Myślę, że 9/10 ludzi słyszało tylko o wav. Ludzie nie zdają sobie sprawy z alternatywnych formatów kopiowania muzyki.
Może dlatego, że większość melomanów jest starsza, pamięta komputery z Windowsem 98 itp. W starych systemach [chyba do XP] narzędzia systemowe nie pozwalały na uruchomienie innego pliku, niż wave czy mp3. Może stąd wzięły się takie klapki na oczy: "kopiuję z CD do mp3, chociaż to stratny format, a przecież wave zajmuje za dużo miejsca" [rozjaśnię sytuację: w latach 95-2002 mieć dysk 20GB uznawane było za kozactwo. A Internet? uuuu!

]... Trzeba było iść na taki chory kompromis. No i ludzie zaczęli się przyzwyczajać do wszechobecnych empetrójek. Pojawił się OGG - niby lepszy, ale nie wszystkie programy mogły do niego kodować. FLAC - znany wśród ceniących sobie brzmienie oryginału.
Co do starszych ludzi: mają w nosie, czy to mp3 czy wav. Wszyscy wiemy dobrze, że wraz z wiekiem pogarsza się słuch [coraz mniej wysokiego pasma]. Po przeanalizowaniu pliku [zgranego z CD, oczywiście - odkładamy teraz "czarnuchy" na bok] skompresowanego i nie - wyszło bardzo klarownie, jak następuje kompresja mp3jki: obcinane są najwyższe pasma - dla 192kbps jest to 17kHz, dla 128 16kHz... - i tak dalej. Wniosek? Zapędy audiofilskie na starość [szczególnie przy kompresji] są totalnie chore i idiotyczne
Przepraszam za może ten "idiotyzm" w ostatnim zdaniu, ale się powstrzymać nie mogę.