Wojtek pisze: OK, to powstaje pytanie czy taka kombinacja przebija brzmieniowo np. popularne Kambodże?
Ogrzewam kotleta, bo tutaj padło pytanie.
Miałem okazję przetestować u siebie CA 651p i porównać go z ART DJ Pre. Posiadacze ART’a nie mają się czego wstydzić, może poza wyglądem

.
Po kolei:
Pre – CA 651p zasilacz z zestawu. ART. DJ Pre + zasilacz Tomanek
Wkładki – Audio Technica AT – F2, AT – F7, AT 20, Shure V15 III, Philips GP 412.
Wzmacniacze – Kenwood KA 7010, Denon 725r.
Do MC na ART użyłem SUT Audio Technica.
Żaden szał, jeśli chodzi o sprzęt, wkładki też w zasięgu, co chyba pasuje, bo i przedwzmacniacze nie jakieś topowe.
CA+Denon+AT – totalna porażka. Zarówno MC jak i MM. Jasny wzmacniacz, jaśniejszy przedwzmacniacz i wkładki z wyraźną górą. Efekt jakbym słuchał kuchennego radia.
CA+Denon+Shure – tylko porażka.
CA+Denon+Philips – Ujdzie, ale jakoś cały czas wrażenie, że to nie pasuje do siebie.
CA+Kenwood+Shure – Dobrze, to co przegapił śpiochowaty Kenwood, CA dobrze przywołało.
CA+Ken+Philips – Bardzo dobrze.
CA+Ken+AT F-2/7 – Bingo! Choć oczywiście ciężko o obiektywizm, bo to jednak MC i brzmią inaczej niezależnie do czego bym nie podłączył.
CA+Ken+AT20 – Bardzo fajnie, ale mam wrażenie, że to może grać jeszcze lepiej. Albo tylko to sobie wmawiam.
Tutaj uwaga o wygrzewaniu CA. Gdybym o tym nie wiedział i za wyściskane miedziaki kupił to pre, to po pierwszych dźwiękach, które oferuje wyrzuciłbym go przez okno. Najpierw charczenie, potem nawet strzał w głośnik, brak basu, szeleszczenie… Z każdą kolejną płytą coraz lepiej, ale sam proces męczący i głupi.
Po przebrnięciu przez katalog dźwięków niechcianych stwierdzam, że jeśli się wstrzelimy w resztę systemu, uda nam się dobrać wkładkę prawidłowo to ART odpada. CA gra bardziej poukładanym dźwiękiem, składnie i czysto. W przypadku muzyki rockowej i metalu dobrze i bez przekonania, przy muzyce akustycznej i elektronicznej - wyśmienicie.
Z ARTem jest prościej, bo do czego bym nie podłączył i w jakiej konfiguracji by nie szedł gra akceptowalnie, dobrze, albo bardzo dobrze. Z Denonem współpracował, z Kenwoodem się nie pokłócił. Czasem odczytał wszystko, ale nie bardzo wiedział, jak to przekazać. Trochę jak dzieciak na szkolnym teatrzyku – zna tekst na pamięć, lecz stres sprawia, że kolejność fraz jest „prawie” dobra. Choć wstydu nie było. Gain przydawał się przy MC. Rock i metal – z energią i życiem, czasem tylko muzycy stali sobie na głowach. Akustycznie i elektronika – bardzo dobrze, więcej basu, czasem nie wiadomo było po co i co z nim począć, jednak schodził niżej niż CA. W tej kategorii 651p spisał się lepiej.
Lubię analogie motoryzacyjne, tutaj też się przydadzą. CA to usportowiony hatchback, który potrafi zawstydzić niejedno bardziej dojrzałe auto. Ma pazurki, tylko nie da się nim przejechać przez próg zwalniający i trzeba szukać parkingu bez krawężnika.
ART… Przypomina mi się jak Jeremy Clarkson określił Golfa. Parafrazując – ART DJ Pre jest jak kreda. Nie napiszesz nią listu do ukochanej, ale dasz radę pisać po wszystkim.
Ja nie zauważyłem kolosalnej przewagi CA 651p nad ART’em. Lekką owszem.
Gdybym kupował CA z uwagą spoglądałbym na kalendarz, czy jeszcze nie minęło te 14 dni na odesłanie. Jak się zgra – radość i strzelające korki od szampana.
ART’a podłączyłbym i słuchał wiedząc, że są lepsze, ale tutaj też jest fajnie.