Pewnie tak. Vinylduby w tym "światku" są jednak dość powszechneWinters pisze:Ciekawe z czego tłoczone - na CD nie ma, czyżby to była po prostu kopia dobrego egzemplarza oryginału?
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
- Wojtek
- Administrator
- Posty: 44433
- Rejestracja: 02 lut 2009, 02:59
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
Tubylcza wredota, tudzież insza kanalia
Wsparcie finansowe forum
Wsparcie finansowe forum
- loamesoile
- Posty: 382
- Rejestracja: 23 lut 2011, 17:44
- Kontakt:
- Winters
- Posty: 2801
- Rejestracja: 10 kwie 2011, 11:29
- Lokalizacja: prawie Łódź
Re: REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
Van Morrison
Astral Weeks
Warner Bros. Records
mastering: Kevin Gray (AcousTech)
~65 PLN
Powalająca brzmieniowo reedycja doskonałego muzycznie albumu Vana Morrisona sprzed czterdziestu pięciu lat. Świetny, liryczny materiał.
Dodatkowym plusem jest solidna kartonowa okładka przypominająca te amerykańskie z lat 60. z doklejanym tyłem. Minusem natomiast - kod kreskowy nadrukowany z tyłu, zupełnie niepotrzebnie, jakby nie mógł być naklejony na folię.
DIOMEDES KATO
- janpol
- Posty: 112
- Rejestracja: 03 sty 2013, 15:01
- Lokalizacja: Łódź
Klan - "Mrowisko"
Mrowisko – debiutancka płyta długogrająca zespołu Klan, dziś uważana za jedną z najważniejszych w historii polskiego rocka.
Jest to płyta, która prawdopodobnie przoduje, jeśli chodzi o liczbę reedycji. Pierwszy raz została wydana przez Polskie Nagrania w 1971 roku.
Historia wszystkich znanych mi wydań przedstawia się następująco:
1. LP XL/SXL 0756 Polskie Nagrania Muza, 1971 r.
2. LP SX 2539 Polskie Nagrania Muza, 1987 r. Seria „Z archiwum polskiego beatu” vol. 21
3. DIG 103 Digiton, 1991 – pierwsze wydanie na CD.
4. PNCD 981 Polskie Nagrania Muza – Yesterday, 2005 r.
5. LP XL/SXL 0756 Polskie Nagrania Muza, 2008 r.
6. MMP CD 0637 DGD Metal Mind Productions, 2008 r.
Winylowe wydanie Polskich Nagrań z 2008 roku oznaczone jest z numerem XL/SXL 0756 czyli numerem z 1971 roku.
Projekt graficzny: Marek Ałaszewski
Program płyty:
Strona “A:
1. "Sen",
2. Kuszenie",
3. "Nerwy miast",
4. "Senne wędrówki",
5. "Taniec wariatki",
6. "Taniec czterech",
7. "Na przekór",
Strona „B”
8. "Nasze myśli",
9. "Mrowisko",
10. "Pejzaż z pustych ram",
11. "Taniec głodnego",
12. "Epidemia euforii",
13. "Sen".
Kompozytor: Marek Ałaszewski, autor słów: Marek Skolarski
KLAN tworzyli: Marek Ałaszewski (gitara, śpiew), Maciej Głuszkiewicz (organy, fortepian), Roman Pawelski (gitara, bas), Andrzej Poniatowski (perkusja), Marek Skolarski (kierownik artystyczny).
W stosunku do pierwowzoru, korzystnie zmieniono konstrukcję rozkładanej okładki, teraz płytę wkłada się, z zewnętrznego, krótszego boku (poprzednio od środka). Kolory okładki w stosunku do oryginału są nieco ciemniejsze (a szkoda, bo okładka PNCD 981 wiernie oddaje kolory pierwszej edycji).
Inne różnice przedstawiam na szczegółach:
wydanie 1971: wydanie 2008: Inna struktura numerów matryc i oczywiście inne numery. Dodatkowo na drugiej stronie okładki nie ma ceny z 1971 roku – 65 zł.
Wydanie MMP CD 0637 składa się z dwóch płyt.
