Proste, bo cóż trudnego może być w porównaniu dźwięku płynącego z dwóch urządzeń wpiętych w ten sam system – mój system, który znam na wylot. Wydaje się, że nic łatwiejszego. To się przecież po prostu słyszy…

Karkołomne, bo musiałbym na dłuższą chwilę zapomnieć o moich indywidualnych upodobaniach muzycznych, które rosły i dojrzewały razem ze mną, tzn. upodobania – bo ja już niekoniecznie…

Jednak do rzeczy. Skoro ma to być moja ocena – to właśnie te moje indywidualne preferencje są najważniejsze. Zatem pomijam karkołomność i…..
Chciałbym jeszcze w tym miejscu podziękować koledze @Amrowek za pomoc i podzielenie się cennymi informacjami, które to w nie małym stopniu pomogły mi podjąć decyzję i dokonać wyboru, a w zasadzie wyborów…
1. Dane techniczne bohaterów
Telefunken HS895CD
Disc format: CD
Digital converter: 2 x PCM56P
CD Mechanism: KSS210A
Philips CD350
Disc format: CD
Digital converter: 2 x TDA1540P
CD Mechanism: CDM-2 / CDM-2/10
Year: 1985
2. Wygląd bohaterów
Zdjęcia się wkleiły na dole postu.
Tak samo jak średnio idzie mi pisanie - idzie mi wklejanie zdjęć....

Może później dodam więcej zdjęć, ale nie obiecuję, bo nie wiem, czy będzie mi się chciało...

3. Odsłuch
Obydwu odtwarzaczy słucham naprzemiennie od ponad miesiąca trochę na bok w tym czasie odstawiając S-klasę. Ale cóż począć. Trzeba się poświęcić…
Ale czy na pewno?
Sprzęt odsłuchowy – taki jak w podpisie
Płyty: oj różne i różniste – lepsze i gorsze, i takie z tal 80-tych i współczesne, w tym Blu-Spec CD, które dla mnie ze współczesnych są referencyjne w prezentacji dźwięku.
Kilka odtwarzaczy CD już się przez moje ręce przewinęło. Jakieś tam Denony serii DCD 5xx, 6xx. Za recenzją „nadredaktora” sprawiłem sobie BC Acoustiqua EX602, którego mam nadal. Miałem też NAD-a (nie pamiętam modelu) – zresztą i tak grał, jak dla mnie, słabo. To w sumie i tak tylko na marginesie.
Philips
Pierwsze co rzuciło mi się na uszy to, chyba nie znajdę innego słowa, analogowość. I to analogowość w pełnym tego słowa znaczeniu. A pewien jestem tego określenia w tym miejscu na 100%, co udowodniłem, przez przypadek, sam sobie. Po kilku dniach obcowania z Philipsem, zajęty czytaniem czegoś tam, czy też pisaniem czegoś tam – stary jestem i nie pamiętam, automatycznie wstałem z kanapy udając się w kierunku gramofonu chcąc zmienić stronę płyty przy końcówce utworu, który był ostatnim na side „A”. Lekko się zdziwiłem i pewnie dość ciekawie w tym momencie wyglądałem, bo na S-klasie żadnej płyty winylowej nie było…
Telefunken
Zawitał do mojego domu tydzień po Philipsie, który przez ten czas był głównym źródłem. Bardzo byłem ciekaw, co Niemiec pokaże Holendrowi wyprodukowanemu w Belgii.
Jedno jest pewne – nie jest aż tak analogowy, jak Philips. Nie oznacza to oczywiście, że jest analogowości pozbawiony. Ma jej wystarczająco. Jest natomiast o wiele bardziej szczegółowy. I to o wiele, wiele. W miejscach, gdzie Philips trochę koloryzuje (spłaszcza, zamazuje, tuszuje, ukrywa – kurde, które słowo będzie lepsze), Telefunken niczego nie robi – po prostu gra. Odważę się tu użyć słowa – neutralnie.
Wiem, że mam dobrze skonfigurowany tor audio (skromny jestem nie?

Należę do grupy osób, która uważa, że kable nie grają, ale mają znaczenie.
Jestem też leniwy i nie za bardzo mi się chciało ciągle przekładać kable, a że obydwa odtwarzacze mają wyjścia słuchawkowe, podłączyłem moje Senki HD598, które moim zdaniem są lepsze od HD600, bo łatwiej mi było przekładać płyty i słuchawki, bo wyjścia są na frontach odtwarzaczy.
No i tak sobie słuchałem co chwila przekładając płyty i słuchawki. Po dwóch, czy też trzech dniach, a raczej popołudniach, doszedłem do wniosku…. Chłopie masz już swoje lata, po cholerę to w ogóle robisz i czego szukasz, czy też po co. No właśnie po co?
Czy po to, by Philipsowi za to, że odrobinę koloryzuje, bardzo zresztą przyjemnie dla ucha, i ma lekko wycofaną średnicę dać mały minusik?
Czy po to, by Telefunekna, który jest ładniejszy z wyglądu i gra bardziej prawdziwie, obnażając wszystkie niedociągnięcia współczesnych realizacji , wynieść pod niebiosa?
4. Podsumowanie
To chyba najtrudniejszy akapit, bo jak w miarę obiektywnie opisać dwa tak różne, a jednocześnie podobne urządzenia? Philips bardzo analogowy, nie wiem, czy nie lepiej byłoby napisać ciepły – ale to byłoby lekkie przegięcie - z lekko wycofaną średnicą i Telefunken bardzo analityczny, odrobinę (naprawdę niewiele) mniej analogowy i nieprawdopodobnie prawdziwy w prezentacji…
Jednak najlepszym podsumowanie będzie to, że jak kupiłem Telefunkena, mając już Philipsa podjąłem decyzję, że „lepszy” zostanie ze mną, a drugi sprzedam. Dziękuję przy okazji kolegom, którzy na PW wyrazili chęć zakupu jednego z CD-ków, uprzejmie informując, że obydwa zostają ze mną.
Szczerze polecam obydwa wszystkim tym, którzy szukają za śmieszne pieniądze bardzo dobrych odtwarzaczy CD. Jestem pewien, że żaden, absolutnie żaden ze współczesnych odtwarzaczy w pieniądzach do około 1.500zł, a może nawet więcej, nie jest w stanie w żadnym aspekcie dorównać tym prawie, czy ponad 30 letnim – jak to jeden z forumowiczów nazwał śmietnikowym – odtwarzaczom CD i to Odtwarzaczom pisanym przez duże „O”.