
Zawisła na ramieniu od Clearaudio a sekcja MM nudy została zastąpiona puszką MC , zatem jest to też porównanie pre MM i MC.
Trochę sobie posłuchałem. Pierwszy raz MC...myślałem że sezam otwieram

Pierwsze co się rzuca w oczy że AT jest ładniejsza niż moja Virtuoso Wood. Wygląda tak...hmmm.. bojowo

Drugie co się rzuca to że jest kurna ciężka. Przeciwwagę zdrowo odkręcałem na ramieniu.
Pierwsze natomiast co się rzuca w uszy po załączeniu toru to dość znaczny biały szum wynikający ze wzmocnienia słabiutkiego sygnału wkładek MC.
Normalnie nic nie słyszę a tu nawet z odległości dwóch metrów słychać przy odkręconym ampie ten szum tła.
Wzmacniacz musiałem ustawiać w granicach 55-60 volume podczas gdy normalnie oscyluję 48-52 max. Ale mój wzmacniacz nie szumi.
Nie jest to jednak problem jak tylko zapuścimy igłę na płytę.
Paradoksalnie ilość trzasków wyciąganych z płyt jest mniejsza na AT niż na Virtuoso. Nie wiem jak to możliwe ale tak jest.
Po kilkugodzinnym słuchaniu to co mogę powiedzieć to że szczegół jest lepszy. Jest też więcej powietrza i przestrzeni ale to chyba przez to że AT trochę ignoruje basy na rzecz sopranów, które momentami ocierają się o krzykliwość. Nie przekraczają jednak granicy dobrego smaku.
Znakomicie się słuchało soulu, bluesa...do rocka wolałbym nieco więcej kopnięcia.
MC nie wybacza płytom. Te dobrze nagrane zabrzmiały fenomenalnie. Te słabsze zabrzmiały mega słabo. W MM jest to nieco bardziej uśrednione bym powiedział.
Jest to bardzo fajna wkładka z klasowym dźwiękiem i można się zakochać.
Nie ma jednak przepaści która popędziłaby mnie do sklepu. Mój Virtuoso daje radę i dojadę go do końca żywota.
Wtedy zmienię chyba jednak na MC bo czuję tam więcej prawdy.