Program CD2: jest następujący
1. Gdzie jest człowiek
2. Z brzytwą na poziomki
3. Nie sadźcie rajskich jabłoni
4. Automaty
Powyższe cztery utwory były bonusami na płycie DIG 103 Digiton.
Włodzimierz Janowski
Jest to płyta, która prawdopodobnie przoduje, jeśli chodzi o liczbę reedycji. Pierwszy raz została wydana przez Polskie Nagrania w 1971 roku.
Historia wszystkich znanych mi wydań przedstawia się następująco:
1. LP XL/SXL 0756 Polskie Nagrania Muza, 1971 r.
2. LP SX 2539 Polskie Nagrania Muza, 1987 r. Seria „Z archiwum polskiego beatu” vol. 21
3. DIG 103 Digiton, 1991 – pierwsze wydanie na CD.
4. PNCD 981 Polskie Nagrania Muza – Yesterday, 2005 r.
5. LP XL/SXL 0756 Polskie Nagrania Muza, 2008 r.
6. MMP CD 0637 DGD Metal Mind Productions, 2008 r.
Winylowe wydanie Polskich Nagrań z 2008 roku oznaczone jest z numerem XL/SXL 0756 czyli numerem z 1971 roku.
Projekt graficzny: Marek Ałaszewski
Program płyty:
Strona “A:
1. "Sen",
2. Kuszenie",
3. "Nerwy miast",
4. "Senne wędrówki",
5. "Taniec wariatki",
6. "Taniec czterech",
7. "Na przekór",
Strona „B”
8. "Nasze myśli",
9. "Mrowisko",
10. "Pejzaż z pustych ram",
11. "Taniec głodnego",
12. "Epidemia euforii",
13. "Sen".
Kompozytor: Marek Ałaszewski, autor słów: Marek Skolarski
KLAN tworzyli: Marek Ałaszewski (gitara, śpiew), Maciej Głuszkiewicz (organy, fortepian), Roman Pawelski (gitara, bas), Andrzej Poniatowski (perkusja), Marek Skolarski (kierownik artystyczny).
W stosunku do pierwowzoru, korzystnie zmieniono konstrukcję rozkładanej okładki, teraz płytę wkłada się, z zewnętrznego, krótszego boku (poprzednio od środka). Kolory okładki w stosunku do oryginału są nieco ciemniejsze (a szkoda, bo okładka PNCD 981 wiernie oddaje kolory pierwszej edycji).
Inne różnice przedstawiam na szczegółach:
wydanie 1971: wydanie 2008: Inna struktura numerów matryc i oczywiście inne numery. Dodatkowo na drugiej stronie okładki nie ma ceny z 1971 roku – 65 zł.
Wydanie MMP CD 0637 składa się z dwóch płyt.
Program CD2: jest następujący
1. Gdzie jest człowiek
2. Z brzytwą na poziomki
3. Nie sadźcie rajskich jabłoni
4. Automaty
Powyższe cztery utwory były bonusami na płycie DIG 103 Digiton.
Włodzimierz Janowski
- mr_shelp
- Posty: 66
- Rejestracja: 01 maja 2013, 20:54
- Gramofon: Technics SL-Q3
- Lokalizacja: Tychy
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
Pink Floyd - The Wall
Jak zapewne wiecie, w 2011 r. wydane zostały reedycje klasycznych płyt Pink Floyd, tj. The Dark Side Of The Moon, Wish You Were Here i The Wall. Ta ostatnia pozycja wpadła mi niedawno w ręce i postanowiłem podzielić się z Wami swoimi wrażeniami.
Gramofon mam od niedawna, stąd nie jestem wytrawnym słuchaczem płyt winylowych. Swoje wrażenia będę opierał na tym co słyszałem do tej pory, czyli muzyce z płyt CD.
