Istotnie, jako zabytek do ozdobienia lokalu czy klubu, albo odtworzenia PRL-owskiego wnętrza w muzeum lub w ramach rekonstrukcji historycznej, nada się. Lub do odtwarzania płyt totalnie zjechanych, które na porządnym gramofonie wydają z siebie już tylko jeden wielki charkot, nie wspominając już strachu o stan igły (wówczas należy Artura podłączyć do wejścia liniowego dowolnego wzmacniacza lub amplitunera, chociażby Amatora Stereo, bo wzmacniacz i kolumny również ma do d...).
Moi rodzice mieli ten model (grał właśnie z Amatorem). Z tego powodu większości odziedziczonych przeze mnie płyt nie da się, niestety, słuchać, bo są niemiłosiernie zniszczone.
Aha, a nacisk regulujesz tym dużym pokrętłem z tyłu ramienia. Wystarczy najprostsza plastykowa waga.