To nie jest specjalnie trudne. Problem w tym, że zbieram muzę tylko taką która mi się podoba a powyżej 1990 wiele gatunków kompletnie mi nie podchodzi. Co do reszty to faktycznie mam dodatkową ściągę
Książki
- SimonTemplar
- Posty: 4010
- Rejestracja: 24 gru 2015, 14:28
- Lokalizacja: UK
Re: Książki
MILES DAVIS - AUTOBIOGRAFIA
QUINCY TROUPE
Mój prezencik świąteczny. Kniga opinie na necie ma ok Po kilkudziesięciu kartkach wciąga i chce się więcej i więcej.
QUINCY TROUPE
Mój prezencik świąteczny. Kniga opinie na necie ma ok Po kilkudziesięciu kartkach wciąga i chce się więcej i więcej.
- holy_shit_89
- Posty: 1432
- Rejestracja: 02 sty 2014, 12:24
Re: Książki
Męczyłem się z tą książką niemiłosiernie - czytałem, odkładałem, czytałem, odkładałem. W sumie przebrnięcie przez nią zajęło mi parę lat Winą obarczam Łobodzińskiego i jego tragiczne (w moim mniemaniu) tłumaczenie.SimonTemplar pisze: ↑04 sty 2018, 13:38MILES DAVIS - AUTOBIOGRAFIA
QUINCY TROUPE
Mój prezencik świąteczny. Kniga opinie na necie ma ok Po kilkudziesięciu kartkach wciąga i chce się więcej i więcej.
- SimonTemplar
- Posty: 4010
- Rejestracja: 24 gru 2015, 14:28
- Lokalizacja: UK
Re: Książki
Ups! aż tak? No to zobaczymy jak ze mną będzie. Ja z natury długo czytam więc widzę że do emerytury mi zejdzie . Jak na razie po 30-stu stronicach jest ok.
-
- Posty: 5029
- Rejestracja: 31 gru 2012, 19:11
Re: Książki
Kupiłem sobie tę książkę „pod choinkę”. Przekład jest faktycznie dramatycznie zły. Łobodziński jest niezłym tłumaczem, ale tu mu ewidentnie nie wyszło. Takiego gęstego idiolektu nie da się sensownie oddać, więc niepotrzebnie tak kombinował ma siłę. Wyszło sztuczno-śmiesznie.
- holy_shit_89
- Posty: 1432
- Rejestracja: 02 sty 2014, 12:24
Re: Książki
Wyobrażam sobie, że książka czytana po angielsku ma formę jakiejś jazzowej gawędy, natomiast próba przełożenia tej płynności na nasz język to zadanie karkołomne, któremu Łobodziński nie podołał. W rezultacie otrzymujemy rzecz, którą strasznie trudno się czyta. Głośnym śmiechem można skwitować próbą przełożenia "the shit has hit the fen" na "gówno uderzyło w wentylator".... Czy nie prościej byłoby "zesrało się"? Kolejny zgrzyt wynika z faktu, że słowo "motherfucker" może być komplementem, nobilitacją, szczególnie w odniesieniu do fantastycznych muzyków. Ale czy w Polsce nazwalibyśmy genialnego trębacza "skurwielem"?zbyszek1982 pisze: ↑04 sty 2018, 16:25Kupiłem sobie tę książkę „pod choinkę”. Przekład jest faktycznie dramatycznie zły. Łobodziński jest niezłym tłumaczem, ale tu mu ewidentnie nie wyszło. Takiego gęstego idiolektu nie da się sensownie oddać, więc niepotrzebnie tak kombinował ma siłę. Wyszło sztuczno-śmiesznie.
-
- Posty: 5029
- Rejestracja: 31 gru 2012, 19:11
Re: Książki
To z wentylatorem to jest popularny idiom, nie wiem dlaczego go dosłownie przetłumaczył. „Zesrało się” jest w tym kontekście okej. „Skurwiel” mnie nie razi. Miles mówi „czarnym angielskim” tego się nie da oddać po polsku.
- darkman
- Posty: 16034
- Rejestracja: 02 paź 2015, 09:23
- Gramofon: PL70LII, PSX60
- Lokalizacja: Topanga Corral
- Kontakt:
Re: Książki
Do ładu dojść z tymi książkami obecnie to też sztuka. Piszą, że to II wydanie 2017, ale pewnie w Wyd. dolnośląskim. moim zdaniem to IV. Bo:
1Press to tłumaczenie/mastering Tomasza Tłuczkiewicza,
2Press to Filip Łobodziński/mastering reedycji, jednak okładka Sajmona to już trzecia jaką widzę, pewnie Filip wydał wcześniej w innym wydawnictwie.