1. Wygląd zewnętrzny
Najnowsze wydanie stara się wiernie naśladować to, co otrzymaliśmy pod koniec lat 70-tych. Okładka jest podwójna i ozdobiona postaciami z filmu, a same koperty posiadają nadruk w postaci tekstów poszczególnych utworów. Przy okazji kopert trzeba wspomnieć o pierwszej nieprzyjemnej rzeczy, która zwróciła moją uwagę. Otóż miały one lekko przedarte spodnie grzbiety, tak jakby ktoś wielokrotnie i z dużym impetem wkładał krążki do środka. Podejrzewam, że jest to wynik maszynowej produkcji, w czasie której płyty są wrzucane do kopert, a nie delikatnie wkładane. W mojej ocenie nie jest to wada, która dyskwalifikuje wydawnictwo, ale daje ona do myślenia w temacie winylowych reedycji, które ostatnio zalewają nasz rynek. Przymykając zatem oko na to uchybienie, można śmiało napisać, ze The Wall jest wydane porządnie i przypomina własne 1st pressingi.
2. Dodatki
W wersji sprzed lat można było znaleźć naklejkę z logiem zespołu i tytułem płyty, którą można było przykleić np. na okładkę. W nowej wersji ta naklejka również występuje, ale przyklejona jest fabrycznie, na front. Czyżby szefowie wytwórni obawiali się, że słuchacze w nieodpowiedni sposób posłużą się marką Pink Floyd?
Do wydawnictwa dodano plakat (po raz kolejny teksty utworów) i voucher na pliki mp3, które możemy pobrać z oficjalnej strony grupy. Tego w starych wydaniach nie było, więc należy się pochwała.
3. Czarne krążki
Zgodnie z tym co deklaruje producent, płyty mają powiększoną grubość i masę. Przy próbie wyjęcia z koperty pierwszej z nich zaskoczył mnie fakt, że czynność ta wymaga zdecydowanego pociągnięcia jej za krawędź. Tak, jakby koperta nie była przeznaczona dla tak grubych nośników, a sama płyta była wciśnięta nieco na siłę. Koniecznością jest więc przełożenie ich do nowych, elastycznych obwolut, aby uniknąć mnożenia się kopertówek w przyszłości.
Jak już uporałem się z wyjęciem krążka, zauważyłem, że jest on niesamowicie naelektryzowany. Wiedziałem już, że nie obędzie się bez mycia, ale mimo wszystko postanowiłem go odsłuchać. Po opuszczeniu igły i przyjrzeniu się całości z innej perspektywy nastąpił kolejny zgrzyt - płyta jest delikatnie pofalowana. Nie wpływa to wprawdzie na odsłuch, ale po zupełnie nowym wydawnictwie spodziewałem się dużo, dużo więcej.
4. Muzyka
Ujmując wrażenia słuchowe w jednym zdaniu: album brzmi lepiej niż wygląda. Słuchać wprawdzie, że jest to nowy remaster (basy są wyraźniejsze i uwypuklone w stosunku do np. wydawnictwa CD z 1994 roku, perkusja również jest wyraźniejsza i jakby wygładzona), ale nadal czuć, że jest to rasowe i mocne The Wall. Jak już wcześniej wspomniałem, poziom naelektryzowania płyt był co najmniej wysoki, jednak pomimo tego w tle nie słuchać żadnego szumu, trzasków czy smażenia. Wydawnictwo nie jest również zarażone bakterią sztucznego podbijania głośności. W tej materii nie ma większych różnic w stosunku do starszych wydań.
W sieci można znaleźć opinie, że dynamika The Wall 2011 nie umywa się do tej, jaką można usłyszeć na wydaniach japońskich i brytyjskich sprzed lat. Niestety nie posiadam takiego wydania, więc nie jestem w stanie się do tego odnieść.
5. Podsumowanie
Czy warto wykładać te 130 zł na najnowszy remaster? Gdyby nie był on prezentem urodzinowym, to prawdopodobnie bym go nie kupił. Za te kwotę można znaleźć zadbane wydanie brytyjskie z 1979 roku, które zagra równie dobrze, a być może nawet lepiej. Z drugiej strony takie kategoryczne wyznanie jest nieco krzywdzące dla samego albumu, którego słucha się z dużą przyjemnością. Poleciłbym go zatem głównie kolekcjonerom i osobom, które nie boją się ewentualnych reklamacji w razie wykrycia wad. Trzeba jednak mieć na uwadze to, że płyty będą wymagały mycia i przełożenia do innych kopert.
