Jak kurczę gonione zobaczyłem na smartfonie, to mi się sam portfel otworzył w tramwaju i karta miejska wyleciała na bruk jak do kontroli, a kanar do mnie chyb i pyta:
"Czego Pan prowokuje? Przecież nic nie chciałem złego Panie Daru. Prywatnie jadę. Do rodziny przecież tylko tranzytem".
(Taki się grzeczny zrobił, jak mu mordę chłopacy obili jednego razu, bo u nas na dzielnicy nie wolno kontrolować, taka karma, a on nowy był wtedy i nie wiedział. Znaczy zasad nie znał. Jeszcze. Niby nic wielkiego, bo go z tego tramwaju wyrzucili prosto pod wolskim.. swojak przecież dawniej był, to miał blisko i jeszcze dwa tygodnie L4 dostał za friko i bykiem leżał, a kasa sama na te konto chybotała).
"Siadaj Pan, Panie Jerzy, przecież koledzy mówili, że jak miejsca są wolne to nie musisz Pan stać. Winyla bede kupował, bo jest ładny i dlatego mi kasa wylata. Pozbieraj Pan i wio do drugiego wagonu. Z kanarami nie jeżdżę. Prywatnie czy służbowo. Mi tam równo. Fason być musi, bo co by chłopaki powiedzieli? Ja tam do Pana nic nie mam. Robotę byś Pan zmienił to i honor by wrócił we ferajnie."
Wysiadłem i prosto do kiosku Ruchu co Pani Jagoda go prowadzi z mężem i hot dogi też mają. "Pani Ja Gódko, tego grina proszę i paczę fajek".
- "no taki jeden bluesman rasowy, też amerykański to nic dziwnego, że go w te hot dogi zapakowali, się uczył tych skal otwartych jak nie umiał grać jeszcze. Normalna robota Pani Jagodo, jak u nas, ale mu wyszło dobrze i dobrze płacą, co najważniejsze".
"Rasowy znaczy? Aha..gitarzysta. To Mamę pozdrów!"
Niby kolorowych nie zbieram, ale zielony Green..Takiego to u nas nawet Dziadek nie ma. A wiadomo, że Dziadek ma wszystko. Dobrze toto wytłoczone, aż się zdziwiłem. Muza oczywiście wiadoma i z klasą.
p.s. a ten Dzidzia Kejl z postu wyżej, piękna sprawa, super artysta.
