Ok. 40 dni transport morski z Japoni do Polski potem jeszcze kilka dni na cle i mam w domu NX-40. Ten produkowany w latach 1982-1990 dekoder DBX można nazwać budżetowym. Kiedyś kosztował zaledwie 110 dolarów co przy cenie innych dekoderów firmy DBX jest kwotą niewielką.

Czytałem dość sprzeczne opinie o tym dekoderze na zagranicznych forach więc trochę z niepokojem zapuściłem pierwszą płytę z kodem DBX. Jednak poradził sobie znakomicie dekodując ją , a ja nie miałem wrażenia kompresji dźwięku. Narazie nie mam porównania do innych dekoderów DBX dlatego szczegółową ocenę jakości zostawie sobie na inną okazje jak zdobędę doświadczenie z innym modelem. Napisze tylko że dynamika dźwięku faktycznie wychodzi poza ramy znane mi wcześniej z płyt gramofonowych. Najlepiej było to słuchać na płycie Kingston Trio - Aspen Gold wydanie Nautilus. Kapela folkowa , zaledwie trzech muzyków perkusja, bas , mandolina i wokale. Nagranie znakomite zero szumu, muzyka pojawia się znikąd, wokal w pełnej skali poraża autentycznością,raz cicho delikatnie, za chwile głośno drapieżnie, tak prawdziwie że aż niewiarygodne że panowie grają z konserwy , mam wrażenie przebywania z muzykami w jednym pomieszczeniu.
Co zauważyłem to płyty z kodem DBX wymagają dużego zapasu mocy wzmacniacza. Wydajność układu wzmacniającego jest bardzo ważna aby usłyszeć te kontrasty dynamiczne dla których DBX na płytach gramofonowych został stworzony. Z tyłu urządzenia jest potencjometr ustawiający moc sygnału na wyjściu. Mam bardzo potężny wzmacniacz więc ustawiłem niewielką siłe sygnału na wyjściu dekodera i to właśnie jest prawidłowe. Zwiększając moc na wyjściu urządzenia ponad połowe skali pojawiają się zniekształcenia. Nie wiem czy jest to spowodowane niską ceną urządzenia czy też wszystkie dekodery DBX tak mają.