Arkadyo pisze: ↑26 sie 2022, 08:48
Tyle, że tam partia dysponuje wyszkolonymi kadrami i nie wsadza kolesi bez pojęcia na stołki poszczególnych departamentów.
I tu mamy kolejny problem: koszmar tzw. "układanki personalnej". To nie jest tak, żeby w szeregach czy wśród sympatyków czy to PO (czy jak się to tam teraz nazywa), czy PiS nie było ludzi bardziej kompetentnych. Tylko ktoś jest szefem partii wchodzącej w skład koalicji, więc się go robi np. ministrem sprawiedliwości. Czytałem parę miesięcy temu wywiad z prawniczką (z tytułem, o ile pamiętam, co najmniej doktora) będącą zwolenniczką obecnej władzy, niemniej krytykowała pewne aspekty reformy sądownictwa. Mówiła wg mnie bardzo rozsądnie i śmiem przypuszczać, że byłaby ileś razy lepszym ministrem. Ale niestety to tak nie działa. Ktoś ma za sobą ileś "szabel", więc "musi" być ministrem. Nie ktoś od niego, tylko on, bo ego mu wybujało. (Pod tym względem już bardziej rozsądny wydaje mi się Kaczyński, w zasadzie usatysfakcjonowany rolą "szarej eminencji".) Ktoś inny kandydował np. "od nas" i się nie dostał, więc trzeba mu dać stanowisko, żeby następnym razem też kandydował "od nas". Niestety, karierowiczów w polityce jest pełno. A potem już działa znana zasada, że im ktoś jest mniej kompetentny, tym uważa się za bardziej kompetentnego.
Jak już pisałem tu kiedyś, moim zdaniem demokrację popsuły mass-media. W epoce, kiedy z wszystkiego robi się show, cechy potrzebne do mądrego sprawowania władzy kolidują z cechami potrzebnymi do jej zdobycia. Cechą każdej mądrej władzy jest pokora (jak wiemy, nawet Salomon zgłupiał, gdy wpadł w pychę). Natomiast aby się skutecznie reklamować w mediach, trzeba być bufonem. Po zwycięstwie ta cecha bynajmniej nie ustępuje, lecz przechodzi w trwały besserwiesseryzm (Trump to tylko skrajny przykład - myślał niekiedy dobrze, ale nie potrafił znaleźć i słuchać dobrych doradców). Wydaje mi się, że pierwszym takim "medialnym" politykiem był Nixon: może i dobrze chciał, ale za bardzo wierzył, że sam wie najlepiej, jak zrealizować.
Zastanawiam się, czy to nie czas, by powoli żegnać się z demokracją ustrojową. Ona po prostu przestaje działać jak należy.
