
Więc przeszedłem do planu B, czyli czyszczenia na mokro, to znaczy ta sama szczoteczka ale zwilżona wodą, podczas tej operacji którą wykonuję delikatnie i z rozwagą !
Poczułem delikatne "pyknięcie" :

Pierwsza myśl, złamałem wspornik !
Ale to raczej nie możliwe, przecież szorowałem igłę uważnie i delikatnie

Spojrzenie przez lupę...
Wspornik cały ale nie ma diamentowego ostrza

Wniosek : urwałem diament .
Dramatu nie ma, igła miała ponad 1,5 roku, pograła jakieś 500 godzin, strata niewielka.
Zamówiłem nowy zamiennik od WAMATa VN 35 (stara była też z tego sklepu).
Nowa igła przyszła w zeszły piątek, więc ją od razu założyłem, a tą zepsutą chciałem wyrzucić do śmieci, ale coś mnie tknęło żeby ostatni raz spojrzeć przez lupę na ten wspornik starej ale jakże zasłużonej dla moich uszy igły

Ku wielkiemu zdziwieniu, diamentowe ostrze dumnie tkwiło na wsporniku jak gdyby tam było od zawsze !
I nawet wyglądało na zupełnie czyste

Czary

A może kropla wody załamująca światło w ten sposób że ukryła ten diamentowy skarb przed moim uzbrojonym w szkło powiększające okiem ?
Tyle grafomanii, przechodzimy do konkretów

Jak już mam dwie takie same igły od jednego producenta,
jedna nowa nie śmigana a druga z przebiegiem co najmniej 500 godz.
To zrobiłem sobie odsłuch porównawczy na jednej płycie, konkretnie Kill Bill strona B.
Wnioski z odsłuchu:
Dół i środek niby taki sam, w zasadzie to nie widzę różnicy, tak samo jak i w głośności.
Choć w środku na starej igle jest coś nie tak, minimalnie coś gra nie czysto, ale to jest niewielkie wrażenie.
Różnica i to spora jest w górnych rejestrach.
Na nowej igle słychać zdecydowanie więcej detali, szczegółów górnych rejestrów,
na starej igle nie słychać 50%-60% tych detali co na nowej.
Opisałem moje subiektywne odczucia .
A teraz przejdę do moich przemyśleń

Obie igły z wamatu, czyli japan coś tam coś tam.
Teoretycznie diament to diament , niezależnie w jakiej igle się znajdzie własności ma te same .
Szlif eliptyczny ujawnił że bajki o 1000h pracy igły są prawdziwe, igła pewnie wytrzyma 1000h pracy,
ale jak się to ma do reprodukcji dźwięku, to już inna bajka

Czytając trochę w sieci + moje jednorazowe małe doświadczenie, wyciągam z tego takie wnioski :
1. Szlify sferyczne są bardziej ekonomiczne, nie wiele dają na początku życia igły , ale też nie wiele tracą z wiekiem.
2. Szlify eliptyczne dają więcej smaczków, ale po około 300 h warto zmienić na nową igłę, po 500h nadają się tylko do kotleta. W instrukcjach do wkładek polskich MF żywotność igły jest określona jako 300h, i w tej materii wydaje się że mieli rację, co do żywotności diamentu trącego o vinyl

3. Zaawansowane szlify typu np. Shibata swoje właściwości pewnie tracą w granicach 200h słuchania,
to tylko moja teoria, fajnie by było by ktoś ją obalił w oparciu o własne empiryczne doznania/odsłuchy porównawcze

Gorzej mają wyznawcy MC, wkładka droga, a szlif igły zazwyczaj zaawansowany/szlachetny

Problem w tym że nasze uszy się adoptują, i nie są wstanie zauważyć codziennej zmiany/pogorszenia się dźwięku z naszej kochanej wkładki i degradacji igły, jak nie ma porównania na zasadzie nowa igła-stara igła , to uważamy że jest bosko.
Miałem możność gościć ostatnio u siebie gościa który ma bardzo drogi i wypasiony zestaw audio z gramofonem z wkładką MC, generalnie kupa kasy ! Wkładka MC ma ponad 2 lata.
Ja mam bardzo skromny zestaw, gramofon Saba PSP-250 wkładka Shure V15 mkIII igła wamat, ampli Sansui 661, kolumny Cabasse Molene 220 .
Ale miałem satysfakcję jak facetowi szczęka opadła tak że że za czołem się martwić o parkiet w moim pokoju

Konkluzja.
Degradacja igły (zużycie) ma spory wpływ na dźwięk, im bardziej zaawansowany szlif , tym szybsza degradacja a co za tym idzie spadek jakości dźwięku w odsłuchu z płyty.
Na koniec proszę o wpisy w tym temacie tylko osób które mają własne doświadczenia w temacie stara/nowa igła !
I podzielenie się swoimi wrażeniami