Jak zapewne wiecie, w 2011 r. wydane zostały reedycje klasycznych płyt Pink Floyd, tj. The Dark Side Of The Moon, Wish You Were Here i The Wall. Ta ostatnia pozycja wpadła mi niedawno w ręce i postanowiłem podzielić się z Wami swoimi wrażeniami.
Gramofon mam od niedawna, stąd nie jestem wytrawnym słuchaczem płyt winylowych. Swoje wrażenia będę opierał na tym co słyszałem do tej pory, czyli muzyce z płyt CD.
1. Wygląd zewnętrzny
Najnowsze wydanie stara się wiernie naśladować to, co otrzymaliśmy pod koniec lat 70-tych. Okładka jest podwójna i ozdobiona postaciami z filmu, a same koperty posiadają nadruk w postaci tekstów poszczególnych utworów. Przy okazji kopert trzeba wspomnieć o pierwszej nieprzyjemnej rzeczy, która zwróciła moją uwagę. Otóż miały one lekko przedarte spodnie grzbiety, tak jakby ktoś wielokrotnie i z dużym impetem wkładał krążki do środka. Podejrzewam, że jest to wynik maszynowej produkcji, w czasie której płyty są wrzucane do kopert, a nie delikatnie wkładane. W mojej ocenie nie jest to wada, która dyskwalifikuje wydawnictwo, ale daje ona do myślenia w temacie winylowych reedycji, które ostatnio zalewają nasz rynek. Przymykając zatem oko na to uchybienie, można śmiało napisać, ze The Wall jest wydane porządnie i przypomina własne 1st pressingi.
2. Dodatki
W wersji sprzed lat można było znaleźć naklejkę z logiem zespołu i tytułem płyty, którą można było przykleić np. na okładkę. W nowej wersji ta naklejka również występuje, ale przyklejona jest fabrycznie, na front. Czyżby szefowie wytwórni obawiali się, że słuchacze w nieodpowiedni sposób posłużą się marką Pink Floyd?
Do wydawnictwa dodano plakat (po raz kolejny teksty utworów) i voucher na pliki mp3, które możemy pobrać z oficjalnej strony grupy. Tego w starych wydaniach nie było, więc należy się pochwała.
3. Czarne krążki
Zgodnie z tym co deklaruje producent, płyty mają powiększoną grubość i masę. Przy próbie wyjęcia z koperty pierwszej z nich zaskoczył mnie fakt, że czynność ta wymaga zdecydowanego pociągnięcia jej za krawędź. Tak, jakby koperta nie była przeznaczona dla tak grubych nośników, a sama płyta była wciśnięta nieco na siłę. Koniecznością jest więc przełożenie ich do nowych, elastycznych obwolut, aby uniknąć mnożenia się kopertówek w przyszłości.
Jak już uporałem się z wyjęciem krążka, zauważyłem, że jest on niesamowicie naelektryzowany. Wiedziałem już, że nie obędzie się bez mycia, ale mimo wszystko postanowiłem go odsłuchać. Po opuszczeniu igły i przyjrzeniu się całości z innej perspektywy nastąpił kolejny zgrzyt - płyta jest delikatnie pofalowana. Nie wpływa to wprawdzie na odsłuch, ale po zupełnie nowym wydawnictwie spodziewałem się dużo, dużo więcej.
4. Muzyka
Ujmując wrażenia słuchowe w jednym zdaniu: album brzmi lepiej niż wygląda. Słuchać wprawdzie, że jest to nowy remaster (basy są wyraźniejsze i uwypuklone w stosunku do np. wydawnictwa CD z 1994 roku, perkusja również jest wyraźniejsza i jakby wygładzona), ale nadal czuć, że jest to rasowe i mocne The Wall. Jak już wcześniej wspomniałem, poziom naelektryzowania płyt był co najmniej wysoki, jednak pomimo tego w tle nie słuchać żadnego szumu, trzasków czy smażenia. Wydawnictwo nie jest również zarażone bakterią sztucznego podbijania głośności. W tej materii nie ma większych różnic w stosunku do starszych wydań.
W sieci można znaleźć opinie, że dynamika The Wall 2011 nie umywa się do tej, jaką można usłyszeć na wydaniach japońskich i brytyjskich sprzed lat. Niestety nie posiadam takiego wydania, więc nie jestem w stanie się do tego odnieść.
