Zachęcony pozytywną recepcją przeze mnie dwóch innych albumów tego zespołu, nagranych z Terrym Kathem, postanowiłem dać szansę temu składakowi. Nie miałem okazji słyszeć niczego poza X i XI więc chętnie zapoznałem tę płytę z moją igłą...
Niestety, pierwszy odsłuch nie przyniósł pozytywnych wrażeń. Muzycznie jest to coś zupełnie innego niż się spodziewałem. Muszę powiedzieć, że żaden album Chicago mnie tak nie rozczarował jak ten... Choć na początku, Chicago 19 otrzymał ode mnie 1*. To mniej niż Dirty Work, knucik od Stonesów, który jest niedopracowanym ale zjadliwym albumem.
To tylko składak więc może nie powinienem ferować wyroku i skreślać prawie całego dorobku zespołu... Jak będzie okazja to zdobędę inne wczesne płyty i będę się wtedy martwić.

A piszę to bo zawsze ludzie chwalą ten okres w dorobku zespołu (bardzo dużym i zróżnicowanym). Ja, przynajmniej na razie, nie podzielam tego zdania. Ale podobno tylko krowa nie zmienia poglądów...