po przełączeniu na phono i zrobieniu trochę głośniej

Po wyłączeniu / włączeniu wzmacniacza (czasem trzeba dwa razy) problem znika. Wyłączając wzmak słychać lekki trzask, jak wyładowanie elektrostatyczne.
Czasem buczenie można wyeliminować przekręcając gałkę od volume tam i z powrotem (również słychać lekkie pyknięcie) lub kręcąc śrubką przy wkładce - tak to robiłem na początku.
Sytuację zauważyłem po przesiadce na Shure V15 III.
Sprawdziłem i oczyściłem wszystkie połączenia w headshellu, przewód uziemienia gramofonu jest oczywiście cały i podłączony (bez niego buczy z 10X głośniej)
Dodam, że często zdarza się, że słucham płyty, o której wiem, że jest w dobrym stanie i słychać w losowych miejscach trzaski, właśnie jak wyładowania elektrostatyczne. Po takim przesłuchaniu trzeba wyłączyć i włączyć wzmacniacz, bo buczy.
Gdy tego nie zrobię potrafi zniekształcać lekko dźwięk w jednym lub dwóch kolumnach, szczególnie w głośniejszych partiach obfitujących w wysokie dźwięki - taki przester.
Co do płyt - same z siebie się nie elektryzują, umyte w forumowej miksturze z dodatkiem fotonalu.
Może to rozdmuchany problem, ale jednak wcześniej tego nie było. Jakiś problem z uziemieniem wzmacniacza? Jak to zdiagnozować?
EDIT:
przypomniało mi się, że włączony wzmacniacz (notabene Sony TA-F444ES, nie napisałem wcześniej) cichutko brzęczy, chyba trafo.
Czy to możliwe, że Shure jest bardziej czuła na pole z trafo? Gramofon stoi niestety na tunerze, który z kolei stoi na wzmacniaczu...
Będę w domu, to porozstawiam klocki i się zobaczy.
EDIT2:
Rozstawianie nic nie daje. Po włączeniu wzmacniacza po jakimś czasie (czasem 5 sekund, czasem pół godziny) słychać buczenie, tym głośniejsze im mocniej rozkręcony jest volume.
Dzieje się to tylko we współpracy z gramofonem, na innych źródłach jest ok.