Na imię mam Tymon.
Forum czytam od jakiegoś czasu, a teraz ze względu na nabycie samograja, postanowiłem się w końcu zarejestrować i przywitać.
Niżej krótka historia typu jak-to-się-stało.
Z winylami pierwszą styczność miałem jeszcze za maaaałego dzieciaka jak na Unitrze Daniel mama puszczała audio-bajki, nieszczególnie to pamiętam, ale sam sprzęt jak najbardziej. Jako, że stał w domu długie lata w stanie umożliwiającym używanie jedynie jako wzmaka.
Dzięki niemu poznałem też zasadę działania płyty, bo o ile sam już nie kręcił to świetnie służył jako podstawa do ręcznego maltretowania płyt za pomocą kubeczka po śmietanie ze szpilką w denku (tak, właśnie za pomocą takiego oprzyrządowania pierwszy raz świadomie odtworzyłem - i zabiłem

No i w końcu, warunki się polepszyły a w ręce wpadł pożądany sprzęt:
Dual CS 505-4 w stanie bardzo dobrym, jeśli nie liczyć nieoryginalnej wkładki z igłą o nieznanym przebiegu.
Nie powiem, żebym wybrał go szczególnie świadomie, ze względu na konstrukcję, czy parametry. Ot po prostu, dziełem lekkiego przypadku znalazłem się w miejscu gdzie grajków stało kilka na półkach. A ten akurat, wśród napakowanych przyciskami, suwaczkami, stroboskopami i innymi duperelami pół-czy-automatów technicsa, kenwooda i czegoś jeszcze, urzekł mnie purystyczną prostotą formy. Talerz, ramię, wkładka i regulator obrotów, wszystko co potrzeba aby grało. A... i oczywiście drewno w obudowie

No i nie było odwrotu, biletów płatniczych ilość pewną trzeba było wysupłać, a nowego domownika załadować do auta i obstalować w salonie.
Tak właśnie, kilka dni temu zaczęła się moja świadoma i praktyczna przygoda z czarną płytą i obrotowym talerzem.