dale pisze: ↑14 lip 2024, 09:30
Poszedłeś bardzo w filozofię, ale, niech tam... Idźmy w tą stronę.
Inaczej się nie da

. Z punktu widzenia pomiarów wszystkie wzmacniacze tranzystorowe grają tak samo bo produkują zniekształcenia na poziomie niemożliwym do rozróżnienia. Czasem wprowadzam poprawki w konstrukcję, spadają zniekształcenia o 1/3 ale na poziomie setnych części procenta albo rośnie współczynnik tłumienia o 20 % i potem okazuje się, że urządzenie inaczej gra choć w teorii zmiany powinny być niezauważalne.
Rozwijając wątek bełkotliwego romantyzmu neoelektronicznego i wodnistych opisów to w zasadzie moje porównanie wzmacniacza tranzystorowego do psa jest dobre, lampowy zaś trzeba by porównać do kota. Pies może być bardzo dobrze wychowany a im treser lepszy tym doskonalszy a kot jest jaki jest może być milszy albo wredny, taki się rodzi i nic nie poradzisz, to jego natura. Wiem... to bzdury, bo lampę można też lepiej albo gorzej zastosować... ale tak jakoś mi przyszło do głowy, że z tranzystorów można uformować prawie wszystko do granic mierzalności a z lamp tylko trochę ale często zupełnie wyjątkowego i niezastąpionego. Ciągnąc temat, były lampy jako kineskopy TV... zaś dziś siedzą w kuchenkach mikrofalowych i mają się dobrze. Koty też kochamy.
dale pisze: ↑14 lip 2024, 09:30
Zrobienie dobrego toru lampowego, właśnie po to by mieć ten dźwięk jak najmniej kwadratowy, najbliższy oryginalnemu jest doskonałym celem życiowym na poziomie hobby, jest również źródłem doskonalenia się w tym zakresie. Może stać się celem życia.
Jeden z klientów powiedział mi, że każdy normalny człowiek musi mieć hobby. Jeden idzie dobrze w sport czy jakąś twórczość inny w dziwki albo w alkohol, on woli audio i jego żona powinna to docenić.
A co do dźwięku to ja myślę, że może nie oryginalny jak to określiłeś - ale taki jaki sobie wyobrażamy że ma być. Bywalcy filharmonii mają trudniej

Naszym postrzeganiem dźwięku kieruje psychoakustyka a ta jak wszystko związane z percepcją subiektywną niemożliwe do zmierzenia i podania wartości.