klin pisze:Myszor pisze:klin pisze:
Myszor...musimy wreszcie porównać tego LAR'a z Nudą. Ja słuchałem LAR'a przed zbudowaniem mojej Nudy i bardzo mi się podobał więc trzeba to ostatecznie zbadać.
Spokojnie. Wszystko zrobimy tylko musisz mi dać czas by się przeprowadzić

Jeszcze miesiąc, dwa max.
Dodatkowo wymyśliłem że zamienimy się wzmakami na weekend bo Twoje ostatnie wpisy o lampie zniechęciły mnie do zakupu. A ja mam baaardzo dobrego tranzystora więc zobaczymy.
I to jest plan!!

Ja mam to już za sobą chłopaki. Porównałem, pograłem.
Wynik? Nuda rules. I tyle.
Oba pre miałem u siebie jakiś czas przed wyborem (inne zresztą też). Wybaczcie taką ekshibicję, ale stać mnie było na oba. Wybrałem Nudę za jej neutralność, klasową subtelność brzmienia i brak nachalnego ataku dźwiękiem przy jego bardzo wysokiej jakości. LAR jak dla mnie to fajna konstrukcja i mnie dość odpowiadający design dwóch kloców z osobną sekcją zasilania już fabrycznie. Dźwiękowo niestety męczący w swojej dominacji całego toru. Podbicie, zwłaszcza wysokich tonów, które oczywiście może się podobać, a raczej emocjonować dominacją przez chwilę, jest bardzo w konsekwencji monotonne. Oczywiście na tym, omawianym dość wysokim poziomie obu sprzętów. LAR według mnie w konwencji cena-jakość jest przewartościowany. Lepiej pomysleć o zmianie wzmacniacza lub rozkręcić moc w posiadanym. Nuda, no cóż, warta każdej złotówki.
W razie czego jak nie będziecie mieli Nudy pod ręką, to uderzajcie do mnie (ale Klin ma chyba własną o ile pamiętam?). LARa już nie mam.
Jeszcze jedno. Czy LAR zjada inne na śniadanie? Tak, zdecydowanie. Jest jak czołg. Zabija głośnością, uderzeniem i siłą pancerza. Jeśli ktoś preferuje słuchanie z miażdżącą siłą czołgu przy dostojnym przecież braku subtelności T-34 czy Pantery z wibrującym szumo-tonem pancernych słuchawek radiotelegrafity - wybór jest prosty. Haubica LAR. To pocisk odłamkowy i burząca vulgar display of power. Jeśli ktoś lubi być rozstrzelany przed śniadaniem to dobry wybór.
Jeśli ktoś preferuje słuchanie jednak muzyki z niuansami brzmieniowymi na wysokim poziomie w kolekcjach płytowych gromadzonych od lat, Nuda zrewanżuje mu się klasyczną preferencją i wyrafinowanym brzmieniem muzy, która nawet w wydaniu shradeowego metalu, łagodzi obyczaje, a i przywalić potrafi jak trzeba, jednak tylko wówczas, gdy artysta tak akurat chciał. Nuda nie zmienia, nie naciąga i nie oszukuje. Deklasuje uczciwym i rasowym brzmieniem, wiele czasem wydumanych i wysokobudżetowych konstrukcji. Czy łatwo dostać Nudę? Nie. Nikt się tego nie pozbywa. Czy to ma jakieś znaczenie? Nie wiem, ale wiem że "tysiące much nie mogą się mylić". Moje ucho mówi mi, że coś w tym jest.
Z cyklu abastrakcje projekcji atematycznych:
Czy Nuda brumi? Oj Carla Bruni to piękna kobieta i tego się trzymajmy.