Jak nic "zezowate szczęście".
Po 2 tygodniach bezproblemowego kręcenia i radości, coś się popsuło.....
Pierwszy objaw to pod koniec którejś płyty zaczęły falować obroty. Lampka od synchro zaczęła migać.
Dałem stop i ramię wróciło na miejsce.
Ponowny start bez sukcesu. Talerz zrobił ruch w przód ze 2cm a potem do tyłu, jakby się odbił od magnesu.
Ramię oczywiście zgłupiało bo talerz nie wystartował, więc doszło do połowy po czym wróciło.
Próba restartu, napięcie off, start, bez rezultatu.
Po włączeniu napięcia talerz sam robi ten sam ruch w przód i tył.... Załamka.
Zdjąłem talerz, powłoka bez uszkodzeń. Założyłem talerz w innej pozycji niż zdjąłem. Start, wszystko gra jak powinno, kilka płyt i problem znowu wraca.
Do tego słyszę bardzo delikatny dźwięk dochodzący z gramofonu, jakby 4 razy delikatne hum hum hum hum Na każdy obrót płyty. Wyraźniej go słychać przy opuszczonej pokrywie. Jakby plexi rezonowała i to podbijała...
Czasem pomaga odłączenie wtyczki od prądu, zmiana położenia talerza i ponowne podpięcie do prądu, ale to też nie zawsze.
Jestem już na łączach z dwoma forumowymi kolegami, jednak postanowiłem napisać, bo może ktoś ma pomysł co może być nie tak?
Pogrążony w smutku.
Pozdrawiam