Czy można zaryzykować następujące tezy?
1) Antyskating ustawiany na "czystym kawałku" płyty (tzw. metodą na "maksisingiel") zawsze jest za mały.
2) Wartość antyskatingu jest wprost proporcjonalna do zaawansowania szlifu igły: sferyczny < eliptyczny < linearny.
Obie tezy stawiam wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń z dwoma zaledwie gramofonami i trzema różnymi wkładkami z czterema różnymi igłami.
PS. Co do mnie, ostatecznie przyjąłem taką procedurę ustawiania wartości antyskatingu: wstępne ustawienie równe z naciskiem igły (z uwzględnieniem jej szlifu - moja Saba ma podwójną skalę), następnie korekta metodą "na maskisingiel", na koniec druga korekta wg płyty testowej. Wbrew pozorom, skraca to czas regulacji, bo kalibracja na płycie testowej "od zera" - bez wstępnego, przybliżonego ustawienia - trwa o wiele dłużej. Nieprzypadkowo też chyba posiadana przeze mnie płyta testowa "Hi-Fi News" mniej więcej pośrodku pierwszej strony ma większy kawałek pustego winylu.
Co do płyt testowych, zauważyłem tylko jeden problem: w miarę "zajeżdżania" zapisu (mającego, jak by nie było, sporą amplitudę!) sygnałowi testowemu towarzyszą coraz mocniejsze trzaski w obu kanałach, mogące "na pierwszy rzut ucha" wprowadzać w błąd. Ale już chyba prawie nauczyłem się, co jest relewantne, a co należy zignorować.