5. Podsumowanie
Czy warto wykładać te 130 zł na najnowszy remaster? Gdyby nie był on prezentem urodzinowym, to prawdopodobnie bym go nie kupił. Za te kwotę można znaleźć zadbane wydanie brytyjskie z 1979 roku, które zagra równie dobrze, a być może nawet lepiej. Z drugiej strony takie kategoryczne wyznanie jest nieco krzywdzące dla samego albumu, którego słucha się z dużą przyjemnością. Poleciłbym go zatem głównie kolekcjonerom i osobom, które nie boją się ewentualnych reklamacji w razie wykrycia wad. Trzeba jednak mieć na uwadze to, że płyty będą wymagały mycia i przełożenia do innych kopert.
- Tyrystor
- Posty: 898
- Rejestracja: 10 sie 2011, 16:44
- Gramofon: SL-1410mk2
- Lokalizacja: Lüben in Niederschlesien
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
Rzetelny, solidny opis - oby takich jak najwięcej
Korzystając z okazji zapytam o parę drobiazgów:
Koperty są kwadratowe, czy mają zaokrąglone rogi?
Linie na okładce są czarne, czy raczej takie wpadające w fiolet?
Ot, ciekawość kolekcjonera - nie żebym był osobiście zainteresowany kupnem, od dawna już cieszę się angielskim pierwszym wydaniem i chciałem sobie porównać.
Korzystając z okazji zapytam o parę drobiazgów:
Koperty są kwadratowe, czy mają zaokrąglone rogi?
Linie na okładce są czarne, czy raczej takie wpadające w fiolet?
Ot, ciekawość kolekcjonera - nie żebym był osobiście zainteresowany kupnem, od dawna już cieszę się angielskim pierwszym wydaniem i chciałem sobie porównać.
Zestaw L1: JVC QL-A2 + Denon PMA-777 + Telefunken TLX
Zestaw L2: Aiwa AD-F810 + Nakamichi OMS-2E + JVC AX-555 + Canton GLE40
Zestaw L2: Aiwa AD-F810 + Nakamichi OMS-2E + JVC AX-555 + Canton GLE40
- mr_shelp
- Posty: 66
- Rejestracja: 01 maja 2013, 20:54
- Gramofon: Technics SL-Q3
- Lokalizacja: Tychy
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
Dziękuję za pozytywny komentarz.
Koperty mają zaokrąglone rogi, a linie na okładce rzeczywiście wpadają w fiolet. Nigdy wcześniej nie zwróciłem na to uwagi. Jak to wygląda w przypadku angielskiego 1st pressa?
- Tyrystor
- Posty: 898
- Rejestracja: 10 sie 2011, 16:44
- Gramofon: SL-1410mk2
- Lokalizacja: Lüben in Niederschlesien
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
Właśnie tak.Koperty mają zaokrąglone rogi, a linie na okładce rzeczywiście wpadają w fiolet. Jak to wygląda w przypadku angielskiego 1st pressa?
Zestaw L1: JVC QL-A2 + Denon PMA-777 + Telefunken TLX
Zestaw L2: Aiwa AD-F810 + Nakamichi OMS-2E + JVC AX-555 + Canton GLE40
Zestaw L2: Aiwa AD-F810 + Nakamichi OMS-2E + JVC AX-555 + Canton GLE40
- mr_shelp
- Posty: 66
- Rejestracja: 01 maja 2013, 20:54
- Gramofon: Technics SL-Q3
- Lokalizacja: Tychy
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
Przeglądając discogs zauważyłem jeszcze jedną ciekawą rzecz. Amerykańskie reedycje również posiadały fabrycznie naklejoną nalepkę z logiem Pink Floyd, ale jej tło nie było przezroczyste, jak w przypadku wydania europejskiego, ale białe. Nie najlepiej się to prezentuje:
http://www.discogs.com/Pink-Floyd-The-W ... se/3445720
http://www.discogs.com/Pink-Floyd-The-W ... se/3445720
- Cracker
- Posty: 10572
- Rejestracja: 29 gru 2012, 20:16
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
mr_shelp pisze:Do wydawnictwa dodano plakat.... Tego w starych wydaniach nie było, więc należy się pochwała.
