Dziędobry, chłopaki

Gdyby to było tak wszystko jedno, a instrumentem byłaby tylko wkładka, życie byłoby prostsze. Pamiętać należy, że taki system odczytu dźwięków, gdzie chodzi o mikrometryczny roweczek z pagórkami, wymaga mega precyzji. MEGA. Na każdym etapie, od masteringu poprzez tłoczenie po odczyt. W świecie igieł toczy się walka nawet o jak najmniejszą masę samej igły oraz masę i sztywność wspornika (tappered, boron etc.), to pozwala na zobrazowanie sobie wagi najdrobniejszych detali w temacie. Jeżeli jest sens (a jest) w konstruowaniu wsporników z boronu albo rubinu, jeżeli jest wyraźna różnica między przekazem taniej igły od 2x droższej, o minimalnie bardziej precyzyjnym szlifie - jak detale konstrukcyjne gramofonu mogłyby być bez znaczenia? Jak wyżej wspomnieliście, chodzi tylko i aż o to, żeby gramofon nie przeszkadzał wkładce, a o to wcale nie jest tak łatwo.
Co do Thorensa, którego sobie sprawiłem - to bardzo proste narzędzie, banalna konstrukcja, nawet łożyskowanie ramienia (skąd inąd wyjątkowo upierdliwe w regulacji) wygląda jak totalnie rzemieślniczy temat. Czytałem gdzieś (vinylengine albo lencoheaven), że sekret starych Thorensów to prostota i precyzja wykonania. Faktycznie, obcując z tym gramofonem od pierwszego dotyku jest wrażenie, że ma się do czynienia z czymś genialnie prostym, ALE bardzo przemyślanym i zadbanym konstrukcyjnie. Subtalerz z talerzem to pół wagi gramofonu albo i lepiej, genialne łożyskowanie tego talerza i świetne zawieszenie subchasis zapewnia kompletnie bezszmerowe i prawie pozbawione oporów turlanie, silnik bardzo stabilne obroty, a to wszystko przekłada się na przykład na parametr zwany PRAT (pace, rhythm and timing, czyli po polskiemu coś w stylu "zapodawania muzy" - rytmikę przekazu, muzykalność czy jak to jeszcze chcecie nazwać). TD150 MKII jest uznawany za pierwowzór LP12, cały pomysł na to zawieszenie subchasis jest w Linnie zerżnięty, tyle że on oferuje jeszcze większą precyzję wykonania i jest ciut bardziej dopracowany technologicznie, a także bardziej pożądany, stąd o wiele droższy.
Po moich próbach twierdzę, że tania wkładka, która dogada się z ramieniem potrafi zagrać dużo lepiej, niż droga wkładka, z którą się ramię nie dogada. Tu wcale nie chodzi tylko o oczywistość, czyli dostosowanie masy układu ramię / koszyk do masy wkładki i sztywności jej zawieszenia, sprawa jest dosyć "organiczna". Słynny w kręgach maniaków gramofonów Raul o tym pisał dawno temu. Gość przez dekady kupował i testował prawie wszystkie wkładki, które się pojawiały na rynku, miał 5 napędów top klasy (SL-10 i takie tam) oraz kilkanaście różnych ramion. Jeżeli brzmienie wkładki mu nie odpowiadało, zmieniał ramiona przy napędach i jasno stwierdził, że wkładka, która gra jak gówno z jednym ramieniem, z innym potrafi zaczarować. Co ciekawe, chłop przeszedł przez fascynację MM, potem fascynację MC, a na koniec wrócił do MM twierdząc, że jednak sposób przekazu takich wkładek bardziej mu odpowiada. Tutaj przytoczę mikro teścik, który napisałem na grupę winylową na feju:
"Jako referencja służył mój najlepszy Acutex 312 STR na ramiu Duala CS-5000. Słuchałem Diany Krall "The Look Of Love" w bardzo dobrym, ciężkim tłoczeniu z 2003, Airto "Virgin Land" i jakichś tam jeszcze losowych spraw, ale jako odniesienie służyły mi głównie te dwa albumy. Wszystkie wkładki starannie kalibrowałem, a słuchałem przeważnie na dwóch wartościach siły nacisku zawierających się w marginesie sugerowanych przez producenta - mniejszej i większej.
1. Denon DL-80 - moja pierwsza wkładka, wisiała na pierwszym DP-23F. Wtedy bardzo mi się podobała, ale po pierwsze już igła pada, a po drugie słyszałem inne wkładki. Nie jest zła - wyrównane pasmo, nie krzyczy, jest ładny detal. Nie ma za fajnej rozdzielczości ani atmosfery, gra poprawnie, lecz niezbyt charakternie. Szczerze mówiąc wydała mi się nudnawa, ale nie wiem, na ile to wina zużytej igły. Zdarzało jej się zasiać sybilantem, a i po dole słychać, że to już raczej nie ta świeżość sprawnej igły z odpowiednio elastycznym zawieszniem. Firmowo była wieszana w latach 80 na prostym, ale technologicznie wydumanym ramieniu, więc może po prostu słabo gadać z zupełnie inną konstrukcją.
2. Ortofon OM20 - ponoć odpowiednik współczesnego szlifu Blue, moja druga igła, przyjechała na Dualu. I na Dualu robiła na mnie większe wrażenie. Od razu mówię, że ta już jest naprawdę podjechana, zawiasy jej siadają i dlatego może zagrała cienko. Z zalet - również wyrównane pasmo, również jest detal, jednak nie zagrała melodyjnie ani finezyjnie. Nie zaoferowała też super stereofonicznego obrazu, ot przeciętne granie: niby nie ma się do czego przyczepić, ale jakoś nie ma się ochoty słuchać aż po hemoroidy od zasiedzenia.
3. Shure m97xe - kupiłem, kiedy usłyszałem, że się kończy OM20. Tak jak na Dualu grała poprawnie, ale nudno, tak tu mnie zajebała na śmierć. Ostro, krzykliwie, z ubogim dołem i fatalnym środkiem. Wszystko na kupie, tragiczna separacja, męczące, nie angażujące granie. Nie wiem, albo jeszcze gorzej siadła z ramieniem Thorensa, niż tym Duala, albo to po prostu bardzo kiepska wkładka, nie powisiała nawet pół godziny.
4. Empire S2000E/III - mój kaprys, jedna z kultowych, starych wkładek typu moving iron. Kupiłem ją przed Acutexem pod wpływem świetnych opinii na forach za granico. Póki co obuta w oryginalną igłę wysokiej klasy, która też już powoli będzie się wybierała do śmieci: słychać póki co minimalny spadek jakości przy końcu płyty, potrafi się potknąć na szypiaszczych w śpiewie albo na wibrafonie lub hammondzie. W "S'Wonderful" Krall jest grzechota, która wykłada zużyte, kiepskie albo źle skalibrowane igły - gra nienaturalnie głośno, agresywnie i piaszczyście ilekroć coś jest nie tak no i tutaj to właśnie trochę wyszło. Co prawda wciąż jest lepiej, niż ze sprawną m97xe, ale już niepokojąco.
Ta wkładka nie chciała grać ani z Dualem, ani z Denonem, miałem duże problemy z ustawieniem VTA i ogólnie poprawną kalibracją. Na Thorensie siadła, jakby się w tym koszyku urodziła, faktycznie bardzo ciekawy zawodnik. Gra dźwiękiem, o którym się mówi "typowo analogowy" i tak jak wygląda, czyli złociście

