Pretensji do piłkarzy nie mam, bo rozczarowanym zasadniczo nie jestem. Niestety przewidywalnym było to. Lekko pomyliłem się stawiając 2:1 i 3:1 dla przeciwników (ot fart) i zapewniam, że żadna z tego faktu uciecha. Te kieruję do braci dziennikarskiej i wszelakiej maści ekspertów, która piała swoje ochy i achy pod adresem reprezentacji, a po fakcie piszą katastrofa, żenada, blamaż i w tonie podobnym, który to raczej świadczy o ich mizerocie, a nie fachowości.
Dobra reprezentacja to zawodnicy z tzw kulturą piłkarską, jak rzecze mądrze Juskowiak, czyli oględnie mówiąc umiejętnościami, których brak. Kłania się szkolenie, które kuleje, a polska myśl trenerska, już dawno poszła w zapomnienie.
I dwie refleksje.
Pierwsza. Przed oknem mam taki fajny placyk boisko, gdzie kilkanaście lat temu zadeptywane było przez grających chłopców od rana po zmierzch. Teraz ich nie uświadczysz, bo przyklejeni do tabletów, komputerów i inszych elektronicznych gadżetów. Dosłownie straszy niczym uroczysko.
Druga powiązana z naszą ligą, którą tylko chyba desperaci i ci od ustawek oglądają. Za gwiazdy w tejże robią powracający panowie dożywający emerytury, albo zagraniczni goście, którzy nie łapali się w składach tamtejszych powiedzmy drugich lig (chyba trochę pojechałem).
Więc spokojnie, cudów nie oczekujmy.
U nas, jak zwykle dobrze wychodzi przerost formy nad treścią.
