Ktoś był wczoraj na Śląskim ?
To był mój siódmy koncert Rammstein i kolejny raz zaliczyłem opad szczęki mimo że znam wszystkie tradycyjne triki chłopaków.
Napiszę o tym co mnie zaskoczyło. Faktycznie sprawdzano dokumenty tożsamości i porównywano z nazwiskiem na bilecie.
Nowy sposób na wyciąganie kasy sie niestety upowszechnia.
Po wejściu na płytę zaskoczył mnie ogrom sceny. Prezentowała się groźnie i potężnie.
Potem okazało się że między wielkimi wieżami jeździ ogromny ekran multimedialny oraz winda dla zespołu.
Z tej wysokości zapodali też didżejski set jako wstęp do Deutschland.
Koncert rozpoczął się i zakończył silnym i niespodziewanym wybuchem a zespół zniknął jak kamfora.
Jeśli pierwszym dźwiękiem jaki słyszysz na koncercie jest strzał z armaty to wiedz że będzie grubo

Przed koncertem czytałem opinie w necie jakoby Rammstein odchodził powoli od ognia.
Na szczęście okazało się to nieprawdą i w drugiej części koncertu było MORZE ognia.
Do znanego wszystkim fanom spektaklu towarzyszącego piosence Mein Teil chłopaki dodali działo ogniowe. Nie wiem jak to możliwe że pluło jęzorem ognia dokładnie na Flejka a magicznie nie przysmarzyło Paula.
Zresztą każdy jeden utwór był zagrany lub zaaranżowany ciut inaczej niż na płytach. Słychać było że zespół mocno popracował by zaskoczyć fanów.
Nad reżyserką wśród tłumów na płycie była dodatkowa malutka scena na której zespół wykonał (bez instrumentów) wokalną wersję Engel.
Towarzyszyły im dwie urocze pianistki na fortepianach i tysiące latarek i zapalniczek. Można bez ognistych skrzydeł ? Można.
Z wyspy tej chłopaki przedostali się na główną scenę na pontonach (zazwyczaj używali jednego ze sceny) a niosło ich jak zwykle morze ludzkich rąk. W trakcie podróży na jednym pontonie rozwinięto polską flagę z logiem R+ a na drugim flagę tęczową.
Widać sława Białegostoku sięga już daleko. Do sceny dobili jak uchodźcy w punkcie oznaczonym kartką Wilkommen. I już wszyscy wiedzieli że zagrają przebojowy Ausslander. W trakcie utworu Richard ostentacyjnie pocałował Paula by nie było wątpliwości o co chodziło z flagą. No w końcu Liebe ist fur alle da.
Wspaniały multimedialny show towarzyszył utworowi Puppe. Aż ciarki po plecach chodziły.
Takich momentów było bardzo dużo i nie sposób wszystkich opisać. Zaskoczeniem były też nowe kostiumy z diodami led i krótki pokaz choreograficzny.
Koncert trwał 2:15 i chłopaki odwalili perfekcyjną robotę.
Auf wiedersehen mi amor mon cheri... do przyszłego roku w Warszawie. Bilet już oczywiście mam.