DOSKONAŁA wkładka do starych nagrań z lat 50-70, wszystkie Polish Jazzy i stare polskie tłoczenia odtwarza miażdżąco. Genialnie gra wszystko to, gdzie nie chodzi o wybitną prezentację detali, tylko o klimat - soul, funk, śpiewania, rzeczy emocjonalne jak Mayfield albo Ripperton, bossy, muzę etniczną. Doskonale oddaje atmosferę koncertów, wciąga i ponosi. Stanowczo gorzej jej idzie w elektronice, rapsach, nie podobają jej się niektóre nowsze tłoczenia. Wkładka z tych, które nie służą do audiofilskiego pałunku mikrodetalami, tylko do długodystansowego, pełnego zanurzenia w melodii i emocji.
5. Shure M75E Type 2 - nie ma na zdjęciu, bo wisi na Thorensie: jak z nim przyjechała, tak nań wróciła. Pomimo niskich cen na ramieniu TP13 A ta wkładka skopała dupska wszystkim wyżej, z wyjątkiem Empire. Oferuje absolutnie genialny dół i środek, w sumie blisko jej sygnaturą brzmienia do Empire, jednak gra mniej charakternie, nie tak angażująco. Za to bardzo ciepło, miękko, z fajnym detalem i dobrym timingiem, potrafi naprawdę zaskoczyć. Podobnie jak Empire, wkładka dla tych, których interesuje muzyka i klimat, nie dogłębna analiza treści dna rowka

