Myślę, że dużo zależy od tego gdzie się mieszka. Mieszkanie w mieście, w bloku na 50mkw z dwójką dzieci, bez szkoły, przedszkola, możliwości wychodzenia... to może być spore wyzwanie na dłuższą metę....
Na szczęście mieszkam pod miastem, mamy ogród, nikt nie jest chory i nie trzeba łamać sobie głowy jak znaleźć lekarza, więc właściwie tego nie odczuwam.
Rano i idę z piesottem na długaśny spacer do lasu albo na okoliczne pola. Spotykam jedynie sarny i ptaki. To moja ulubiona część dnia

Wracam, karmimy zwierzaki i żona zaszywa się na górze w pokoju biurowym i tylko słychać jak gada przez skype. Zawsze tak pracowała więc dla niej nie ma różnicy. Ja ogarniam telefony i kompa na dole w kuchni. Po południu znów spacer albo jogging by rozruszać kości. Brakuje mi siłowni. Próbowałem ćwiczyć w domu ale nie mam motywacji. W klubie wiadomo, wszyscy cisną to ty też ciśniesz
Jedzenie zamawiamy z ulubionych knajpek by wspierać restauratorów w tych trudnych dla nich czasach. Cieszą się i są bardzo wdzięczni. Zawsze dostaję porcję ciasta albo deser gratis. We Wrocku jest tak pusto, że jazda samochodem po obiad zabiera mi mniej niż 10min.
Zakupy robię raz na tydzień. 2 razy w tygodniu wpadam po świeże pieczywo do piekarni.
Pod wieczór muza, książki, filmy, internet non stop..czyli jak każdy.
Około 21 biorę latarkę i idę na ostatni spacer z psem. Zazwyczaj nie ma żywej duszy w zasięgu wzroku, jest mega cicho, żadnych aut nawet nie słychać, ostatnio jest mroźno i świecą gwiazdy.
Na całej sytuacji wygranym jest pies. Jak się to skończy to pewnie będzie miał lęk separacyjny
