zelazny pisze: ↑27 paź 2018, 17:01
Chodzi ci o twoje życie? Co to za sen?
Nic związanego z moim życiem ale w roli głównej JA.
No dobra, mała story przy sobocie i w dużym skrócie
Jadę samochodem z jakąś młodą, ładną, nieznaną mi dziewczyną. Brunetka, wszystko na miejscu no cudo

Ja prowadzę. Piękna słoneczna wiosenna pogoda. Zielono w koło, dziewczyna roześmiana ja też szczęśliwy no bo jak nie jak tak... Cukierkowo, pastelowo - nirwana normalnie. Co by było śmiesznie/dziwnie to pamiętam w co była ubrana

ALE dojeżdżamy do mini miejscowości, trzy ulice na krzyż i może kilka domów. Zatrzymuję się przy krawężniku. Z boku auta, pomiędzy dwoma domami, widać chodnik i schody. Droga widać prowadzi prosto do góry na wzgórze. Na szczycie stoi stary biały dom jak z rodziny Adamsów

. No i tu akcja odwraca się o 180 stopni.
Spoglądam na dziewczynę a na jej twarzy grymas bólu....
Łapie mnie za rękę i ściska, skręca się w boleściach a w oczach widać błaganie o pomoc.
Oj byłem zestresowany tym snem jak się skończył. Ale dalej.
Z nosa zaczyna lać jej się krew. W panice wyciągam ją z auta i biorę na ręce. Nie rusza się. Jestem przerażony sytuacją. Niosę ją po tych schodach na wzgórze. Cały czas wali z niej krew. Dochodzę do domku - drzwi zamknięte! Trzymając dziewczynę na rękach odwracam się i patrzę w dół na przebytą drogę. Schody zalane krwią do dołu. Pogoda dalej piękna, ptaszki śpiewają, laska nieżywa. Ja totalnie bezradny i zrozpaczony ....
Z tydzień nie mogłem dojść do siebie tak mi ten sen zrył beret. Pamiętam to do dziś
Dla ew komentujących dodam że ogólnie jestem lubianym, normalnym gościem bez większych urazów na psychice
