A tak naprawdę to mam ich serdecznie w du*ie. Wszystkie mieszkania dookoła mojego są wynajmowane. "Załoga" złożona głównie z jakichś małolatów zmienia się tam bez przerwy. Imprezom nie ma końca. Wiele wskazuje na to, że z jednej strony mam coś w rodzaju burdelu. Dziwnym zrządzeniem losu bardzo często wstaję do roboty o czwartej rano, lub nawet wcześniej. Mam więc wiele porannych okazji do akcji odwetowych. Mogę prowadzić statystyki, który rodzaj muzyki wywołuje głośniejsze wymioty u sąsiadów z góry po całym weekendzie garowania. Witamy na Pradze.
To przynajmniej możesz sobie pograć. Mieszkałem kiedyś krótko w centrum Poznania i jednemu emerytowi nie spodobał się Grechuta (puszczany w środku dnia i nie nazbyt głośno), ale najwyraźniej nie zniechęcił do złożenia wizyty. Jakby było łojenie to może by nie przyszedł, bo by się bał, że jeszcze oberwie od "elementu".
W końcu odsłuchałem jeden z kwarantannowych zakupów. Strzał w ciemno ale to Stonesi więc raczej nie byłbym zawiedziony.
Płyta inna niż typowy album Stonesów ale naprawdę fajna i ciekawa. Pojawiają się na niej też goście - Don Was (obecny szef Blue Note) czy Wayne Shorter (w końcówce How Can I Stop oraz Billy Preston (Saint Of Me, jeden z singli z tego albumu).
Neil Young - On The Beach
(Reprise 1974, wyd. 2003)
Trudno uwierzyć, ale to pierwsze oficjalne wydanie tego albumu na CD (wcześniej ponoć miał jedno wydanie nieoficjalne, w1999 r.). Dodajmy, że w wersji analogowej (LP, MC) płyta nie była oficjalnie wznawiana mniej więcej od wczesnych lat 80.
Załączniki
Słucham winyli. Słucham kompaktów. Słucham kaset. Po prostu kocham MUZYKĘ.