
Dobra- od kilku dni zaczęłam przygodę z gramofonem, właściwie to odświeżam, bo i moje początki muzyczne wiele lat temu to był gramofon, potem niechlubny czas kaset, winyl był w pogardzie..... a mi się tęskniło za tym miękkim i głębokim dzwiękiem, cyfra nigdy nie daje takiej głębi wyrazu (wiem co mówię bo CD słucham na Denonie i to wcale nie jest porażająca jakość- moim skromnym zdaniem absolwenta szkoły muzycznej różnica JEST przede wszystkim w instrumentach naturalnych, szczególnie smyczkowych).
A mó szanowny małżonek ma jeszcze... Techniksa, chyba SL B3. Tylko bardziej zakurzony.....

Cóż, w przypływie radości kupiłam połowę studyjnych płyt Bowiego- na kilku ebay-ach, troche kasy poszło....ale jaka radość będzie jak przyjdą!!! Taki wielkanocny prezent

Tak więc ja, oddychająca muzyką od zawsze ale stawiająca pierwsze kroki w winylowym sanktuarium- witam wszystkich