Obie okładki pierwszych wydań wyglądają tak (lewy, górny róg - pierwsza od lewej Tłuczkiewicz, druga Łobodziński):
Tomek przełożył rzecz z dbałoscią o klimat, który Troupe zachował podczas nagrań i rozmów z Milesem. Owa wtórność nabytego slangu milesowskiego miała i stanowił o oryginalności przekazu. Wtórność, bowiem Miles jako dziecko z dobrego i średnio sytuowanego domu (ojciec stomatolog) naleciałości językowych nabrał dopiero w środowisku muzyków koncertujących. Jeszcze w Julliard mówił jak normalny czarny chłopak z domu o pewnej kuturowej i afroamerykańskiej tradycji w dobrym tego słowa znaczeniu.
Tłumaczenie Filipa Łobodzińskiego (też zdaje się powinienem pisać na TY, ale już nie pamiętam jak to jest w istocie) jest nieco uwspółcześnione i przy znakomitym zachowaniu klimatu jakby bardziej nowoczesne.
Sądzę, że bez tego/tych klimatów książka w swej istocie mogłaby wiele stracić. Chyba dobrze się stało, że obaj Panowie przyjęli jakiś klucz by sztuka translacji nadal była sztuką.
Gdy przeczytałem tłumaczenie Filipa Łobodzińskiego, to odetchnąłem z ulgą i satysfakcją jednocześnie, mówiąc, że temat wydania autobiografii pióra Troupa nadal jest sprawą otwartą.
W rzeczy samej jest parę innych bio milesowskich i oby udało się ich doczekać. Najbardziej oczekuję Ian Carra i Sunrasologa Johna Szweda. Ta ostatnia wzbudziła wiele kontrowersji na rynku millesjańskim, tym bardziej, że autor prof.Szwed, był nagradzany literacko za biografię Sun Ra.
Sajmon, miłego walcowania. Faktograficznie niesamowita rzecz. Podpowiem, że gdy dochodzisz do rozdziałów I i II kwintetu cudownie się czyta włączając płytę o której akurat jest tekst.
Akurat dziś suchałem nagrań Milesa z Birdem 1945-1948, zatem tych wczesnych gdy Miles zastąpił Dizziego
i wyszło na to, że Ty w książce i ja w materiale muzycznym jesteśmy akurat niemal w tym samym miejscu.
Natomiast słowo "cizio" w odniesieniu do eleganckiego i nieco wyniosłego faceta, takiego troszkę muzycznego macho z pierwszego tłumaczenia moim zdaniem doskonale oddawało klimat języka wzmiankowanego środowiska czarnych muzyków i tejże publiczności.
1Press to tłumaczenie/mastering Tomasza Tłuczkiewicza,
2Press to Filip Łobodziński/mastering reedycji, jednak okładka Sajmona to już trzecia jaką widzę, pewnie Filip wydał wcześniej w innym wydawnictwie.
Obie okładki pierwszych wydań wyglądają tak (lewy, górny róg - pierwsza od lewej Tłuczkiewicz, druga Łobodziński):
Nie spokojnie. Mastering Tomasza był surowy. Kuba, przeczytaj koniecznie! To jest dopiero męka... choć od połwy idzie lżej.
Tomek przełożył rzecz z dbałoscią o klimat, który Troupe zachował podczas nagrań i rozmów z Milesem. Owa wtórność nabytego slangu milesowskiego miała i stanowił o oryginalności przekazu. Wtórność, bowiem Miles jako dziecko z dobrego i średnio sytuowanego domu (ojciec stomatolog) naleciałości językowych nabrał dopiero w środowisku muzyków koncertujących. Jeszcze w Julliard mówił jak normalny czarny chłopak z domu o pewnej kuturowej i afroamerykańskiej tradycji w dobrym tego słowa znaczeniu.
Tłumaczenie Filipa Łobodzińskiego (też zdaje się powinienem pisać na TY, ale już nie pamiętam jak to jest w istocie) jest nieco uwspółcześnione i przy znakomitym zachowaniu klimatu jakby bardziej nowoczesne.
Sądzę, że bez tego/tych klimatów książka w swej istocie mogłaby wiele stracić. Chyba dobrze się stało, że obaj Panowie przyjęli jakiś klucz by sztuka translacji nadal była sztuką.
Gdy przeczytałem tłumaczenie Filipa Łobodzińskiego, to odetchnąłem z ulgą i satysfakcją jednocześnie, mówiąc, że temat wydania autobiografii pióra Troupa nadal jest sprawą otwartą.
W rzeczy samej jest parę innych bio milesowskich i oby udało się ich doczekać. Najbardziej oczekuję Ian Carra i Sunrasologa Johna Szweda. Ta ostatnia wzbudziła wiele kontrowersji na rynku millesjańskim, tym bardziej, że autor prof.Szwed, był nagradzany literacko za biografię Sun Ra.
