Biała odwaga, reż M.Koszałka.
Temat spłycony. Koszałce zabrakło odwagi. Nie trudno to zrozumieć ale moim zdaniem ktoś, kiedyś musi. Stąd nisza tematu zamiatanego pod dywan ciągle otwarta.
Gra aktorska bdb, plenery też, zwłaszcza Tatry, Moko, zdjęcia znakomite, ale Marcin to operator i dokumentalista o wspinaczkowych fascynacjach. Zresztą konsultacja górska Andrzeja Marcisza dała tu bardzo pozytywne piętno na scenariuszu.
Sam wątek wspinania bardzo fajnie zrobiony, choć do filmu obiektywnie rzecz ujmując, zbędny w aż takiej dawca, ale to z całą pewnością sprawka Andrzeja. Dla mnie super i bombowe podteksty czytelne tylko dla taterników i to tych od Zerwy. Dla filmu, no cóż.. wystarczyłyby akcent z Mięguszem i wyprawą ojca po syna.
Co tu mamy ze wspinania, ano mamy Filar Kazalnicy, mamy Ściek i Superściek na ścianie Kotła z lodospadem! Mamy techikę zimowoklasyczną wówczas nieistniejącą jeszcze, mamy techbikę wspiaczki skretnej balansowej, też wówczxas nieistniejącą jeszcze (scena na sztucznej drewnianej ściance z Gierszałem), ale czyż nie mogło tak być? Mogło i choć Filar Kazalnicy otrzymał pierwsze przejście przez zespół Janusza Kurczaba na początku lat 60tych, to czyż nie mogło być wcześniej wejścia klasycznego solo? No mogło. Moim zdaniem w tamtym czasie człowiek nie pokonywał jeszcze takich trudności klasycznych, ale zdarzały się talenty wybitne. Trudność zresztą polega tam głownie na ekspozycji tzw 'zupełnej' nad Wielkim Okapem, to fragment w którym "Gordo z Chyłki" prawie jest na granicy odpadnięcia, bo i trudności nie są małe, choć do zrobienia.. no ale solówka ma zwykle do wyboru dwa aspekty:
1. odpadam i kończymy tę przygodę na amen,
2. bez ryzyka nie ma dobrej zabawy - idę dalej bo co Q zrobić?
Bohater filmu wybrał opcję drugą i doskonale go rozumiem, przed podobnym dylematem zdarzało mi się stawać parę razy w życiu i je zachować. znaczy wybrałem słusznie. Czyż nie?
To tak z grubsza. Bo i temat prześladowań o antysemickim charakterze oraz grabież majątków żydowskich potraktowana po macoszemu, ale rozumiem.. żona policzyła sceny erotyczne, bowiem jej zdaniem obecnie każdy reżyser daje pożywkę ekipie technicznej epatowaniem golizną. Wyszło jej 3 sceny. Ja zweryfikowałem na dwie, bo ta trzecia to z Żydówką. Wiadomo nie liczy się.
Jeśli obejrzycie film, a będziecie chcieli wiedzieć o co chodzi z tą lawiną (nie chcę spojlerować), to chętnie rozwieję wątpliwości. Czemu facet się rozwiązał po kilku metrach wspinania na Filarze, to już mnie więcej można wywnioskować z powyższego opisu. nie chciał się wspinać z Niemcem? No nie. Tylko Wanda nie chciała Niemca.. być może słabo płacił i o tym jest ten film.
Generalnie słabo, ale bardzo dobrze, że jest!
Zobaczyć trzeba, nie jest długi i to mój kolejny zarzut do Marcina, było toto wydłużyć do 2h i poszerzyć wątek rodzinno sąsiedzki na sceny Krupówkowe.. no i przyjąć Franka godnie i z pompą jak pokazują zdjęcia z epoki, a nie po macoszemu i epizodycznie jak pokazuje film, bo to nie prawda.
Protesty środowiska podhalańskiego? No są podobno, ale na ich miejscu lepiej się cieszyć, że Koszałka nie zrobił tego porządnie, a jest jeszcze książka Wojtka Szatkowskiego. Co się odwlecze, to nie uciecze... Że ruscy zniszczyli dokumenty.. e moim zdaniem zabrali ze sobą. One nadal są.
aha, a czemu taki tytuł i co to ma do rzeczy?.. no pada to w samym filmie, ale może nie zwróciliście uwagi, to pytajcie

.. bo dlaczego nie Biała Woda.. ta płynie niedaleko od miejsca akcji chociaż Zerwa i Moko to Dolina Rybiego Potoku, czemu nie Bjelo dugme.. no bo to nie Serbia i co ma guzik do wiatraka /?/, czemu nie Biała fala.. no bo chłopaki z Goralen folk nie służyli w PRL'owskim wojsku tylko w SS Galizzien jak sądzę, czego im więcej nie życzę.
Wstyd i hańba!
A owszem, bo choć wielkich tematów historycznych polskiej rzeczywistości II-go wojennej
jak choćby praca Granatowej Policji wespół z Niemcami (okupantami), czy Policja Żydowska na terenach Getta nie doczekały jeszcze solidnych opracowań filmograficznych, a to tematy o wiele większe niż zakopiański zaścianek czasów okupacji i kolaboracji, to rzeczy trzeba nazywać po imieniu, bowiem miały miejsce i swój czas. Czas mroku.