ETAP VII.
________Ok obiecałem, że dam znać więc już opisuję co dalej. Przesyłka z Bułgarii doszła. Elegancka płytka jak na zdjęciach. Do wykonania nie można się przyczepić. Po powrocie z pracy szybki spacer z psem i rozkładam swój prowizoryczny warsztat.
________Gramofon otwarty. Czas odkręcić dolną pokrywę i odlutować wszystkie przewody. Najpierw te od kabla zasilania, potem od przełącznika i na końcu cztery sztuki od silnika. Jako, że podłączenie przewodów do nowej płytki nie wymaga lutowania, pozostało jedynie przykręcić je śrubkami. Wszystko ładnie opisane i narysowane na schemacie, więc operacja trwa moment.
________"Nadejszla wiekopomna chwiła" jak mawiał klasyk. Pozostało podłączyć zasilanie i przekonać się czy silnik ruszy z miejsca. Wtyczka w listwie, zmieniam pozycję przełącznika i... nic. Silnik martwy, ani drgnie. Fala zimnego potu, myślę sobie "no ładnie, nie dość, że wtopiłem kasę to czekają mnie jeszcze większe wydatki". No ale nic to, odłączam zasilanie, przeglądam wszystko jeszcze raz. Wygląda na to, że wszystko podłączyłem dobrze. Może przewody pod tymi śrubkami gdzieś nie stykają? W tym momencie coś mnie tknęło i szybkie spojrzenie na przewód zasilania, który właśnie odłączyłem od listwy...
________Faktycznie, mogło nie działać, jeśli zamiast przewodu od gramofonu podłączyło się do prądu lutownicę! Damian Ty głupolu, mówię do siebie. Zmęczenie po pracy najwyraźniej dało się we znaki. No nic, jest szansa, że nie wszystko stracone. Podłączam właściwy przewód, jeszcze raz przełącznik na pozycję "33" i... kręci! Wyłączam, włączam i tak kilkanaście razy. Za każdym razem rusza bez zająknięcia. Super! Mamy progres. Czyli to jednak był zmęczony swoim życiem kondensator. No to właśnie zaoszczędziłem $250, które musiałbym wydać na nowy silnik w stanie NOS.
________Pozostało się tylko upewnić, czy silnik trzyma wszystkie parametry jak należy. Odwracam gramofon do właściwej pozycji, zakładam subtalerz, pasek, talerz, matę i kładę na kręcący się talerz telefon z odpaloną aplikacją RPM. Obroty trzyma na właściwym poziomie, ale chwila... coś mi tu nie gra. Przecież talerz powinien się kręcić w drugą stronę… Chwila zastanowienia i jest pomysł. Trzeba zamienić miejscami kabelek niebieski z czerwonym. Najwyraźniej opóźnienie fazy generowane przez kondensator idzie na zła cewkę. Ponowny test i teraz już jest ok. Swoją drogą dziwne, bo ostatecznie wyszło, że mój silnik powinien być podłączony według schematu dla TD150 a nie TD160. Czyżby silnik w moim egzemplarzu był już przez kogoś wcześniej wymieniany? No ale… „historii tego swetra i tak nie zrozumiem”
________No to teraz tylko ładnie umocować płytkę do obudowy. W tym celu stosuję wkręty do drewna i dystanse z podkładkami. Otwory pod wkręty wywiercone. Przewód ponownie umocowany i zabezpieczony przed wyrwaniem, a nad nim przykręcona elegancko płytka. Wszystko solidnie i schludnie. Przy okazji podregulowałem sobie jeszcze trochę zawieszenie, udało mi się osiągnąć jeszcze lepszy efekt niż poprzednio. Czas skręcić wszystko w całość i postawić na swoim miejscu.
Efekt jest taki, że piszę ten tekst słuchając „On an Island” Gilmoure’a na swoim ponownie przywróconym do życia Thorensie