Mam pierwsze amerykańskie wydanie i jest do niego dołączony plakat.
Just take those old records off the shelf
I'll sit and listen to 'em by myself
Today's music ain't got the same soul
I like that old time rock and roll
I'll sit and listen to 'em by myself
Today's music ain't got the same soul
I like that old time rock and roll
- mr_shelp
- Posty: 66
- Rejestracja: 01 maja 2013, 20:54
- Gramofon: Technics SL-Q3
- Lokalizacja: Tychy
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
Dzisiaj próbowałem umyć The Wall w Knosti. Efekt? Minimalna ilość białej farby odeszła z labela i pozostała na płycie w postaci mikrokropek. Album do wyrzucenia...
Nie kupować, tandeta!
Nie kupować, tandeta!
- motown
- Posty: 766
- Rejestracja: 31 sie 2011, 20:07
Re: REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
Myłeś płytę czy etykiety? Jak to się stało? Umyj płytę jeszcze raz albo wytrzyj ją na sucho szczoteczką. Nie przesadzajmy z tym wyrzucaniem ;]mr_shelp pisze:Dzisiaj próbowałem umyć The Wall w Knosti. Efekt? Minimalna ilość białej farby odeszła z labela i pozostała na płycie w postaci mikrokropek. Album do wyrzucenia...
Nie kupować, tandeta!
Pay for that motherfucker record
The Motown Sound™
The Motown Sound™
- Cracker
- Posty: 10572
- Rejestracja: 29 gru 2012, 20:16
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
Mycie fabrycznie nowych płyt nie ma żadnego sensu.
Myjąc brudne płyty poprawiasz jakość dźwięku . Myjąc nowe w celu rozelektryzowania, wręcz przeciwnie.
Istnieją inne sposoby aby poradzić sobie z elektrostatycznością, szczególnie nowych płyt. Mycia bym w tym przypadku nie polecał.
Myjąc brudne płyty poprawiasz jakość dźwięku . Myjąc nowe w celu rozelektryzowania, wręcz przeciwnie.
Istnieją inne sposoby aby poradzić sobie z elektrostatycznością, szczególnie nowych płyt. Mycia bym w tym przypadku nie polecał.
Just take those old records off the shelf
I'll sit and listen to 'em by myself
Today's music ain't got the same soul
I like that old time rock and roll
I'll sit and listen to 'em by myself
Today's music ain't got the same soul
I like that old time rock and roll
- motown
- Posty: 766
- Rejestracja: 31 sie 2011, 20:07
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
No właśnie dziwi dlaczego kolega mył nowy album, zwykle wystarczy przetrzeć na sucho jak widać jakieś paproszki poprodukcyjne.
Pay for that motherfucker record
The Motown Sound™
The Motown Sound™
- Wojtek
- Administrator
- Posty: 44433
- Rejestracja: 02 lut 2009, 02:59
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.
A jak się pobrudzą... to już ma sens?Cracker pisze:Mycie fabrycznie nowych płyt nie ma żadnego sensu.
To ciekaweCracker pisze:Myjąc nowe w celu rozelektryzowania, wręcz przeciwnie.
Jeśli byś mógł to przybliż nam ten temat w wątku o myciu płyt.Cracker pisze:Istnieją inne sposoby aby poradzić sobie z elektrostatycznością, szczególnie nowych płyt. Mycia bym w tym przypadku nie polecał.
Widać nie przeczytałeś dokładnie recenzji:motown pisze:No właśnie dziwi dlaczego kolega mył nowy album, zwykle wystarczy przetrzeć na sucho jak widać jakieś paproszki poprodukcyjne.
mr_shelp pisze:Jak już uporałem się z wyjęciem krążka, zauważyłem, że jest on niesamowicie naelektryzowany. Wiedziałem już, że nie obędzie się bez mycia, ale mimo wszystko postanowiłem go odsłuchać.
Tubylcza wredota, tudzież insza kanalia
Wsparcie finansowe forum
Wsparcie finansowe forum