Rewelacje, jakie Pan opisuje, chyba w żadnym stopniu nie pokrywają się z doświadczeniami oraz wiedzą co bardziej obeznanych, doświadczonych kolekcjonerów wypowiadających się na tym forum, stąd też takie, a nie inne wypowiedzi. Słowem: klituś, bajtuś, klituś, bajtuś.
W tej dyskusji zdecydowanie było to zagranie na Pana niekorzyść, bo głupoty przez Pana wypisywane nie przystoją komuś o takim doświadczeniu.mdhjhw pisze:Podałem swój wiek, ponieważ uważam, że to mówi o moim doświadczeniu. Bawię się w muzykę od 50 lat i z przerwami zbieram analogi.
Jest to nieprawda; sam napisałem:mdhjhw pisze:Żaden z wpisujących, nie wniósł dodatkowych informacji, tylko skupił się na moim wpisie.
Wracając do pierwotnego pytania - ja polecam zakup nowego boksu. Nie zawiedziesz się, moim zdaniem pod względem jakości dźwięku jest co najmniej tak dobry jak wydania brytyjskie z lat 70. (w przypadku niektórych tytułów nawet lepszy), a poligrafia lepsza. W dodatku masz dosyć fajny album ze zdjęciami, którego osobno łatwo nie dostaniesz.
Spieszę z wyjaśnieniem. Jest to ironia.mdhjhw pisze:Nie rozumiem, co to znaczy łał, przy first matrix, czy dana osoba wie, czym są differents takes przy zgraniach do tłoczenia różnych wydań, szczególnie wysyłanych w latach 1964 - 66 do krajów Commonwealth??
Co do tego, czy "dana osoba wie", to tak, wiem, chociaż na pierwszy rzut oka widać, że myli Pan pojęcia.
Pierwsza matryca (first matrix) może być i w Urugwaju i w Meksyku i gdziekolwiek. Zawsze któraś jest pierwsza, co z tego, że powstaje na miejscu?. Sytuacja komplikuje się w przypadku płyt, w których pierwsze matryce były wykonane błędnie i nie wytłoczyły żadnych płyt. Czym innym jest pierwsze cięcie (to chyba miał Pan na myśli) i tu również, nie ma to żadnego związku z faktem wysyłania angielskich "stempli" do krajów takich jak Indie, czy Australia. Zupełnie czym innym jest "take", co również na polski tłumaczyć można jako "cięcie", ale to dotyczy podejścia zespołu do nagrania utworu w studiu i w kontekście fonograficznym nie ma znaczenia, a już w ogóle w przypadku występowania angielskich oznaczeń na płytach z krajów Commonwealthu.
Ponieważ stosuje ironię.mdhjhw pisze:Dlaczego używa zwrotu, "oddajcie je mnie", czy ta osoba mnie zna, aby tak szermować sformułowaniami ??
Ten pan wie, ale bardzo chętnie dowie się więcej i lepiej od Pana.mdhjhw pisze:Czy ten pan wie, dlaczego w US i Canada, DexterJr, miksował na nowo nagrania Fabs etc ?
Znów nie mogę się zgodzić, szczególnie w przypadku płyt francuskich i włoskich. Proszę pamiętać, że Ameryka Łacińska to dosyć znaczny teren i pewne uogólnienia, które tutaj wyczuwam, mogą wiązać się z propagowaniem nieprawdy.mdhjhw pisze:Odnośnie płyt z Ameryki łacińskiej, zawsze były dziadowskie, z kiepskiej masy, szybko się zdzierały ( nawet w czasach Fonomastera) miały dziadowską, rozmytą poligrafię etc, to samo dotyczy Francji, a już w ogóle Włoch.
Jest to błędne określenie, nie mające za wiele wspólnego z prawdą. Prawdopodobnie wynika to z niezrozumienia angielskiego określenia "Deep Groove", które dotyczy rowka wytłoczonego na obszarze etykiety płyty. Wysoka odporność na uszkodzenia nagrania na płycie winylowej wynika również z masteringu.mdhjhw pisze:Użyłem zwrotu "głębokie tłoczenie" ponieważ od kilkudziesięciu lat, większość zbieraczy, tak określa krążki z lat 50 i 60 Uk, West G
Klituś bajtuś. Pewnych uszkodzeń mechanicznych nie da się usunąć, nie ma takiej możliwości, nieważne czy płyta ma 50 lat, czy jest angielska, polska, rosyjska, czy południowoafrykańska. W dodatku tłoczenia, o których Pan pisze, są nieraz wyjątkowo podatne na powstawanie zniekształceń dźwięku, bardzo przykrych w odbiorze i nieusuwalnych, a na dodatek nierozpoznawalnych w sposób inny, niż odsłuchowo.mdhjhw pisze:nawet mając rysy i będąc poważnie zniszczonymi, można je odrestaurować
Chyba Pan musi, bo pogorszenie jakości tworzywa, które zresztą nie wystąpiło na całym świecie, wcale nie musi iśc w parze z pogorszeniem brzmienia płyty, które bardziej zależy od masteringu, a nie od samego tłoczenia. Owszem, to drugie ma wpływ na występowanie szumów i innych zakłóceń tła, ale to jeszcze nie wszystko. Poza tym, niektóre współczesne tłoczenia biją te z lat 60., czy pierwszej połowy 70. na głowę.mdhjhw pisze:nie muszę chyba tłumaczyć, że ich brzmienie jest nieporównywalne z żadnym tłoczeniem po 1973 roku, po kryzysie (mniemam, że większość wie o tym)
Znów przesadne uogólnienie nie mające wiele wspólnego z prawdą.mdhjhw pisze:krążki z lat późnych 70 i w ogóle 80 wszędzie na świecie miały kiepską poligrafię i coraz cieńsze winyle, które bardzo szybko się odkształcały i ścierały.
A czy nie była to czasem wersja amerykańska? Nie twierdzę, że europejska jest pozbawiona wad w 100%, wszak bubel może trafić się wszędzie, ale rozmaite źródła potwierdzają znikomy odsetek płyt wadliwych wytłoczonych w Niemczech w tej kampanii reedycyjnej.mdhjhw pisze:Odnośnie nowej edycji, to sporo nacierpiałem się, aby dostać niepofalowane krążki i o tym napisałem.
Warto się zastanowić, zanim napisze się bzdury, prezentując je jako prawda objawiona na forum publicznym, co by potem nie być zdziwionym, kiedy zostaje się "zjechanym".mdhjhw pisze:Ja też się cieszę, że kolejne pokolenia sięgają po vinyl, niemniej warto się zastanowić, zanim napisze się w taki sposób.