No więc dziś miałem w końcu okazję przekonać się, jak w praktyce radzi sobie Opus z napędem Sl-1000R i muszę wejść pod stół i odszczekać. Ad rem. Moja wiedza dotycząca maszyn Technicsa jest dość pobieżna, żeby nie powiedzieć żadna, bo związana tylko z modelami z serii 1200 i to z dość odległej epoki lat 90-tych. Nie mam najlepszego zdania o tych maszynach i siłą stereotypu wszystkie Technicsy włożyłem do jednego wora. Ogromny błąd, ogromny i tym bardziej głupio mi jest, że zachowałem się jak skończony hipokryta, wyrażając jakieś tam przekonanie, zanim było mi dane z ogromną przyjemnością z resztą, przekonać się, czym jest SL-1000R. A jest to bez wątpienia hiend w najczystszej postaci i formie. Gramofon robi ogromne wrażenie już tylko samym wyglądem, a potem jest tylko lepiej. Zbudowany jak czołg z zegarmistrzowską precyzją. napęd jest tak cichy, że parę razy łapałem się na tym, czy w ogóle się kręci. Start i stop-błyskawica. Wow i flutter na abstrakcyjnym poziomie mierzalności, no dźwięk, poezja. Piękne czarne tło i ogromna scena(zasługa piekielnie stałych obrotów) plastyka i barwa. Po prostu pięknie. Za te pieniądze, ktoś powie że łaski nie robi, otóż nie zawsze tak jest, a SL-1000R to potężna inżynieria, co czuje się z pewnością także w plecach chcąc go podnieść. Podsumowując: wspaniała wizyta i najwyższej jakości dźwięk, a samo obcowanie z tą maszyną, poważnie wyleczyło mnie z hipokryzji i wybiło z ciasnych kolein stereotypów. Bardzo dziękuję Gospodarzowi za te kilka cennych godzin i przepraszam, jeśli mój wpis mógł sugerować coś niepochlebnego o tej maszynie, jest naprawdę wspaniała.Jeśli ktoś kręci się wokół takiego budżetu na napę∂, nie powinien go odpuszczać, bo tylko głupiec tak postępuje, ja już się nauczyłem
