wyszło (bo nie ma czym tłoczyć).
Wtedy zaczęli badać rynek.
Zaczęli rozważać kilka popularnych zachodnich tłoczni (w tym czeską GZ), analizować koszta, itp. itd. i w końcu zdecydowali się na usługi firmy Eldorado Media. Czerwone Gitary zostały wytłoczone, nakład sobie powolutku schodzi, wszyscy wsio zadowoleni (no może oprócz Wintersa
).
Zadowoleni na tyle, by "nowy" Pronit zdecydował się zawszeć stałą współpracę z Eldorado Media.
Dzięki czemu potwierdza się to co przypuszczałem jeszcze przy pisaniu poprzedniego posta.
Pronit ma tu jedynie rolę pośrednika.
Dodatkowym dowodem na to jest to, że możliwe do wyboru opcje z formularza zamówień Pronitu kompletnie współgrają z możliwościami produkcyjnymi Eldorado Media.
Mało tego!
Polski formularz został nawet "na łatwiznę" spreparowany zupełnie na wzór formularzy Eldorado Media!
(szczerze rozbawiło mnie to odkrycie)
Dla ciekawskich podaję linki
Formularz Pronitu: http://www.wycinanka.eu/LP12.pdf
Formularz Eldorado Media (dla 12''): http://www.eldorado-media.com/image/06% ... nyl_12.pdf
To by było chyba tyle. Co o tym wszystkim sądzić? Cóż... szopowa robota.
Teraz mnie nie dziwi, że za tym wszystkim stoją tylko 3 osoby (a w sumie tylko jedna + dwóch figurantów)
Jak już się tego wszystkiego dowiedziałem, przypuszczam że kwestia lipnego rowka na końcu płyty Czerwonych Gitar to pewnie właśnie kwestia niedogadania między Pronitem, a Eldorado. Eldorado zrobiło master i wytłoczyło winyle, a etykiety dostał od Pronitu, nieco za duże.
Ewentualnie odesłał do Polski "gołe" płyty i Pronit już sam sobie ponaklejał zbyt duże etykiety.
Ale to już takie moje gdybanie, bo na to dowodów nie mam żadnych
Omawiane wcześniej spekulacje co do powstania tej płyty w Pionkach można oficjalnie wywalić do kosza.
Wszystkie sztuki zostały wytłoczone w Niemczech.
Dowodów na to mam parę, ale taki najbardziej oczywisty jest tutaj: http://kultura.dziennik.pl/artykuly/313 ... rynku.html
Przypomniał mi się ten artykuł, bo ta sama notka prasowa trafiła dwa lata temu do większości portali informacyjnych.Płyta wyprodukowana została w fabryce w Niemczech. Pionkowskie zakłady, choć dysponują technologią niezbędną przy tego rodzaju produkcji, nie mają na razie urządzeń do tłoczenia płyt.
Co prawda wspomina się tam na końcu, że wskrzeszona firma/marka ma zamiar znowu ruszyć z produkcją, ale jak dzisiaj wiemy, tak się nie stało (i prawdopodobnie jeszcze długo się nie stanie).
Okej! Niemcy... ale gdzie u Niemców? Otóż na to też znam odpowiedź, ale może po kolei...
Winters wskazał na obecność formularza do zamówień płytowych na stronie Pronitu jako jedna z przesłanek co do tezy, że w Pionkach nadal tłoczy się płyty. Jak już wspomniałem, w tym formularzu zbyt wiele rzeczy mi śmierdziało, szczególnie co do możliwości technologicznych.
Formularz pojawił się na stronie z końcem zeszłego roku. Krótko przed tym momentem, Pronit zawarł kontrakt z pewnym niemieckim przedsiębiorcą i muzykiem, panem Werle-Mock. Kim jest ten pan? Otóż jest to pracownik (a może i współwłaściciel?) jednej z niemieckich tłoczni nośników audio-wizyjnych (w tym winyli rzecz jasna). Firma Eldorado Media.
Przypuszczam, że to było tak... (a ta teoria ma dla mnie najwięcej sensu)
"Nowy" Pronit zastanawiał się jak łyknąć kwestię produkcji płyt. Pogadali z ZPS w Pionkach, guzik wyszło (bo nie ma czym tłoczyć).
Wtedy zaczęli badać rynek.
Zaczęli rozważać kilka popularnych zachodnich tłoczni (w tym czeską GZ), analizować koszta, itp. itd. i w końcu zdecydowali się na usługi firmy Eldorado Media. Czerwone Gitary zostały wytłoczone, nakład sobie powolutku schodzi, wszyscy wsio zadowoleni (no może oprócz Wintersa

Zadowoleni na tyle, by "nowy" Pronit zdecydował się zawszeć stałą współpracę z Eldorado Media.
Dzięki czemu potwierdza się to co przypuszczałem jeszcze przy pisaniu poprzedniego posta.
Pronit ma tu jedynie rolę pośrednika.
Dodatkowym dowodem na to jest to, że możliwe do wyboru opcje z formularza zamówień Pronitu kompletnie współgrają z możliwościami produkcyjnymi Eldorado Media.
Mało tego!
Polski formularz został nawet "na łatwiznę" spreparowany zupełnie na wzór formularzy Eldorado Media!

(szczerze rozbawiło mnie to odkrycie)
Dla ciekawskich podaję linki

Formularz Pronitu: http://www.wycinanka.eu/LP12.pdf
Formularz Eldorado Media (dla 12''): http://www.eldorado-media.com/image/06% ... nyl_12.pdf
To by było chyba tyle. Co o tym wszystkim sądzić? Cóż... szopowa robota.
Teraz mnie nie dziwi, że za tym wszystkim stoją tylko 3 osoby (a w sumie tylko jedna + dwóch figurantów)

Jak już się tego wszystkiego dowiedziałem, przypuszczam że kwestia lipnego rowka na końcu płyty Czerwonych Gitar to pewnie właśnie kwestia niedogadania między Pronitem, a Eldorado. Eldorado zrobiło master i wytłoczyło winyle, a etykiety dostał od Pronitu, nieco za duże.
Ewentualnie odesłał do Polski "gołe" płyty i Pronit już sam sobie ponaklejał zbyt duże etykiety.
Ale to już takie moje gdybanie, bo na to dowodów nie mam żadnych

Tubylcza wredota, tudzież insza kanalia
Wsparcie finansowe forum
Wsparcie finansowe forum
- Winters
- Posty: 2801
- Rejestracja: 10 kwie 2011, 11:29
- Lokalizacja: prawie Łódź
- vinylpiotrek
- Posty: 2197
- Rejestracja: 12 lip 2012, 20:51
- Lokalizacja: Łódź
Reedycje Polskich Nagrań i Pronitu
Tylko nadal nie rozumiem, poco kupować wątpliwej jakości reedycje, gdy ferstpressy w niezłych stanach (pow. VG) można nadal bez większego trudu kupić poniżej 15 zł.
