Myszor pisze: ↑15 paź 2017, 22:09
-Wolf- pisze: ↑12 paź 2017, 01:04
Właśnie wróciłem z Blade Runnera 2049. Drugi raz oglądałem i nadal się jaram
Jak ja ci się nie dziwię...właśnie powróciłem.
Film jest EPICKI. Jakoś od razu klimat AI Spielberga mi się skojarzyl....chlopiec szuka swojej wróżki by dowiedzieć się że nie jest robotem. No i pierwszy Bioshock oczywiście (scena walki z Fordem w opuszczonym kasynie).
Zdjęcia i scenografia ....MIAZGA!!! Każda scena miażdży kompozycją, kolorem, przemyśleniem wszystkiego.
Nawet Gejan Rosling dal wspaniale radę. O Jarredzie nie wspomnę. Też genialny.
Brak słów po prostu. Cudo.
Byłem z Żoną. Film jako hołd złożony pierwowzorowi jest dopracowany i genialny. Przez sam fakt że zaistniał, został włączony w kanon klasyki.
Ale bawiąc się w adwokata diabła, chciałbym trochę podyskutować. I zauważyć co następuje:)
Muzyka w filmie stanowi klamrę spinającą obie części. Znam i słucham (z winylu). W kinie była ogłuszająca. W wielu momentach stanowiła jeden łomot. Prawie niezrozumiała. Siła głosu nie była uzasadniona - jako środek przekazu. O ile np. w sadze Gwiezdnych Wojen jest porywająca i wyraźnie budująca dramatyzm, o tyle tutaj - po prostu za głośna.
Fabuła stanowi kalkę kilku wcześniejszych filmów - androidy/klony (ogólnie życie stworzone) - pojawia się ciężarna matka/małe dziecko - zagrożenie dla porządku społecznego, no i w konsekwencji próby eksterminacji.
Program komputerowy zdolny do uczuć? I to na najwyższym poziomie (która kobieta podsunęła by drugą - z miłości?). Zaprogramowany, czy posiadający własną świadomość? Zdolny do poświęcenia, nawet własnego istnienia (ciekawe zwłaszcza w kontekście wypowiedzi iż człowieczeństwo mierzymy miarą poświęcenia dla innych czy sprawy - ten dialog gdzie przekonują K/Joego że musi zabić Harrisona Forda).
Film mówiący wprost, często po kilka razy, to co w pierwowzorze było pozostawione domyślności widza, niedopowiedziane, bądź przekazane pozawerbalnie - no ale to typowe dla współczesnych produkcji masowych - tak podać treść żeby "średnio statystyczny" zrozumiał.
Efekty specjalne i scenografia często przytłaczały akcje - odwracały uwagę od istotnych detali. Zwroty w sposobie postrzegania świata przez Bohatera zbyt mocno akcentowane, przejaskrawione - powinni więcej zostawić dla widza.
Do tego wszechobecne przeciąganie scen. Dłużyzny. Było by zrozumiałe gdyby im płacono od ilości zużytej taśmy, ale, o ile część pierwsza obejrzana przez osobę nie będącą pasjonatem fantastyki, jest w pełni przyswajalne, o tyle tutaj, taka "próbka kontrolna" reaguje pewnym zobojętnieniem na akcje i przekaz.
Dlatego też, moim zdaniem, film należy oceniać wyłącznie przez pryzmat pierwowzoru.