No pewnie....
I jest nadal...
BTW: Oby jak najdłużej...

Wynika np nasza dyskusja na ten temat. Lubimy przeciez czasem pogadac , ktora plyta byla lepsza lub ,ktory wykonawca byl lepszym wirtuozem . Czy zaraz cos musi z tego wynikac . To hobby , pasja a nie praca zlecona.gravediggie pisze: ↑29 sty 2021, 23:11Wszystkie te zestawienia są o kant dupy, umówmy się. Ludzie lubią takie bzdury z których nic w zasadzie nie wynika.
No wlasnie cala jego wina ,ze zyje.
Szczerze wierzę...
Pięknie powiedziane
o tototo. Clapton trzema dźwiękami potrafi przekazać więcej, niż np. Bonamassa piętnastosekundową zagrywką (chociaż Joe też wielce cenię i często wrzucam na talerz). nie wiem czemu młodsi gitarzyści cały czas gdzieś się ścigają... brakuje tych Claptonów, Knopflerów, J.J.Cale'ów...
Panowie.
świetna płyta, ugruntowała pozycję Arethy Franklin na szczycie nurtu R&B. nawet w zestawieniu RS z 2003 r. się znalazła (miejsce 85. na liście z 2003 r.). w chórkach mama boskiej Whitney (Aretha była chrzestną Whitney).
No co ty , ja sie napewno nie obrazilem .Tym bardziej ,ze nie zauwazylem nic napastliwego w twojej wypowiedzi.gravediggie pisze: ↑30 sty 2021, 09:24Panowie.
Nie ma co się obrażać bo mój wpis nie jest atakiem na Was.
Luzik...
No to kamień z serca