wiktorsam pisze: ↑17 lut 2020, 23:01
Widziałem też gdzieś jej pomiary i jej barwa została ocieplona w stosunku do poprzednich wersji co shure określił właśnie mianem "audiophile" - czy to lepiej czy gorzej jeszcze nie wiem

Bo Shure w pewnym momencie odkryli to samo co Ortofon jakieś 2 dekady później wprowadzając serię 2M - że Kowalski-winylowiec niespecjalnie docenia neutralne/płaskie wkładki
To że walnęli "audiophile" na pudełku to przecież tylko marketing.
M97xE też była "audiophile", a to ten sam generator z biedniejszą igłą
ISOPHON pisze: ↑18 lut 2020, 00:45
Audio technica jak i Ortofon stosują znacznie uboższe (swoje) rozwiązania na ten temat.
Oni chyba w ogóle nie bawili się w laminowanie cewek, może (nie pamiętam) z paroma wyjątkami (u AT)?
Wracając jednak do tematu przewodniego (bo gadki o pogorszonej następczyni czyli V15 Vx uznaję za odskocznię, a nie dyskusję na temat) - można śmiało powiedzieć że Shure V15 V była najbardziej zaawansowaną konstrukcją od tego producenta... zaraz po odmianach VST-V i Ultra 500
Czy jest to "naj naj MM-ka ever"?
Moim zdaniem - zdecydowanie nie

choć jest to wkładka MM bardzo wysokiej klasy oczywiście.
W moim odczuciu Shure V15 V zawsze ma ten problem że jest w pewnym sensie ograniczona.
Trochę jak taki wybitny saksofonista przymierza się na scenie do skomplikowanej i widowiskowej solówki... ale ma zapięty ciasny kołnierz przez co całość wypada tak sobie.
Jeśli miałbym coś poradzić to powiem tak - kiedy ktoś już słyszał V15 III, a potem V15 IV i ta druga mu nie przypasiła... to szkoda marnować kasę na V15 V bo tym bardziej nie podejdzie

Inna szkoła grania, inne cele przyświecały konstruktorom, inne "ery" (dosłownie).
V15 V w połączeniu z SASem jest wkładką którą trzeba okiełznać niestandardowymi nastawami preampa MM.
Prawdą jest że V15 V w swoim czasie była ulubienicą amerykańskich masteringowców... ale to samo można też powiedzieć o Stanton 881 np. pomimo braku berylowego wspornika i szlifu MR.