Sajmon, miłego walcowania. Faktograficznie niesamowita rzecz. Podpowiem, że gdy dochodzisz do rozdziałów I i II kwintetu cudownie się czyta włączając płytę o której akurat jest tekst.
Akurat dziś suchałem nagrań Milesa z Birdem 1945-1948, zatem tych wczesnych gdy Miles zastąpił Dizziego
i wyszło na to, że Ty w książce i ja w materiale muzycznym jesteśmy akurat niemal w tym samym miejscu.
Mnie też nie. jest OK.zbyszek1982 pisze: ↑04 sty 2018, 16:43„Skurwiel” mnie nie razi. Miles mówi „czarnym angielskim” tego się nie da oddać po polsku.
Natomiast słowo "cizio" w odniesieniu do eleganckiego i nieco wyniosłego faceta, takiego troszkę muzycznego macho z pierwszego tłumaczenia moim zdaniem doskonale oddawało klimat języka wzmiankowanego środowiska czarnych muzyków i tejże publiczności.
- SimonTemplar
- Posty: 4010
- Rejestracja: 24 gru 2015, 14:28
- Lokalizacja: UK
Re: Książki
O widzisz! Zacząłem ją czytać dziś nad ranem w samolocie jak z Polski do MapetLandu wracałem W uszach słuchawki a z nich oczywiście Miles Taki mi to klimat zrobiło że postanowiłem na przyszłość kontynuować tylko z podkładem. Dzięki za szczegółowe wyłożenie tematu.
- darkman
- Posty: 16034
- Rejestracja: 02 paź 2015, 09:23
- Gramofon: PL70LII, PSX60
- Lokalizacja: Topanga Corral
- Kontakt:
Re: Książki
O cholera, zmarła Ursula K. Le Guin. Ogromna strat dla cywilizacji w ogóle!
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/nie-zy ... sf/bs1t8en
Czarnoksiężnik z Archipelagu (A Wizard of Earthsea)
- to byłą pierwsza jaką przeczytałem, no i potem Ziemiomorze już poszło serią..
Cudowna autorka i niesamowita wyobraźnia. Wielka szkoda R.I.P.
Dyskografia i stron autorki tu:
http://www.ursulakleguin.com/UKL_info.html
Krótkie strszczenia tu:
http://lubimyczytac.pl/autor/17930/ursula-k-le-guin
Zestawienie z tytułami polskimi via wiki:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ursula_K._Le_Guin
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/nie-zy ... sf/bs1t8en
Czarnoksiężnik z Archipelagu (A Wizard of Earthsea)
- to byłą pierwsza jaką przeczytałem, no i potem Ziemiomorze już poszło serią..
Cudowna autorka i niesamowita wyobraźnia. Wielka szkoda R.I.P.
Dyskografia i stron autorki tu:
http://www.ursulakleguin.com/UKL_info.html
Krótkie strszczenia tu:
http://lubimyczytac.pl/autor/17930/ursula-k-le-guin
Zestawienie z tytułami polskimi via wiki:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ursula_K._Le_Guin
- holy_shit_89
- Posty: 1432
- Rejestracja: 02 sty 2014, 12:24
- darkman
- Posty: 16034
- Rejestracja: 02 paź 2015, 09:23
- Gramofon: PL70LII, PSX60
- Lokalizacja: Topanga Corral
- Kontakt:
Re: Książki
Miałem w ręku wczoraj Jacku, ładnie wydana i edytowana -layout, ale cena coś 42 zeta, na razie nie kupiłem.
Wyadała mi się dość droga jak na mały format i niewielką zawartość stronicową. Pozycja ważna i zapewne kupię ale jakoś rozsądniej - antykwariaty, detal w hurtowni czy coś? No bo czekając na żonę.. weszła na chwileczkę do obuwniczego, przeczytałem 1/4 tejże księgi tak za 11.50 - wypada zatem kupić.
Ksiazka składa się z małych rozdziałków jakby i można czytać jak się chce. Dla mnie bardziej Cortazar niż Joyce, ale ja to ja, a Dylan to Dylan. Lubimy się.
Wyadała mi się dość droga jak na mały format i niewielką zawartość stronicową. Pozycja ważna i zapewne kupię ale jakoś rozsądniej - antykwariaty, detal w hurtowni czy coś? No bo czekając na żonę.. weszła na chwileczkę do obuwniczego, przeczytałem 1/4 tejże księgi tak za 11.50 - wypada zatem kupić.
Ksiazka składa się z małych rozdziałków jakby i można czytać jak się chce. Dla mnie bardziej Cortazar niż Joyce, ale ja to ja, a Dylan to Dylan. Lubimy się.
- holy_shit_89
- Posty: 1432
- Rejestracja: 02 sty 2014, 12:24
- decu
- Posty: 250
- Rejestracja: 11 wrz 2015, 00:39
- Gramofon: Sansui SR-212