Dużo wybacza - rysy, zajechane do smażenia tracki przez zaniedbanie poprzednich właścicieli, to wszystko przechodzi znacznie lepiej, niż na precyzyjnych igłach z lepszym szlifem. Nie mam pojęcia, jak z zamiennymi igłami do tego i jak te, które obecnie są na rynku, znoszą konkurencję z oryginalnymi. Z oryginalną oznaczoną E T2 naprawdę jest czego posłuchać. Jak na setup "prosto z pudełka" ta wkładka na tym gramofonie od początku mi rozdziawiła japę, bo porzuciwszy wszelkie analizy precyzji, szczegółów, rozdzielczości itd. - daje mnóstwo czystej radości ze słuchania muzyki.
E: 6. Acutex 312 STR - to jeszcze dodam, bo oczywiście też przepiąłem na Thorensa

Rewelacja, jedyna wkładka, która świetnie zagrała w obydwu aplikacjach, będę płakał, jak mi się skończy. Jest bardzo detaliczna, świetna pod względem separacji i budowania sceny, zapewnia genialne wybrzmienia blach, doskonale sobie radzi z mnóstwem informacji w jednym paśmie (dużo instrumentów w podobnej częstotliwości), a przy tym pozostaje ciepła i muzykalna. Wygląda jak zabawka z łóżka polowego, gra jak marzenie. Wróciła na Duala z prostego względu - to jego wkładka, z nim też gra świetnie, nie ruszam tego zestawu.
Puenta: nie mam bogatego doświadczenia z wkładkami, ale powieszałem różne na 3 ramionach 3 różnych gramofonów. To dla wielu z Was zapewne nic nowego, kluczowa jest sprawa aplikacji i zgody wkładki z ramieniem. TP 13 A thorensowe z koszykiem jest raptem o 3 albo 4 giety cięższe od ramienia CS-5000, ma też inną geometrię i w zasadzie wszystko jest inne - w końcu to konstrukcja 20 lat starsza. Te różnice dają kolosalnie inną współpracę z różnymi wkładkami. Gdyby tak dobrze przetrzepać rynek starych wkładek, do których jeszcze są dostępne igły, w nie jednym przypadku okazałoby się, że jakiś niepozorny paproch za dwie stówki na ramionach Waszych gramofonów bezlitośnie klepie ryje fajnym wkładkom 2-4, a może i więcej razy droższym. Tylko to raczej opcja dla zwolenników barwy i klimatu, a nie kliniki, laboratorium dźwięku i analiz - w takich kwestiach faktycznie lepiej się sprawdzi pewnie dobry szlif i dopracowany przetwornik uznanej, droższej wkładki."
Dodać mogę tyle, że dla każdego z Was wyniki testu mogłyby okazać się inne, bo wiele zależy od osobistych preferencji i ucha

Wkładka, której brzmienie mnie bardzo absorbuje, dla miłośnika klinicznego przekazu mogłaby się okazać na przykład za mało detaliczna, a ciepło brzmiącą kto inny opisałby jako ciemną i mulącą. Co więcej, nie mam dotychczas żadnej wkładki, która równie świetnie potrafiłaby odtworzyć WSZYSTKIE albumy: jedne dają większą przyjemność z odbioru czytane przez Empire, innym stanowczo służy Acutex i to słychać nawet bez drobiazgowej analizy niuansów. W systemie dobrej klasy, a myślę, że mój można tak opisać, każdy jeden album brzmi totalnie inaczej, a im lepsza wkładka, tym bardziej te różnice akcentuje i pokazuje. To nie zawsze działa na plus, niektórym realizacjom wręcz nie służy żelazna precyzja odczytu, za to z wkładką o prostszym szlifie dają wspaniały, analogowy feeling. Tylko żeby to poczuć i docenić, nie wolno podchodzić do "odsłuchu" (nie znoszę tego określenia) z nastawieniem laboratoryjnym, a raczej dać się ponieść muzie. Miłego!